Terminal regazyfikacyjny skroplonego gazu ziemnego (LNG) powstający w Świnoujściu ma poprawić bezpieczeństwo
energetyczne Polski. Na ile jednak sama inwestycja jest bezpieczna? To pytanie zadają sobie nie tylko świnoujścianie.
Terminal LNG będzie zbudowany na terenach portowych w prawobrzeżnej części
Świnoujścia, w dzielnicy Warszów. Ma zacząć działać od 1 lipca 2014 r. To pierwsza tego rodzaju inwestycja w Polsce. Została ona uznana przez rząd za strategiczną dla bezpieczeństwa energetycznego naszego
kraju. Terminal pozwoli na odbiór drogą morską do 5 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie. W razie zapotrzebowania zostanie rozbudowany (bez powiększania terenu) i będzie mógł przyjąć dodatkowe 2,5 mld m
sześc. gazu. Na inwestycję składa się kilkadziesiąt obiektów, m.in. budynek administracyjny, magazynowy i straży pożarnej, sterownia główna i pomieszczenia techniczne, budynek sprężarek dla wytwórni
azotu, dwa zbiorniki o pojemności 160 tys. m sześc. każdy oraz wiele elementów infrastruktury technicznej. Całkowita powierzchnia terenu, jaką zajmie terminal, to ok. 48 ha. Część lądowa będzie oddalona
ok. 750 m od brzegu morza, a stanowisko do przeładunku LNG znajdzie się w odległości 2 km od najbliższych zabudowań.
Strach przed awarią
Firma Milward Brown SMG/ KRC przeprowadziła w
styczniu br. wśród świnoujścian badanie opinii, pytając także o obawy związane z budową gazoportu. Okazało się, że za najważniejsze z nich ankietowani uznali ryzyko awarii i wypadków, wzrost
zanieczyszczenia środowiska oraz pojawienie się zagrożeń terrorystycznych.
Czy rzeczywiście jest się czego bać? Według ekspertów, terminal LNG nie jest aż tak groźny, jak to przedstawiają przeciwnicy
tej inwestycji.
LNG (z ang. liąuefied natural gas) jest produkowany z gazu ziemnego poprzez usuwanie zanieczyszczeń, a następnie zmianę stanu skupienia pod wpływem ciśnienia i bardzo niskiej
temperatury (ok. -160 stopni C). Po skropleniu otrzymuje się czyste, bezbarwne i bezwonne paliwo, bez właściwości toksycznych i korozyjnych. W skład LNG wchodzi głównie metan oraz niewielkie ilości innych
węglowodorów. Skroplony gaz ma prawie 600 razy mniejszą objętość niż w postaci gazowej, co czyni go bardziej ekonomicznym w transporcie i magazynowaniu. Regazyfikacja, która będzie prowadzona w
świnoujskim terminalu, polega na przywróceniu postaci gazowej skroplonego paliwa poprzez jego ogrzanie.
- Mamy do czynienia z gazem, ale na przykład w odróżnieniu od skroplonego propanu-butanu, czyli
popularnego LPG, nie ma tu wysokiego ciśnienia - mówi dr inż. Witold Skomra, p.o. dyrektor Biura Ochrony Infrastruktury Krytycznej i Planowania w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa. - Typowe zagrożenia dla
LPG tutaj nie występują. Wielkość zbiorników kojarzy się z jakimś widocznym zagrożeniem, jednak jest ono dużo mniejsze niż w przypadku substancji ropopochodnych czy wspomnianego LPG.
Ekspert dodaje, że
analiza ryzyka obejmuje kilka elementów, w tym długotrwałość następstw ewentualnej awarii (gaszenie pożaru, usuwanie zanieczyszczeń środowiska itp.). Jego zdaniem, skażenie środowiska nawet w razie
wybuchu nie wystąpi w ogóle.
- Ropopochodne wnikają w ziemię i wody podziemne, potrzebne są miesiące, a nawet lata na usuwanie szkód - tłumaczy Witold Skomra. - Tymczasem LNG się spala, część produktów
się ulatnia, nie dochodzi więc do zniszczeń wymagających rekultywacji itp. Ponadto z analiz nie wynika, by zagrożenie wykraczało poza obszar samego zakładu.
Po zakończeniu całego procesu projektowania
i uzyskania zezwoleń, a przed oddaniem terminalu do użytku inwestor będzie musiał analizę ryzyka przedłożyć komendantowi wojewódzkiemu Państwowej Straży Pożarnej.
-I to już komendant wojewódzki określi
w tzw. zewnętrznym planie ratowniczym wszystkie standardy, jakie muszą być spełnione - wyjaśnia W. Skomra.
