Angela Merkel i Władimir Putin pozwolą Polsce skorzystać z ropociągu Nord Stream.
W Polsce od kilku lat
uprawia się kampanię propagandową, która ma przekonać publikę, że planowana budowa gazociągu biegnącego po dnie Bałtyku i mającego służyć do przesyłania gazu z Rosji do Niemiec to dla nas straszna krzywda
i niebezpieczeństwo. Kampania propagandowa ma przekonać nas także, że istnieją polityczne metody zablokowania tej inwestycji i nasi wytrawni politycy starają się ich skutecznie używać. Są to brednie. Aż
dziw, że przez wszystkie te lata głosów rozsądku brak, mnożą się zaś coraz bardziej apokaliptyczne wizje.
Siedzą nasi w parlamencie, postękują tam zawzięcie
Grupa naszych europosłów z
różnych partii machnęła właśnie pisemko do Jerzego Buźka, który - jak wiadomo - pełni fuchę przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, aby podniósł larum na forum w temacie rury, bo rura jest tylko po to,
aby nas pognębić. Urząd Morski w Szczecinie (instytucja rządowa) machnął zaś pisemko do swojego odpowiednika w Niemczech, Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu, że rura jest be, zagraża
żegludze, ekologii etc. Rok wcześniej Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska (rządowa) przeprowadzała konsultacje w terenie w tej sprawie. Związek Miast i Gmin Morskich zorganizował w październiku 2008 r.
konferencję "Przeciwdziałanie zagrożeniu bezpieczeństwa gmin nadmorskich ze strony Gazociągu Północnego w kontekście integracji regionu Bałtyku z Ukrainą i Białorusią". Europoseł Marcin Libicki
przygotował rezolucję, w której domagał się od UE, aby zablokowała inwestycję, jeśli nie zgodzą się na nią wszystkie kraje bałtyckie plus Białoruś i Ukraina. Takich pustych i nic nieznaczących gestów
można by wymieniać wiele.
Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza z 1982 r. gwarantuje, że na obszarze poza wodami terytorialnymi danego państwa sięgającymi do 12 mil morskich, w tzw. wyłącznej
strefie ekonomicznej (do 200 mil morskich od brzegu), można korzystać z wolności żeglugi, przelotu, kładzenia kabli i rur. Rosjanie i Niemcy z tego korzystają. Gdyby Chińczycy chcieli sobie na Bałtyku
kłaść rurę, to także by mogli. I nie muszą tego z nami konsultować ani pytać o zgodę. Bo nie jesteśmy w żadnym wypadku stroną. Koniec i bomba, kto zaprzecza, ten trąba.
Przyjdzie Putin i
wystrzeli, nie dożyjem do niedzieli
Jednak najśmieszniejsza i najbardziej bzdurna wypowiedź, jaką prze-czytałem w ostatnim czasie, dotycząca budowy rosyjsko-niemieckiego gazociągu, roztacza wizję
ruskich, którzy pływają wzdłuż polskich złocistych plaż na swoich wielkich okrętach i wyglądają, w co by tu tylko przypierdolić rakietą: Jeszcze nie wiemy, czy na Bałtyku nie pojawi się kolejny mistral.
Mamy już sygnały o wzmożonej aktywności floty rosyjskiej na Bałtyku pod pozorem strzeżenia Nord Stream. Z powodu tej inwestycji parametry bezpieczeństwa na Bałtyku radykalnie się zmieniają, ponieważ
wzdłuż całej trasy gazociągu będą mogły pływać jednostki floty wojennej Rosji. Ten gazociąg to przedsięwzięcie polityczno-militarne.
Wypowiedź ta padła z ust samego Jacka Saryusz-Wolskiego, co to i
po-chodzi ze szlacheckiego rodu herbu Jelita, i jest doktorem nauk ekonomicznych, i od roku 2004 przesiaduje na posadzie eurodeputowanego w UE, gdzie wspiera swoją zacną osobą komisję spraw zagranicznych
europarlamentu. Wypowiedź zaś pomieściła "Gazeta Wyborcza" z 15 lutego.
