Kolej nie lubi polskich portów. Do takiego wniosku można dojść obserwując sposób, w jaki traktowane są przewozy towarowe do
portów przez krajowego monopolistę - PKP Cargo. Gdy przygotowywaliśmy materiały do dodatku "Kontenery", który ukazał się wraz z poprzednim numerem "Namiarów", z zaskoczeniem stwierdziliśmy, że
udział kolei w obsłudze Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego zmalał. Oznacza to, że PKP Cargo zmarnowały znakomitą szansę, jaką dawały im ponaddwudziestoprocentowe (rocznie!) przyrosty przeładowywanych tam
kontenerów. Za to swoją pozycję w obsłudze terminalu umocnili przewoźnicy drogowi.
Okazuje się, że to nie przypadek czy indolencja, lecz świadoma polityka, w wyniku której dyskryminowane są
ładunki idące via polskie porty, a faworyzowane - kierowane do portów zagranicznych. Trzeci już rok z rzędu zmniejszane są dodatkowe upusty, jakie kolej stosowała dla kontenerów przechodzących przez
polskie porty. Jeszcze dwa lata temu wynosiły one 10%, rok temu - 8, a obecnie - 5. Jednocześnie zwiększono (o 3%) poziom upustów na przewozy wewnętrzne, co przekłada się na potanienie przewozów z Polski
(via polskie terminale lądowe) do Hamburga, Bremy czy Rotterdamu, czyniąc je bardziej konkurencyjnymi w stosunku do przewozów przez Gdynię, Gdańsk czy Szczecin.
Stawki taryfy (9145), na odcinku
polskim, są o 20% niższe od obowiązującej przy przewozach do portów polskich taryfy towarowej PKP Cargo, stąd koszty transportu kontenerów (20' i 40') są znacząco wyższe, niż w relacjach do portów
zachodnich. Podobnie jest z tranzytem przez Polskę.
Pozycja kolejowego monopolisty jest tak silna, że może on sobie nawet pozwolić na ignorowanie dyrektyw resortowego ministra. Od kwietnia
ubiegłego roku obowiązuje rozporządzenie, dotyczące warunków dostępu do infrastruktury kolejowej, w którym mowa jest, m.in., o znaczącym obniżeniu kosztów tegoż dostępu dla przewozów intermodalnych. A
transport kombinowany miał być właśnie tym, który zdejmie przynajmniej część ładunków z przeciążonych dróg. Otóż PKP Cargo zlikwidowały, od roku, premiowanie za całopociągowe przewozy intermodalne,
podnosząc regularnie taryfy ponad wskaźniki inflacji - i jednocześnie blokując dostęp do polskich portów innym operatorom.
Polskie Koleje Państwowe czynią ostatnio intensywne starania, by
Komisja Europejska przedłużyła im okres ochronny na przewozy wewnątrzkrajowe, w którym nadal będą zabezpieczone przed konkurentami z zagranicy. Dlaczego państwo i jego przedstawiciele w Brukseli mają
stawać w obronie interesów kolejowego imperium, skoro ono nie rewanżuje się tym samym, przedkładając interesy obcych portów nad dobro rodzimych? Przecież nie byłaby to obrona polskich kolei, a już
zwłaszcza nie milionów ich klientów, lecz konserwatywnego, kolejowego establishmentu, usiłującego odwlec nieuchronny moment likwidacji jego "państwa w państwie".
Kilkudziesięciu przewoźników
uzyskało już koncesje na przewozy kolejowe w Polsce. Jak o tym świadczą liczne ich skargi na postępowanie PKP Cargo, składane w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta, a także nakładane na monopolistę
grzywny, bitwa o szyny trwa w najlepsze - i jej wynik nie jest przesądzony.