Dzięki wsparciu południowego wiatru udało się wypchnąć połamaną krę z jeziora Dąbie, na które wpływają teraz kawałki
lodu z Odry. Rzeka jest już od niego wolna na odcinku ponad 50 km, ale lodołamacze nadal walczą na niej z wyjątkowo dużym zatorem lodowym.
Dzięki stosunkowo wysokim temperaturom akcja lodołamania
trwa w tym tygodniu beż przerwy. W poniedziałek i wtorek prace skupiały się na jeziorze Dąbie.
- W prognozach była mowa, że będą wiatry południowe, więc chciałem je wykorzystać - mówi Andrzej Kreft,
dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Szczecinie. - Udało się: we wtorek wiał dość silny wiatr z tego kierunku, który pomógł wypchnąć część kry na tor wodny Szczecin - Świnoujście. Dzięki temu
cały lód pokruszony wcześniej na Odrze wszedł do jeziora Dąbie.
Wczoraj rano wolne od lodu lustro wody na rzece miało 50 kilometrów długości. W rejonie Zatoni cztery lodołamacze - dwa największe
polskie i dwa niemieckie - ż trudem zmagały się jednak z olbrzymim zatorem lodowym. Do godz. 14 udało im się pokruszyć tylko trzy kilometry, gdyż lód miejscami sięga tam do samego dna.
- Lodołamacze
wchodzą w niego na 20 metrów, cofają się, rozpędzają i znowu wszystko trzeba powtórzyć. Niestety, nie udało się dojść do Bielinka, bo tam mamy przekroczone stany alarmowe. Trzeba będzie teraz szybko iść w
górę, żeby zdążyć przed większymi roztopami - podkreśla dyrektor Kreft.