Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Zmarnowana szansa

Namiary na Morze i Handel, 2004-12-17
15 grudnia br. upłynął termin składania projektów do programu Marco Polo na lata 2003-2006. Do 1 grudnia br. żaden z polskich przewoźników nie złożył swego projektu w Ministerstwie Infrastruktury, a prawdopodobieństwo złożenia projektu w ostatniej chwili było w zasadzie równe zeru. W ramach programu Marco Polo, w Komisji Europejskiej zostało złożonych dotąd 87 aplikacji, a z liczby tej tylko 12 zatwierdzono do realizacji. Jak informowaliśmy w nr 16 "Namiarów", fiaskiem zakończył się projekt utworzenia nowej linii żeglugowej między Dunkierką a Esbjerg, złożony przez stowarzyszenie DanFrance, do którego należała polska firma Pol-Euro oraz oba zainteresowane porty. Projekt zyskał uznanie Unii i otrzymał 1,27 mln euro dotacji. Tymczasem, zawiłe układy kapitałowo-własnościowe i personalne oraz brak statków do obsługi nowego połączenia, sprawiły, że nie doszło do realizacji przedsięwzięcia i mało prawdopodobne jest ponowne podjęcie tego zamierzenia. Nie zmaterializował się również kolejny projekt połączenia żeglugowego portów Szczecin i Świnoujście z Kłajpedą, mimo poparcia Biura Żeglugi Promocji Morskiej Bliskiego Zasięgu, wsparcia przez rządy Polski i Litwy i wstępnego wsparcia Unii Europejskiej. Tak, jak w przypadku poprzedniego projektu, tak i w tym, powód jest zawsze ten sam: nie ma statku. Problem w tym, że żaden polski armator nie jest w stanie samodzielnie udźwignąć kosztów zorganizowania połączenia promowego, czy czysto towarowego - ro-ro, między tymi portami. Nie ma zainteresowanych inwestowaniem w linię, którą trzeba by dopiero wypromować i co najmniej w pierwszym okresie utrzymywać, mimo braku ładunków. "Gotowych" strumieni ładunkowych najwyraźniej na tym kierunku nie ma, skoro brak zainteresowanych armatorów. Jak poinformował Krzysztof Lewanowicz - dyrektor Biura Żeglugi Morskiej Bliskiego Zasięgu, został nawet podpisany list intencyjny przez 8 firm gospodarki morskiej (w którym był zapis o zachowaniu tajemnicy handlowej), a Ministerstwo Infrastruktury było na bieżąco powiadamiane o działalności utworzonego konsorcjum. Powstaje pytanie: dlaczego linia ta nie została uruchomiona, skoro 8 firm wyraziło dobrą wolę? - Szukamy przewoźnika, bo na razie nie ma odważnego, który by podjął decyzję o wprowadzeniu promu na linię ze Świnoujścia do Kłajpedy - powiedział K. Lewanowicz. - Jak wyliczono, przez dwa lata przynosiłaby ona straty, a z rachunków wynika, że 2 mln euro nie wystarczyłyby na ich pokrycie. Jednak połączeniem tym bardzo zainteresowani są Litwini, którzy intensywnie szukają armatora. Gestia transportowa leży po ich stronie, ponieważ więcej ciężarówek jedzie ze Wschodu na Zachód, niż odwrotnie. Niewykluczone, że w końcu znajdą chętnego armatora, w czym może im pomóc trwająca od lat "wojna" między naszymi armatorami, tocząca się w sposób mniej lub bardziej publiczny. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, mimo pesymistycznego podejścia polskich armatorów, do połączenia Świnoujścia z Kłajpedą przymierza się obcy armator, nawet kosztem wycofania promu z innej linii. Krzysztof Lewanowicz jest jednak optymistą i wierzy, że połączenie to zostanie w polskich rękach. - Jeśli nawet nie udało się zdążyć w ramach obecnej edycji programu Marco Polo, to mamy jeszcze możliwość skorzystania z programu Marco Polo II - podkreśla. - Misja utworzenia nowej linii żeglugowej do Kłajpedy jest nadal otwarta. Przypomnijmy, że program Marco Polo obejmował trzy rodzaje działań, z których najważniejszym była zmiana sposobu transportu - z drogowego na wodny, a także: zwiększenie konkurencyjności żeglugi bliskiego zasięgu, ustanowienie stałych szlaków morskich i międzynarodowych połączeń kolejowych. Z jego środków mogły skorzystać również przedsiębiorstwa, które w 100% należały do skarbu państwa. Idea programu narodziła się z powodu coraz większego zatłoczenia dróg europejskich, spadku efektywności transportu, rosnącego skażenia środowiska naturalnego oraz skutków wypadków samochodowych. W Unii Europejskiej straty z tym związane szacuje się na 0,5% PKB, a w Polsce wskaźnik ten może być jeszcze wyższy, ze względu na koszty degradacji infrastruktury drogowej, nieprzystosowanej do ciężkiego ruchu samochodowego. Szlaki morskie wokół wybrzeży Europy łączą wszystkie ważne centra gospodarcze, a ich pojemność jest praktycznie nieograniczona. Programowy dokument Komisji Europejskiej, "European Transport Policy for 2010. Time to Decide", zwraca szczególną uwagę na rozwój transportu morskiego i żeglugi śródlądowej. Tym samym, Unia chce uniknąć skutków przewidywanego do 2013 r. wzrostu o 60% transportu drogowego. Na program Marco Polo przeznaczono, w latach 2003-2006, 100 milionów euro, przewidując dotacje od 30 do 50% kosztów kwalifikowanych projektów, pod warunkiem, że w wyniku danego pomysłu zmienione zostaną i utrwalone nowe sposoby przewozów towarów. Polska i polskie firmy miały szansę skorzystać z tej pomocy. Jesteśmy krajem tranzytowym dla przewozów drogowych, a część tego ruchu odbywa się na trasie Europa Zachodnia - Litwa - Łotwa - Estonia. Przewozy te odbywają się po drogach północnej Polski, nieprzystosowanych do takiego natężenia ruchu. Niestety, szansę tę zaprzepaściliśmy. Trudno zrozumieć chyba nadmierną ostrożność polskich armatorów wobec trudnych decyzji. Nieodparcie narzuca się tu porównanie z hamowaniem budowy autostrady A-1 i podnoszonym argumentem o jej nieopłacalności w stosunku do poniesionych nakładów. Jak wynika z analiz, każda droga, czy to lądowa, czy wodna, zawiera w sobie tzw. popyt ukryty. Jeśli jej nie ma, nie ma także i ruchu. Nowi członkowie Unii (państwa morskie leżące za naszą wschodnią granicą) będą szukali połączeń wodnych z portami zachodnimi w transporcie multimodalnym, oraz partnerów, dzięki którym powstaną nowe linie żeglugowe. Na pewno nie będą zdani tylko na nasze firmy. I o tym należy pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy pojawia się druga szansa. 14 lipca 2004 r. Komisja Europejska zaproponowała kontynuację programu Marco Polo II, który został zaplanowany na lata 2007-2013, z budżetem 740 mln euro. Dodatkowo, program ten został poszerzony o udział państw graniczących z Unią Europejską, co naprawdę należy bardzo mocno wziąć pod uwagę. Komisja przewiduje, że każde euro zainwestowane w Marco Polo II przyniesie co najmniej 6 euro korzyści. Wypada tylko mieć nadzieję, że tym razem polscy armatorzy nie zaśpią i skorzystają z pieniędzy proponowanych przez UE, odkładając na bok partykularne interesy i wzajemne anse.
 
Ewa Grunert
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl