- Proszę sprawdzić, co się stało na molo w Międzyzdrojach! Jestem zbulwersowana tym widokiem! Chyba przestanę tu
przyjeżdżać. Piękne molo zostało zeszpecone przez kolejne kioski. Nie można już popatrzeć stąd na morze jak dawniej. Jak władze miasta mogły pozwolić na coś takiego? - pyta nas oburzona Czytelniczka.
Już dwa pierwsze kioski wybudowane dwa lata temu przez dzierżawcę (niemiecką firmę Adler-Schiffe) na środku pomostu wzbudzały duże emocje wśród mieszkańców i gości. Dziś powstają tu kolejne cztery.
Zajmą przestrzeń na całej długości mola.
- Nie jestem zadowolony z tego, co powstaje na molo i zdaję sobie sprawę, że to zburzy funkcję spacerową, jaką miał pełnić pomost, jednak mam związane ręce
- przyznaje Leszek Dorosz, burmistrz Międzyzdrojów. - Zgodę na to co się tu dziś dzieje wyrazili nasi poprzednicy, czyli burmistrzowie: Stanisław Świrski i Henryk Jabłoński, podpisując w latach 2002 i
2003 umowę określającą sposób eksploatacji obiektu z inwestorem budującym molo, w której jeden z punktów zezwala użytkownikom na wybudowanie obiektów handlowych i gastronomicznych. Dziś nie mam żadnych
narzędzi prawnych, aby zmusić firmę Adler-Schiffe do zaniechania takich działań.
Dodaje, że dwukrotnie spotykał się z przedstawicielami firmy, próbując odwieźć ich od zabudowania obiektu kolejnymi
budkami. Bez skutku.
- Armator tłumaczy się wysokimi kosztami utrzymania obiektu i spadającą opłacalnością przewozów pasażerskich statkami, które tu cumują. Chce zarabiać, więc wykorzystuje zapisy
zawarte w umowie - informuje burmistrz.
Adler-Schiffe chciał dodatkowo ograniczyć dostęp do obiektu, występując do miasta z wnioskiem o zamykanie mola na noc (w g. 24-8). Wniosek był podyktowany
zniszczeniami, do jakich dochodzi tu nocą.
- Rozbijane są lampy, dewastowane ławki - ostatnio jedna z nich wylądowała w morzu, niszczone koła ratunkowe, których administrator już nie zawiesza. To
dodatkowe koszty dla administratora. Rozumiemy to, jednak nie wyrazimy zgody na zamknięcie mola. W umowie jest zapis, że molo ma być otwarte dla wszystkich - podkreśla Leszek Dorosz.