Komisja Europejska chce wprowadzić dyrektywę, która może zasadniczo zmienić sytuację w portach. Nowego obawiają się
polskie spółki portowe, czemu dały wyraz podczas ubiegłotygodniowego spotkania w Szczecinie z przedstawicielami resortu infrastruktury.
Urzędnicy zbierali opinie na temat wniosku dotyczącego
"Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie dostępu do rynku usług portowych". Inicjatywa za poprzedniego europarlamentu została zablokowana pod naciskiem dokerów. Projekt nowego prawa
dopuszczał bowiem tzw. samoprzeładunki przez załogi statków cumujących w europejskich portach.
Ideą ponowionej dyrektywy jest stworzenie w portach warunków dla wolnej konkurencji. To z kolei ma
spowodować, że staną się one bardziej atrakcyjne. Na to właśnie czekają armatorzy liniowi, których podejrzewa się o naciski na rzecz wprowadzenia nowych uregulowań.
Powstałaby możliwość realnego
wprowadzenia europejskiej idei "from road to sea", czyli przerzucenia potoków ładunków z dróg lądowych na tzw. autostrady morskie w ramach żeglugi bliskiego zasięgu tłumaczy Dariusz Rutkowski, prezes
Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.
Ta żegluga rozwija się słabo, gdyż się nie opłaca. Według Komisji Europejskiej i ekspertów z linii żeglugowych, masowe uruchamianie linii bliskiego
zasięgu jest nierentowne, bo w portach jest za drogo. Wynika to kolei z braku konkurencji przy nabrzeżach i w usługach holowniczych dodaje Rutkowski.
Pomysł budzi szereg wątpliwości i niepokoju w
dotychczas działających spółkach na terenie polskich portów. Obawiają się one, że nie będą sobie umiały poradzić w nowych warunkach. Unia chce wprowadzić przejrzyste procedury dopuszczania do działalności
na europejskich nabrzeżach. Dyrektywy obawiają się głównie spółki przeładunkowe i ewentualnie holownicze.
Gdyby dyrektywa weszła w życie, dopuszczenie do działalności w porcie podlegałoby tzw.
autoryzacji. Gdyby zgłosiła się firma przeładunkowa, chętna zapłacić więcej od konkurentów i zagwarantować wyższą jakość i tańsze usługi, wtedy podmiot certyfikujący, np. zarząd portu, byłby zmuszony do
przeprowadzenia autoryzacji. Jeżeli rzeczywiście podmiot byłby znakomity, uzyskałby stosowny dokument. Z działalności musiałaby się jednak wycofać firma portowa, która takiej autoryzacji nie uzyskała
wyjaśnia Rutkowski.