- W ciągu trzech lat staniemy się jedną z najlepszych firm na Wybrzeżu - twierdzi Jan Kurek, od niedawna prezes zarządu
gdańskiego Siarkopolu SA. Przedsiębiorstwo założone w 1969 roku od 12 lat pozostawało jednoosobową spółką skarbu państwa, a teraz ma być sprywatyzowane, poprzez sprzedaż 80% akcji. Do 24 listopada br.
czterej potencjalni inwestorzy, którzy po wstępnej selekcji pozostali na tzw. krótkiej liście (a są to firmy z branży paliwowej: PKN Orlen, Grupa Lotos, Naftoport oraz J&S Energy), mają przedstawić
ostateczne oferty, z których Ministerstwo Skarbu Państwa wybierze najlepszą. Niewykluczone, że w tym właśnie fakcie prezes Kurek upatruje szansę na rozwój podupadającej firmy.
W bardzo pomyślnych
dla firmy latach 70. Siarkopol rozkwitał, eksportując rocznie blisko 2 mln ton siarki w trzech postaciach: kruszonej, płynnej i granulowanej. Był to polski surowiec, bardzo poszukiwany w świecie ze
względu na swą wysoką jakość i znikomą zawartość zanieczyszczeń. W następnej jednak dekadzie Amerykanie i Kanadyjczycy, odkrywając nowe, bogate złoża ropy naftowej i gazu, opracowali technologię
odzyskiwania z nich także siarki, którą dosłownie zasypali świat, drastycznie obniżając ceny i doprowadzając do załamania dotychczasowego międzynarodowego rynku. Polska straciła więc jeden z głównych
surowców eksportowych, a gdańskie przedsiębiorstwo wyraźnie wyhamowało swą ekspansję.
W ostatnich latach przez nabrzeża gdańskiego portu Siarkopol przeładowuje około miliona ton towarów, z czego
tylko połowę stanowi polska siarka, na którą nadal jest w świecie zapotrzebowanie. Światowy kryzys spowodował zamknięcie prawie wszystkich polskich kopalni siarki. Pozostał tylko zakład w Grzybowie i on
jest głównym dostawcą (uzupełnieniem są dostawy z Orlenu i Lotosu) płynnego surowca, który Siarkopol przerabia na granulat i w tej postaci wysyła na eksport. Obecnie gdańska spółka uzyskała kontrakt,
obowiązujący do 2010 roku, na sprzedaż do Maroka po 500-600 tys. ton siarki rocznie (co oznacza transport 1-2 statków miesięcznie). Niewielkie ilości kupuje również Szwecja.
Nic więc dziwnego,
że mając 62 ha gruntów w bezpośredniej bliskości gdańskiego portu, dostęp do trzech nabrzeży i niezwykle bogatą infrastrukturę, w postaci podgrzewanych zbiorników, połączonych siecią taśmociągów i
rurociągów ze stacją kolejową i punktami załadowczymi, Siarkopol zaczął obsługiwać także eksport i import innych produktów, jak ciężkie i lekkie paliwo bunkrowe, olej roślinny, oleje bazowe, służące do
kompozycji olejów smarowych, czy też melasę. Ich łączne przeładunki, wynoszące około pół miliona ton, stanowią cenne uzupełnienie podstawowej działalności Siarkopolu.
Firma zamknie jednak ten
rok stratą rzędu 4 mln zł, ponieważ przez kilka miesięcy na rynku panował zastój: odbiorców na siarkę nie było, natomiast wszystkie instalacje trzeba było utrzymywać w pełnej gotowości. Późniejsze wpływy
nie zrekompensowały poniesionych kosztów.
Prezes Jan Kurek jest jednak dobrej myśli. Plany rozwojowe firmy związane są z wyłonieniem nowego właściciela, który ma umożliwić Siarkopolowi dostęp do
puli eksportowanych czy importowanych produktów naftowych. Bliskość Portu Północnego stwarza możliwości połączenia rurociągami z Naftoportem, a stamtąd również ze zbiornikami Lotosu i PERN-u. - Ten
znakomity układ - podkreśla prezes - aż prosi, by wykorzystać Siarkopol do rozwinięcia (obok siarki) nowej działalności, związanej z ropą i produktami ropopochodnymi. W Polsce wydobycie siarki jest coraz
mniejsze, natomiast nasze możliwości przeładunkowe, które wykorzystujemy zaledwie w połowie, możemy, przy niewielkich nakładach, powiększyć do 2-3 mln ton.
To wyjaśnia, dlaczego zaniedbany w
ostatnich latach Siarkopol stał się tak atrakcyjny dla krajowych potentatów naftowych. Prywatyzacja gdańskiej spółki powinna zostać sfinalizowana bez większych problemów - miejmy nadzieję z korzyścią dla
niej samej i dla regionu.