Rozmowa z Christel Wiman, dyrektorem portów Sztokholm-Kapellskär-Nynäshamn, przewodniczącą Baltic Ports Organisation.
- Jakie miejsce zajmuje grupa portów Sztokholmu wśród 52 szwedzkich portów?
- Gdy chodzi o liczbę pasażerów, jesteśmy na pierwszym lub drugim miejscu, a jeśli chodzi generalnie o ładunki - na
piątym. Oczywiście, zależy też, jakie ładunki...
- A jakie dominują w waszych przeładunkach?
- Przede wszystkim wyroby stalowe, a także oleje mineralne, których w Sztokholmie
przeładowujemy około miliona ton.
- Wymiana handlowa między Polską a Szwecją jest niższa od oczekiwań, w każdym razie niższa, niż wskazywałyby na to potencjały gospodarcze obu tych państw.
- To prawda. Wprawdzie standardy życia społeczeństw w Polsce i Szwecji bardzo się różnią, niemniej wymiana, zwłaszcza dóbr konsumpcyjnych i ludzi, z narodem liczącym niemal 40 milionów osób,
powinna być znacznie większa.
- Co jest więc tego powodem? "Niekompatybilność" gospodarek obu krajów?
- Nie sądzę, by taki mógł być powód. Może jest to słaba wzajemna znajomość obu
stron, mimo coraz większej liczby wzajemnych odwiedzin, a także może zbyt duża odległość. Wymiana handlowa między regionem sztokholmskim a Polską stale wzrasta, choć może nie tak, jak ma to miejsce w
południowej części Szwecji. Myślę, że nie Sztokholm będzie głównym portem tranzytowym dla towarów idących z południa Europy.
- Jaki jest udział wymiany handlowej z Polską w obrotach portów
Sztokholmu?
- Znikomy, wynosi około 55 tys. ton. Chciałabym porównać to z wymianą z Gotlandią, zamieszkałą przez 60 tys. mieszkańców, która wynosi - w obie strony - 250 tys. ton. Wymiana z 40-
milionową Polską powinna być o wiele większa - i chętnie widzielibyśmy taką wymianę między obu krajami.
- Również Finlandia, która jest krajem daleko mniej ludnym od Polski, ma niezwykle duże
obroty handlowe ze Szwecją...
- 75% całego eksportu i importu między Szwecją a Finlandią przechodzi przez porty Sztokholmu. Jest tego około 5-6 mln ton. Wymiana między naszymi krajami jest
bardzo intensywna, a są to przecież kraje o małej liczbie mieszkańców.
- Jakie ładunki przeważają w obrotach portów Sztokholmu z Polską?
- Są to towary konsumpcyjne.
-
Zarówno w eksporcie, jak i imporcie?
- W obu relacjach.
- Czy sądzi pani, że po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej nastąpi znaczniejsze ożywienie wymiany między Szwecją a
Polską?
- Myślę, że tak. Nie stanie się to może od razu, a nawet w ciągu roku, ale spodziewam się, że wzrost wzajemnych obrotów będzie znaczny. Już obecnie widać, że polska gospodarka jest
bardziej stabilna, niż jeszcze kilka lat temu, i że sprawy idą w dobrym kierunku, stąd spodziewam się, iż ta stabilizacja będzie postępować.
- Porty Sztokholmu posiadają bardzo duże zaplecze
lądowe...
- Tak, dolina Melar, obszar Wielkiego Sztokholmu, to krąg o promieniu 300 km, zamieszkały przez ponad 4 mln ludzi.
- A w Nynäshamn? Tam przecież też znajduje się terminal
naftowy i rafineria.
- Tak, dokonuje się tam przerobu bituminów, ale ta część portu nie należy do nas.
- Ile linii żeglugowych obsługują sztokholmskie porty?
- Łatwiej
powiedzieć, że do naszych trzech portów zawija rocznie około 10 tys. statków. Najważniejsze linie utrzymują: Silja Line, Viking Line, Finnlink, a następnie: Tallink, Birka Line i Scandlines...
-
A ile linii żeglugowych łączy wasze porty z Polską?
- Jedna.
- Tylko jedna?
- Jedna. Chociaż myślę, że w niedalekiej przyszłości może być lepiej. Armatorzy, jak np.
Scandlines, którzy dotąd nie operowali po drugiej stronie Bałtyku, zaczynają pytać o możliwości otwarcia takich linii, ale, oczywiście, nie można ich do tego zmuszać. Kiedy będzie większa wymiana
handlowa, znajdą się chętni.
- Wiadomo, że dużym partnerem w wymianie polsko-szwedzkiej jest, na przykład, IKEA, która przewozi wiele ładunków (i to w obie strony), ale korzysta głównie z linii
Świnoujście - Ystad.
- Przez nasze porty przechodzą głównie produkty wytwarzane w naszym regionie: towary konsumpcyjne, ale również papier, pulpa papierowa, stal...
- Na konferencji
poświęconej korytarzowi transportowemu Bałtyk - Morze Czarne, przedstawiła pani dane, z których wynika, że szwedzka wymiana handlowa z krajami bałtyckimi rozwijała się w ostatnich latach bardzo
dynamicznie.
- To prawda. Tak to obecnie wygląda. Trzeba pamiętać, że jest jeszcze [w tym regionie - przyp. red.] Rosja, która stanowi bardzo obszerny rynek. Obroty portów południowo-wschodniego
Bałtyku wzrastają o 20-50% rocznie. Przeładowuje się tam stal, pulpę, papier, ropę naftową, nawozy sztuczne i podstawowe surowce, ale zużywa się tam również i produkuje coraz więcej dóbr konsumpcyjnych, o
większej wartości - i gospodarka rozwija się.
- Wiele szwedzkich firm zainwestowało w Polsce. Może ostatnie lata nie były dla nich najlepsze, ale w przyszłości ich obecność na polskim rynku
także powinna wpłynąć na wzrost obrotów między naszymi krajami.
- Mam taką nadzieję, ale musimy uświadomić sobie, że w ostatnich latach wzrost gospodarczy w Europie był bardzo powolny. Były to
ciężkie lata - również dla sektora elektronicznego. Problemy miały nawet takie firmy jak Nokia. Jest nadzieja, że to się właśnie zmienia i sytuacja się poprawi.
- Podobnie było z polską
gospodarką, choć ten rok jest już lepszy. Dotychczasowe rezultaty wskazują, że tegoroczna stopa wzrostu GNP w Polsce może osiągnąć 3,5%, a przyszłoroczna - nawet 5%.
- Myślę, że w Szwecji
sytuacja się już mniej więcej ustabilizowała. Wprawdzie Szwedzi w referendum nie zdecydowali się na wprowadzenie euro - czego bardzo żałuję - ale przypuszczam, że i tak Europa w najbliższym czasie będzie
rozwijała się szybciej, niż ostatnio.
- Miejmy nadzieję, że tak będzie...