Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Dla dawnego "Dalmoru" miejsca nie będzie

Namiary na Morze i Handel, 2010-03-06

Z Krzysztofem Rychlickim, prezesem zarządu i dyrektorem generalnym "Dalmor" SA w Gdyni, rozmawia Maciej Borkowski. - "Dalmor" czekają w najbliższym czasie poważne zmiany własnościowe. Jakie? - Zgodnie z planem prywatyzacji, przyjętym przez Ministerstwo Skarbu Państwa, "Dalmor" został zakwalifikowany do prywatyzacji w 2010 r. Procedura została formalnie uruchomiona, ale nie ma gwarancji, że ten termin zostanie dotrzymany, bo zależy to od wielu okoliczności. Oceniamy jednak, że prawdopodobieństwo sprywatyzowania firmy jeszcze w tym roku, jest duże. Pozostaje nam czekać na wybór doradcy prywatyzacyjnego - i na ewentualnych nabywców. Nie wystarczy przecież sama chęć właściciela. Muszą się pojawić chętni do nabycia spółki - i to po cenie, jakiej się on spodziewa. - Jakie są aktywa firmy? - Zaszły tu ogromne zmiany. "Dalmor", przez większą część swojej prawie 65-letniej historii, był przedsiębiorstwem połowów dalekomorskich. Tereny, jakie posiadał, były do tego wykorzystywane. Chłodnie, magazyny, nabrzeża... Wszystko to stanowiło zaplecze rybołówstwa dalekomorskiego. Początek likwidacji rybołówstwa, który przypada na 2002 r., kiedy nastąpiło zamknięcie dla nas ostatniego wydajnego łowiska, na Morzu Ochockim, sprawił, że na firmę zaczęto patrzeć inaczej. Redukowaliśmy flotę, dostosowując ją do wielkości uzyskiwanych kwot połowowych, a jednocześnie zaczęliśmy wykorzystywać nasze tereny do innych funkcji. - Z czego zatem utrzymywała się spółka od tamtego czasu? - Jeszcze przez jakiś czas, po 2002 r., gdy mieliśmy 3 statki w rejonie Nowej Zelandii i w rejonie CCAMLAR (Antarktyka), poławiające kryla, ponad 60% naszych przychodów pochodziło z działalności połowowej. Proporcje te zmieniały się z roku na rok. Dzisiaj, na terenach "Dalmoru", w oparciu o nasze nieruchomości, funkcjonuje 140 podmiotów gospodarczych. Jednocześnie sami prowadzimy działalność związaną z przeładunkami i składowaniem towarów, w oparciu o 2 chłodnie i magazyny dla towarów klimatyzowanych. Ograniczanie połowów zbiegło się w czasie z dobrym okresem dla przeładunków towarów głęboko mrożonych i bananów. Przypomnę, że przez kilka lat byliśmy poważnym usługodawcą w zakresie handlu bananami. To się, niestety, po 2004 r., zmieniło, ze względu na przepisy unijne, ale wcześniej pozwalało nam to czerpać zyski na utrzymanie firmy. Dzisiaj, działalność połowowa, która w grudniu 2007 r., została wyprowadzona do naszej spółki córki, stanowi jedynie ułamek dochodów - cała reszta pochodzi z wykorzystania majątku lądowego: umów dzierżawnych oraz wspomnianych usług przeładowywania i składowania. - Co zatem będzie dalej z tą działalnością? Swego czasu, sporo przecież zainwestowaliście w modernizację chłodni, a nawet w utworzenie na swoim terenie specjalnego punktu weterynaryjnego, celem dokonywania odpraw ładunków żywnościowych. - Faktycznie, w województwie pomorskim, dysponowaliśmy drugim (po Bałtyckim Terminalu Kontenerowym - red.) przejściem granicznym dla towarów pochodzenia zwierzęcego (dopiero dużo później powstało takie w Gdańsku). Ten punkt formalnie jeszcze istnieje, ale nastąpiła istotna zmiana struktury przewozów. Kiedyś przez port dalmorowski przechodziły bardzo duże ilości drobiu, ze Stanów Zjednoczonych, a także sporo wołowiny mrożonej. W tej chwili ładunki te przewożone są kontenerami, których nie możemy obsługiwać. Towary do naszych chłodni trafiają więc z portu gdyńskiego. Tam są rozładowywane kontenery, a