- Dzięki symulatorowi PISCES II, gdy dojdzie do rozlewu oleju, będziemy wiedzieli, w jaki sposób efektywnie dysponować naszymi
służbami ratowniczymi - mówił dr inż. Andrzej Bąk, zastępca dyrektora Instytutu Nawigacji Morskiej Akademii Morskiej w Szczecinie.
Tego typu symulatory działają tylko w nielicznych państwach Europy, w
Szczecinie od zeszłego piątku. Wyprodukowany przez niemiecką firmę Transas PISCES II kosztował ok. 400 tys. zł. Tuż po rozlaniu się ropy czy innej szkodliwej substancji potrafi on precyzyjnie prognozować,
w jaki sposób będzie się ona rozprzestrzeniać na morzu czy wodach śródlądowych. Pozwala określić wielkość rozlewu, kierunek jego przemieszczania się i miejsce, w którym dotrze on do brzegu. Symulator może
być podłączony do zewnętrznych systemów, które będą dostarczać mu informacji o położeniu statku będącego źródłem wycieku, a także warunkach wodnych i pogodowych, które mają wpływ na przemieszczanie się
rozlewu. Dzięki temu już na początku akcji wiadomo, gdzie i jakie siły powinny być skierowane. W efekcie ratownicze działania mogą być bardziej skuteczne i znacznie tańsze.
Symulator ma być jednak
przede wszystkim wykorzystywany do nauczania. Na jego podstawie powstała już pierwsza praca dyplomowa, której autorką jest świeżo upieczona pracowniczka naukowa AM Kinga Ludwiczak. - PISCES II pozwala na
bieżąco koordynować akcję ratowniczą. Można za jego pomocą symulować nie tylko rozlewy olejowe na wodzie, ale także rozprzestrzenianie się niebezpiecznych gazów w powietrzu - zachwalała absolwentka
AM.