Bardzo zła sytuacja na rynku przewozów kontenerowych zmusza część armatorów do podjęcia decyzji o trwałym wyłączeniu swoich statków z eksploatacji (odstawienie na tzw. layup). Zatrudnienie stracili niektórzy z polskich oficerów i teraz szukają pracy na masowcach PŻM.
Jak podaje biuro Alphaliner, w drugiej połowie stycznia br. na kotwicowiskach i przy nabrzeżach stało już 268 kontenerowców, o łącznej pojemności 676 tys. TEU. Od początku grudnia ub. roku liczba ta wzrosła o 28 procent.
Zdaniem londyńskiego biura analitycznego Drewry, prawdziwy "wysyp" bezrobotnych kontenerowców będzie obserwowany w drugiej połowie tego roku. Drewry spodziewa się wyłączenia z eksploatacji łącznie 8 proc. światowego tonażu tych statków, odpowiadającej pojemności 1,3 do 1,4 mln TEU.
Postawienie kontenerowców "na sznurku" wiąże się ze zwolnieniami części załóg, w tym polskich oficerów często pracujących na takich jednostkach u zachodnich armatorów.
- Już dziś do działu kadr Polskiej Żeglugi Morskiej zgłasza się wiele osób (m.in. kapitanów), które straciły pracę za granicą i chcą się zatrudnić na statkach polskiego armatora (masowcach) - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora naczelnego PŻM. - Duże zainteresowanie oficerów pracą w PŻM to zjawisko dość nowe. Dotychczas zatrudnienia na statkach szczecińskiej firmy żeglugowej poszukiwały przede wszystkim kadry szeregowe.
PŻM zapewnia zatrudnienie swoim pracownikom, niezależnie od stanu rynku frachtowego. Po zmustrowaniu i udaniu się na urlop zawsze mają oni gwarancję powrotu na ten sam lub inny statek.
Cały ubiegły rok był bardzo trudny dla armatorów kontenerowców, ze spadkami stawek frachtowych, w stosunku do 2010 r. przekraczającymi 40 proc. Według wstępnych danych, łącznie firmy żeglugowe tego sektora zamkną bilans za 2011 rok stratą ponad 5 mld dolarów.