Rozmowa z Pawiem Brzezickim, dotychczasowym dyrektorem PŻM
"KURIER": - Czy załoga państwowej firmy ma prawo uwłaszczyć się na
majątku tego przedsiębiorstwa?
P. Brzezicki: - Pytanie jest tak postawione, iż sugeruje, że pracownicy mieliby dostać majątek za darmo. Myślę jednak, że przy prywatyzacji załoga powinna być
uwzględniana w pierwszej kolejności - pomimo tego, że jest ustawa, która daje jej 15 procent tego majątku za darmo. Państwo - właściciel majątku - powinno w pierwszej kolejności brać pod uwagę formuły
spółek pracowniczo-menedżerskich.
- Ale czy majątek miałby być kupiony przez pracowników i kierownictwo, czy przekazany im za darmo?
- Bez przesady. Niezależnie od tego, co byśmy prywatyzowali,
podmiotem prywatyzującym jest zawsze albo przedsiębiorstwo, albo osoba fizyczna. Jeżeli powstanie spółka z szerokim udziałem pracowników, a jej zarząd będzie miał pojęcie o finansowaniu przedsięwzięcia
związanego z prywatyzacją, to spółka ta będzie miała równe szanse z innymi podmiotami startującymi do prywatyzacji.
- Czy wyjściem dla PŻM byłaby komercjalizacja?
- Nie. Komercjalizacja jest
dramatem każdej firmy i patologią polskiej gospodarki. Zaczyna się bowiem wtedy zarządzanie polityczne, a nie ekonomiczne. Zarządy skomercjalizowanych przedsiębiorstw zmieniają się wraz z układami
politycznymi, dlatego kierują firmami krótko i bez wizji. Ich żywot wypełniony jest także aktami "poddaństwa" wobec aktualnie panującej opcji politycznej. Chciałbym też przypomnieć, że stosowna
ustawa nosi nazwę "o komercjalizacji i prywatyzacji". W pierwotnej formule zakładała, że przedsiębiorstwo państwowe (PP), które skomercjalizowano, lecz w ciągu trzech lat nie zostało sprywatyzowane,
z powrotem powraca do formuły PP. Niestety, politykom tak się spodobało wywieranie wpływu i czerpanie korzyści, że w 1994 r. ustawę zmieniono i komercjalizacja stała się największą patologią polskiej
gospodarki.
- Czy więc firmy podobne do PŻM powinny pozostać państwowe, czy może należy je prywatyzować?
- Szansę na przetrwanie PŻM, jak i każdej firmy państwowej, widzę w jak najmniejszym wpływie
państwa. Formuła PP, w której jest miejsce na samorządność, jest dużo lepsza od każdego innego modelu ekonomicznego z udziałem państwa.
- A co będzie, jeżeli samorządne PP dosięgnie kryzys na rynku
żeglugowym? Czy wtedy państwo ma pomagać?
- Ja nie chcę żadnej pomocy państwa. Takie wsparcie dla firmy działającej na rynku oznacza jej uzależnienie. Pomoc państwa dla PP jest więc szkodliwa.
-
Dziękuję za rozmowę.