Po przeczytaniu czegoś takiego każdy rozsądny człowiek mieszkający nad Bałtykiem powinien się spakować i czym prędzej
spierdalać w góry, najlepiej w Tatry. Tym samym dr Saryusz próbował przelicytować wypowiedź Radka Sikorskiego z czasów, gdy służył pod Kaczorami, że rura to nowy pakt Ribbentrop-Mołotow.
W podobny ton
kilka dni później uderzył Zbigniew Ziobro w "Rzeczpospolitej": Symbolami egoizmu mocarstw są niemiecko-rosyjska współpraca w budowie gazociągu północnego oraz sprzedaż przez Francję okrętów
desantowych Rosji.
Jak se trochę wypijemy, rurę łomem rozbijemy
Głowa Saryusz-Wolskiego nie jest niestety skażona refleksją, że Rosjanie, gdyby chcieli, to i bez budowy żadnego rurociągu
mogliby puszczać okręty wojenne po Bałtyku. Nie ma takiego zakazu. Nie robią tego, bo najwyraźniej nie mają takiej potrzeby.
Saryusz-Wolski nie wie także, czym są okręty klasy mistral, którymi nas
straszy. Mistral to duży okręt desantowy produkcji francuskiej do działań ekspedycyjnych prowadzonych na oceanach. Francja zgodziła się jeden taki okręt Rosji sprzedać i przyobiecała, że nad sprzedażą
trzech kolejnych pomyśli (same żabojady mają dla siebie dopiero trzeci taki okręt w budowie). Jeśli Rosja będzie w rzeczywistości miała mistrala, to na pewno nie będzie go używała do działań na Bałtyku.
Były nawet głosy, że francuski koncern stoczniowy DCNS chciałby budować kadłuby dla tych mistrali dla Rosji u nas, w upadłej Stoczni Gdynia albo upadłej Stoczni Marynarki Wojennej, ale z nikim dogadać się
nie mogli.
Na zdrowy rozum Saryusz-Wolski powinien być więc tymi okrętami dla Rosjan pozytywnie zainteresowany i za tym lobbować. Aby tylko chcieli je mieć i za nie zapłacić.
Saryusz-Wolski nie
zadał sobie zapewne pytania: dlaczego Nord Stream, konsorcjum niemieckich firm i rosyjskiego Gazpromu, zdecydował zbudować rurę w pobliżu wybrzeży szwedzkich, a nie polskich? Odpowiedź jest prosta: bo
Szwecja to kraj rozwinięty technicznie, praworządny i przewidywalny, a przede wszystkim kraj, który ma bardzo dobry system kontroli żeglugi: morskie posterunki techniczne, codzienny lot samolotu z radarem
wypatrującym, czy coś się nie dzieje itp. Kontrolę nad rurociągiem sprawować będą więc Szwedzi, a Putin zaoszczędzi na wysyłaniu swoich samolotów i statków.
Gazociąg Północny, czyli rura, którą Putin i
Merkel kładą na dnie Bałtyku, aby przesyłać nią ruski gaz do ogrzewania niemieckich tyłków, zwiększy bezpieczeństwo energetyczne całej Europy, w tym także Polski. UE lada chwila wymusi na wszystkich,
także na nas, cioci Angeli i wujku Włodku, budowę tzw. interkonektorów, czyli czegoś w rodzaju "przejść granicznych" na gazociągach, które pozwalają w razie czego się do niego "wpiąć". W dalszej
perspektywie UE chce bowiem połączenia całej Europy w jeden system gazowy. Taki interkonektor na Gazociągu Północnym będzie w okolicach Szczecina. Jak nam zabraknie gazu, który czerpiemy od ruskich
rurociągiem naziemnym, bo np. na Białorusi wybuchnie wojna domowa albo go terroryści wysadzą - podciągniemy rurkę do takiego interkonektora i zassiemy.
Nasze popiskiwania w sprawie rury to czysta
błazenada.