Kiedy kołobrzescy rybacy denerwowali się przed losowaniem prawa do połowu dorsza, ich koledzy po fachu ze Świnoujścia
spali spokojnie. Od dawna bowiem tamtejsze kutry nie polują na "Króla Bałtyku". Nastawili się na drobniejsze ryby. A tymczasem rybacy z Kołobrzegu tegoroczny limit już wyczerpali.
Armatorzy
dużych jednostek z Kołobrzegu i z Darłowa, którzy nie wylosowali prawa do połowu dorszy, postanowili łapać inne gatunki. Oprócz fląder i szprotów, zaczęli łowić śledzie. Surowa zima dała im przewagę nad
rybakami ze Świnoujścia; ich duże jednostki, mające klasę lodową, bez trudu przedzierały się przez krę. W tym czasie niewielkie kutry ze Świnoujścia musiały stać w porcie. Po dwóch miesiącach oczekiwania
na odwilż, okazało się, że kutry te po śledzie nie wypłyną, bo kołobrzescy i darłowscy rybacy wyłowili cały limit przyznany Polsce na ten rok!.
Właściciele świnoujskich kutrów nie mają pretensji
do kolegów z innych portów o to, że łowili śledzie, tylko do Ministerstwa Rolnictwa, które nie zadbało o ich interesy.
- Urzędnicy najwyraźniej zapomnieli o tym, że my możemy łowić dopiero od
końca marca - mówią zdenerwowani. - Nasze jednostki wypływają tylko 6 mil od brzegu, a śledzie wchodzą na ten akwen dopiero teraz, gdy zbliża się tarło.
Rybacy za kilogram śledzi dostają 1,70 zł.
Choć cena wydaje się niewysoka, to i tak gwarantowała im utrzymanie przez cały rok. Warunkiem oczywiście musi być możliwość łowienia w marcu, kiedy są śledziowe żniwa. Mimo że kończą sią ich połowy,
rybacy ze Świnoujścia liczą na to, że ministerialni decydenci wywalczą dla dodatkowe limity w Komisji Europejskiej, inaczej wszystkim grozi plajta.
W ub.r. polscy rybacy mogli złowić 3,3 tys. ton
śledzi. W tym roku limit był mniejszy o 10 proc., dodatkowo uszczuplono go o 895 ton, co było skutkiem "przełowienia" limitów ubiegłorocznych. Świnoujscy rybacy twierdzą, że przyznawanie globalnych
limitów na wszystkie jednostki jest niesprawiedliwe i zmusza ich do "bratobójczej wojny". Powinny być one przyznawane na poszczególne jednostki, które mogłyby je odstępować na rynku wtórnym, podobnie
jak jest to praktykowane z limitami połowu dorsza.