Zdaniem eksperta, może tu zachodzić podwyższone ryzyko pożaru czy duże ryzyko awarii
chemicznej, jednak terminal jest zakładem bez porównania bezpieczniejszym niż zwykła elektrownia, rafineria czy zakłady chemiczne. Tak wynika z analizy potencjalnych skutków awarii i długotrwałości jej
następstw.
W województwie zachodniopomorskim tzw. zakładów dużego ryzyka wystąpienia poważnej awarii przemysłowej nie brakuje. Należą do nich choćby Zakłady Chemiczne "Police", morski terminal LPG
Orlen Gazu (działający od ub. roku w Szczecinie), terminal metanolu spółki Krono-Chem w Szczecinie, Centrum Dystrybucji Gazu Płynnego w Koszalinie, Baza Paliw nr 7 w Trzebieży, Kronospan Chemical w
Szczecinku, rozlewnia gazu LPG w Barlinku czy Kopalnia Ropy Naftowej i Gazu Ziemnego Dębno. Również w Świnoujściu jest taki zakład - terminal przeładunkowy "Baltchem".
Oczywiście, z ryzykiem
wystąpienia awarii zawsze trzeba się liczyć. Spółka Polskie LNG, inwestor świnoujskiego terminalu, zapewnia, że został on zaprojektowany zgodnie z normami europejskimi i będzie tak samo bezpieczny jak
pozostałe tego typu obiekty na świecie. Obecnie jest ich 67, w tym 19 w samej Europie (najwięcej - sześć - w Hiszpanii). Trwa budowa kolejnych 19, a w planach jest jeszcze 40.
LNG stanowi dziś ponad 25
proc. światowego handlu gazem i wszystko wskazuje na to, że rola tego paliwa będzie rosła. Takie są też przewidywania Komisji Europejskiej. W "Planie działania dotyczącego bezpieczeństwa energetycznego
i solidarności energetycznej UE" podkreślono, że wszystkie państwa członkowskie powinny mieć zapewnione dostateczne zdolności w zakresie LNG.
Nowa technologia
Przeciwnicy i osoby
sceptycznie nastawione do świnoujskiej inwestycji nie dowierzają ekspertom, podając przykłady katastrof z udziałem LNG, do jakich doszło na świecie. Jednym z pierwszych odnotowanych przypadków był wybuch
chmury LNG w Cleveland (USA) w 1944 r. W pewnym zakładzie przemysłowym doszło do uszkodzenia zbiornika z LNG, wycieku gazu na ulicę i do kanalizacji. Rozprzestrzeniająca się chmura LNG uległa zapłonowi.
Podaje się, że w wyniku wybuchu zginęło 128 osób.
- Wtedy stosowano zupełnie inną technologię - mówi Zbigniew Rapciak, prezes spółki Polskie LNG. - Gdzieś spod spodu zbiornika nastąpiły przecieki, a
płynny gaz dostał się do kanalizacji miejskiej. Dzisiaj taki zbiornik wykonany jest ze stali kriogenicznej i wbudowany w potężnym zbiorniku żelbetowym. Między ścianami jednego a drugiego znajduje się
drenaż - na wypadek, gdyby nastąpiło jakieś rozszczelnienie w tym stalowym płaszczu.
Z. Rapciak podkreśla, że cała infrastruktura - kanalizacyjna, opadowa, śniegowa - na terenie terminalu nie będzie
podłączona do sieci miejskiej.
- W Hiszpanii - kraju turystycznym - ponad 80 proc. gazu jest z LNG - zaznacza szef Polskiego LNG. - Hiszpanie mieli pomysł na gazociąg z Algierii, ale doszli do wniosku,
że bezpieczniej wozić gaz statkami, niż transportować go rurą pod Gibraltarem.
Prezes Rapciak powołuje się też na przykład terminalu LNG w Kanadzie, pod względem wielkości porównywalnego do
świnoujskiego.
- Polecieliśmy tam, żeby go zobaczyć i porozmawiać z miejscową władzą - opowiada prezes. - Chodzi o Canaport w Nowej Funlandii. W lecie przyjeżdżają tam tysiące turystów, bo jest to
atrakcyjne miejsce - z parkiem krajobrazowym oraz największymi dobowymi przypływami oceanu. W pobliżu wybudowano potężne zakłady celulozowe, taki terminal jak nasz, a także terminal, do którego przywożona
jest ropa naftowa (z zakładami petrochemicznymi i ogromnymi zbiornikami na benzynę). W sąsiedniej miejscowości z kolei wybudowano elektrownię atomową. Mimo to turyści co roku tam przyjeżdżają i nikomu to
nie przeszkadza.
Obawy związane z bezpieczeństwem dotyczą też samych statków przewożących LNG. Jak powiedział Witold Skomra, po licznych wypadkach tankowców przepisy międzynarodowe zostały w tym
zakresie mocno zaostrzone.