Kiedy po raz kolejny Ryszard Dzikowski (były członek Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście) odpowiedział na
pytanie obrońców Zbigniewa Zalewskiego "nie wiem" i "nie pamiętam", mec. Andrzej Preiss zagroził, że zażąda od niego przyrzeczenia. - Świadek sobie kpi ze sprawiedliwości - tłumaczył. - Robi sobie
z sądu żarty.
Sędzia, który widocznie odniósł podobne wrażenie, przypomniał zeznającemu wczoraj, jaka kara grozi za składanie fałszywych zeznań. W końcu zapytano go wręcz: "czy ma kłopoty z pamięcią
". Dzikowski zdecydowanie zaprzeczył, zapewniając, że "nie ma amnezji, a koledzy i rodzina są zdania, że ma superpamięć".
Mimo to świadek nie przypomniał sobie wielu faktów związanych z
wydarzeniami, które zaprowadziły byłego wiceprezydenta Szczecina Zbigniewa Zalewskiego na ławę oskarżonych. Zdaniem oskarżenia, Zalewski, który w ostatnim czasie był członkiem Rady Nadzorczej Portu, jako
osoba ściśle związana ze spółką, próbował wyłudzić łapówkę od przedstawicieli firm biorących udział w przetargu na planowaną rozbudowę nabrzeży na Ostrowie Grabowskim i półwyspie Katowickim. O jego
rzekomej działalności korupcyjnej powiadomił Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego były członek Zarządu Portu. Na Zalewskiego wskazał również Jan S., który ponoć w imieniu oskarżonego organizował spotkania
z szefami firm zainteresowanych inwestycjami. Jednym z dowodów na powiązania obu panów jest skoroszyt z dokumentacją dotyczącą innej miejskiej inwestycji -oczyszczalni ścieków Pomorzany.
O ich
przygotowanie Zalewski poprosił Elżbietę Ostatek, zastępcę dyrektora ZWiK.
- To nie są tajne dokumenty - zapewniła wczoraj dyr. Ostatek - Nie zawierają żadnych szczegółów mogących pomóc w wygraniu
jakiegokolwiek przetargu. Poza tym była to tylko wstępna część ogólnej dokumentacji technicznej.
Zeznający wczoraj świadkowie przeważnie wypowiadali się o działalności Zalewskiego w Radzie Nadzorczej
Portu i Radzie Konsultacyjnej przy prezydencie Szczecina. Wszyscy świadkowie chwalili oskarżonego, że na posiedzenia przychodził przygotowany, interesował się omawianymi sprawami i nie działał na szkodę
ani firmy ani miasta.
- A pozyskiwanie potencjalnych inwestorów mógł mu zasugerować sam prezydent, który również zabiega o ich zainteresowanie regionem - przyznał b. wiceprezydent Piotr
Krzystek.