Zbyt wolno przebiegają przekształcenia w polskich stoczniach remontowych - oceniła Najwyższa Izba Kontroli.
Opieszałość decydentów powoduje niepotrzebne koszty i straty.
Kontrolę przekształceń własnościowych przeprowadziły wspólnie szczecińska i gdańska delegatura NIK na przełomie II i III kwartału 2004
roku. Zlustrowano cztery z pięciu remontówek oraz Ministerstwo Skarbu Państwa.
Ustalono, że sektor remontów "w bardzo ograniczonym stopniu objęty został procesem restrukturyzacji gospodarki, który
miał na celu przekształcenie byłych przedsiębiorstw państwowych w podmioty zdolne do efektywnego funkcjonowania w warunkach rynkowej konkurencji" - informuje Ryszard Pelczar, wicedyrektor delegatury NIK
w Szczecinie.
Gdy na międzynarodowym rynku nadwyżka potencjału remontowego wynosiła ok. 40 procent, w Polsce tylko minimalnie zwiększano efektywność takich usług.
Rząd nie miał konkretnego programu
koniecznych przemian. Podejmowane przez kilkanaście lat próby prywatyzacji niektórych firm stoczniowych pierwszy rezultat przyniosły dopiero w 2001 roku, gdy prywatną (prywatyzacja menedżersko-
pracownicza) stała się Gdańska Stocznia Remontowa. "Pozostałe cztery funkcjonują nadal w formie jednoosobowych spółek skarbu państwa" - przypomina w informacji R. Pelczar. Przy czym np. gdańska
Radunia od 2004 r. jest w stanie upadłości.
Choć rząd przyjął dokument pn. "Strategia przekształceń strukturalnych przemysłowego potencjału obronnego w latach 2002-2005", to do końca ubiegłego roku
nawet nie przystąpiono do opracowywania takiego programu. Tymczasem trzy remontówki należą do potencjału obronnego.
Utrzymywanie w tych przedsiębiorstwach "zbyt kosztownej struktury organizacyjnej i
majątkowej" spowodowało, iż należały one do "podmiotów mało podatnych na prywatyzację".
Zarządy wielu z tych spółek podejmowały co prawda ograniczone kroki ku restrukturyzacji, ale dopiero wtedy
gdy groziła upadłość. Tak było w Morskiej Stoczni Remontowej w Świnoujściu czy w gdyńskiej Naucie. Także kontrakty remontowe nie zawsze były korzystne dla tych firm.
Z powodu braku polityki względem
sektora remontowego, w 2003 r. rząd musiał udzielić Naucie 14 mln zł pomocy, co stanowiło niedozwoloną ingerencję ministra skarbu w reguły konkurencji rynkowej.