ładunki trafiają potem do nas samochodami. Być może, już w marcu, uchwalony zostanie (przez Radę Miasta - red.) nowy miejscowy plan zagospodarowania naszych terenów, który absolutnie zmieni profil tego, co na nich można będzie realizować. W jego założeniach, na terenach "Dalmoru" powstaną przestrzenie publiczne oraz dość duże powierzchnie mieszkalne jak i usługowo-handlowe. Na ich zapleczu, dalsze utrzymywanie 2 chłodni, w których znajduje się ok. 22 t amoniaku, będzie absolutnie niedopuszczalne. (Już i teraz, ze względu na to, że znajdujemy się w centrum Gdyni, ich utrzymanie wymaga z naszej strony wielkiej uwagi). Prawdopodobnie, przyszły właściciel "Dalmoru" będzie te funkcje wygaszał, koncentrując się na tym, co we wspomnianym planie zagospodarowania będzie dozwolone. - Mieliście swego czasu inne, bardzo ambitne plany zagospodarowania tego pirsu. Miał tu powstać duży terminal promowy - ten, którego budowa jest teraz przewidywana w innym miejscu portu, przy nabrzeżach Francuskim i Polskim. - Była to, nie ukrywam, moja autorska propozycja, w którą mocno się zaangażowaliśmy. Przygotowaliśmy nawet pewne projekty logistyczne i architektoniczne. Okazało się jednak, że podstawowym problemem są drogi. Analizy ruchu drogowego, który powstałby w wyniku otwarcia bazy promowej, wykazały że nie można by go "wpuścić" do centrum miasta. Proponowaliśmy wprawdzie wybudowanie zupełnie nowej drogi, która wyprowadziłaby ten ruch w kierunku (pięknie obecnie przebudowanej) ul. Polskiej, ale i port, i miasto powiedziały "nie". Jakkolwiek można podać przykłady portów, gdzie promy wpływają prawie do centrum miasta, jak choćby Kilonia... ... czy Helsinki. - Już wiele lat temu, miasto opracowało projekt pod nazwą "Miejska Strefa Prestiżu". Teraz, konsekwentnie dąży do jego realizacji, która przewiduje, że obecne tereny "Dalmoru" i "Nauty" mają być przekształcone w nowe centrum Gdyni. Tym samym, nasz projekt - a nie był on jedyny - został "odłożony na półkę". - Czy nie sądzi pan, że te nowe funkcje, jakie miałyby się ulokować na waszych terenach, będą coraz to bardziej kolidowały z pozostałymi funkcjami portowymi? To już zresztą widać. Wasz sąsiad, stocznia "Nauta", już się wynosi z tej części portu. Naprzeciwko waszego pirsu, dokonuje się przeładunków masowych, w tym płynnego gazu. Czy miasto zaczyna "pożerać" port - dzięki któremu zresztą kiedyś w ogóle stało się miastem? - Faktycznie, granice portu, które jeszcze na początku 2003 r. sięgały aż po skwer Kościuszki, w tej chwili są bardzo mocno przesunięte. To jest dylemat, który mają, z jednej strony, zarząd portu Gdynia, a z drugiej - miasto. Ich kierunki rozwoju się wykluczają. Nie ma możliwości, żeby pogodzić przeładunki masowe z funkcjami miejskimi. Ministerstwo Skarbu Państwa, nasz właściciel, chciałoby - co oczywiste - przeprowadzić prywatyzację "Dalmoru", osiągając jak najlepszy wynik finansowy. Dzisiaj, jego tereny są warte ok. 200-300 zł/m2. Po uchwaleniu nowego planu zagospodarowania, ich rynkowa wartość wzrośnie niepomiernie. Sprzedając w zeszłym roku spółkę World Trade Center Gdynia, udało nam się uzyskać w przetargu cenę zbliżoną do 800 euro/m2, czyli ponad 3000 zł. Jeśli zestawimy te dwie ceny, to trudno się dziwić, że właściciel zaakceptował ten kierunek - i znalazło to jasny wyraz w liście intencyjnym, który minister Skarbu Państwa Aleksander Grad podpisał, w połowie ub.r., z prezydentem Gdyni Wojciechem Szczurkiem. - Firma dysponuje jeszcze terenami o powierzchni 18,5 ha. Czy zostaną one wraz z nią sprzedane? Przyjdzie np. deweloper i "Dalmor" się