- Możecie zatrudnić osoby, które mają duże doświadczenie zawodowe ze stoczni, a z drugiej strony miały tyle odwagi,
żeby zdobyć nowy zawód - zachodniopomorskich przedsiębiorców przekonywał we wtorek Andrzej Głowacki, prezes szkoleniowej firmy DGA. Nie było jednak widać wśród nich zapału do przyjmowania nowych
pracowników.
Z danych przedstawionych przez DGA, które zajmuje się szkoleniami i pośrednictwem pracy dla stoczniowców, wynika, że wbrew obiegowym opiniom przy produkcji w stoczni zatrudnionych
było ok. 60 proc. załogi, a pozostałe 40 proc. stanowiły osoby zajmujące się jej obsługą i administracją.
- Budowany statek to pływające miasto, na który docierały elementy wyposażenia kabin,
elektrownie, oczyszczalnie ścieków itp. - podkreślał Andrzej Głowacki. - Byliśmy zdziwieni, jak wiele różnych umiejętności mają pracownicy stoczni. Nie mówi się o potencjale intelektualnym stoczni.
Tymczasem byli tam świetni technolodzy, konstruktorzy, których możecie wykorzystać do zarządzania swoimi firmami.
Najliczniejszą grupę wśród byłych stoczniowców stanowią osoby bezpośrednio związane
z procesem produkcji: spawacze, monterzy kadłubów, malarze-konserwatorzy i monterzy ślusarskiego wyposażenia okrętów. Są tu też osoby posiadające niszowe kompetencje, jak np. frazer, grawer, kowal,
elektromonter czy hartownik.
Przedstawiciele DGA twierdzili też, że kwalifikacje byłych pracowników stoczni podniosły organizowane przez nich szkolenia, po których duża część z nich zyskała nowe
zawody. Reprezentantki urzędów pracy opowiadały natomiast o rożnych formach dofinansowania dostępnych dla firm przyjmujących do pracy bezrobotnych stoczniowców. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Szczecinie
jest ich w tej chwili zarejestrowanych 1355.
Żaden przedsiębiorca nie zadeklarował jednak, że jest gotowy zatrudnić jakichś byłych pracowników stoczni.
Prezes Głowacki przyznał, że trudno
zachęcić do przyjmowania nowych osób pracodawców, którzy niedawno jeszcze zwalniali swoich pracowników, ale niedługo na rynku pracy powinno być lepiej. - Mamy świadomość, że państwo liżecie rany po
kryzysie i jesteście bardziej zainteresowani podwykonawcami i elastycznymi formami zatrudnienia - mówił do uczestników spotkania.
Jego przebieg rozczarował stoczniowych związkowców. - Usłyszeliśmy
od przedstawiciela Urzędu Miasta, że inwestorzy, którzy chcą uruchamiać produkcję, są kierowani poza miasto. Jak w takiej sytuacji możemy mówić o znajdowaniu miejsc pracy dla stoczniowców w Szczecinie? -
zarzucał Jacek Kantor, przewodniczący stoczniowej S 80.