gdzieś "rozpłynie"? - Dzisiaj, "Dalmor" to te 18,5 ha, z jednej strony, a spółka córka, z trawlerem przetwórnią - z drugiej (zatrudniamy w niej jeszcze ok. 100 rybaków). Prywatyzacja polega nie na sprzedaży majątku, a akcji spółki. W drugiej połowie br., prawdopodobnie 85% tych akcji zostanie wystawionych na sprzedaż. Pytanie: kto je kupi? Patrząc na wspomniany list intencyjny i plany zagospodarowania, trudno uwierzyć, że kupnem mógłby być zainteresowany ktoś z branży morskiej. Raczej będzie to deweloper. Przepisy przewidują, że przyszły inwestor będzie "związany pakietem socjalnym" - i przez jakiś okres będzie musiał utrzymywać obecnie zatrudnionych w spółce ludzi. Sądzę, że przy obecnym profilu zawodowym załogi, znaczna jej część będzie tu miała zatrudnienie istotnie dłużej niż będzie to zagwarantowane w umowie, gdyż, poza mieszkaniową, na tych terenach przewidzianych jest wiele innych funkcji. Szacowaliśmy, że cała inwestycja, potrwa 10-12 lat. Część nieruchomości, po wybudowaniu, zostanie niewątpliwie przez inwestora od razu sprzedana, ale część pozostanie w jego rękach, na zasadach komercyjnych. Głęboko w to wierzę, że tych 175 pracowników Dalmoru, nie mówiąc o spółce połowowej, będzie miało nie tylko gwarancje zatrudnienia, które są zawarte w pakiecie socjalnym, ale i duże szanse na to, żeby funkcjonować w ramach nowej struktury. Jest jednak przesądzone, że miejsca dla "Dalmoru", z takimi jak dziś funkcjami: przeładunkami, składowaniem, już na tych terenach nie będzie (nie mówię o spółce połowowej, która nadal będzie działała). - Kiedy już mowa o tych nowych funkcjach... Miejski konserwator zabytków chciałby uznać dalmorowskie chłodnie za obiekty chronione - a są one, co tu ukrywać, obskurne. Czy będą pasować do tej eleganckiej wizji architektonicznej, jaka miałaby być realizowana na tych terenach? - Mówimy tu o 3 obiektach: dwóch wielkogabarytowych chłodniach i maszynowni. To nie są zabytki, gdyż nie są wpisane do rejestru. Konserwator miejski objął je prawną ochroną. Działając w interesie właściciela, polemizowaliśmy z nim, że utrzymywanie ich w takim kształcie obniży wartość tych terenów. Są to budynki praktycznie pozbawione światła dziennego, w związku z czym nie mogłyby pełnić innych, niż obecnie, funkcji. Poza tym, po wyłączeniu obecnych funkcji, czyli składowania w bardzo niskich temperaturach, budynki te będą ulegały bardzo szybkiej degradacji. Będzie to duże wyzwanie dla kogoś, kto będzie opracowywał wizję architektoniczną. De gustibus non disputandum est - jednemu to się może podobać, innemu - zupełnie nie. Nie upierałbym się przy utrzymaniu tych chłodni w ich aktualnym kształcie. Nie są aż tak atrakcyjne i istotne dla gdyńskiej zabudowy, żeby je pozostawiać w tym kształcie. Ale to już sprawa przyszłego właściciela. - A czy nazwa "Dalmor" zostanie przez niego utrzymana? - Będzie on tu miał prawo wyboru. Czy dla dewelopera marka "Dalmor" będzie miała wartość, nie potrafię tego powiedzieć. - Czyli ta marka i jej 65-letnia tradycja, mogą w ogóle zniknąć? - Tak właśnie może się stać. Wchodząc w działalność deweloperską, chcieliśmy korzystać z historii, stąd np. trzem budynkom na naszych terenach nadaliśmy nazwy dawnych trawlerów: Sirius, Gemini i Virgo. Nam się wydaje, że nazwa "Dalmor" ma wartość nie tylko sentymentalną. Szkoda byłoby ją zgubić - nawet przy innej działalności. Mam nadzieję, że w nazwie naszej spółki połowowej firma ta przetrwa długie lata. - Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiał: Maciej Borkowski
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl