O szybkie zakończenie trwającej już 9 lat upadłości rybackiego "Gryfa" zaapelował wczoraj wojewoda
zachodniopomorski. Wcześniej przyszli do niego przedstawicielami ponad 1000 byłych pracowników firmy, którzy swoje nieodzyskane płace wraz z odsetkami szacują na ok. 10 milionów złotych.
Upadłość
Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "Gryf" została ogłoszona w 2001 r. W trakcie jej trwania sprzedany został majątek firmy, jednak do dzisiaj byli pracownicy "Gryfa" nie
odzyskali niewypłaconych płac i dodatków dewizowych. Niedawno okazało się, że syndykowi brakuje nawet pieniędzy na dokończenie upadłości.
Wczoraj przedstawiciele poszkodowanych rybaków rozmawiali o
swojej sytuacji z wicewojewodą Andrzejem Chmielewskim. Powtórzył on, że na podstawie Kodeksu cywilnego Skarb Państwa nie odpowiada za długi upadłego przedsiębiorstwa państwowego. Po spotkaniu wysłał
jednak pismo do prezesa Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum, któremu podlega syndyk "Gryfa". Pisze w nim, że długotrwała i skomplikowana upadłość powoduje ogromne niezadowolenia, skargi i petycje byłych
pracowników, które są kierowane do niego jako do organu założycielskiego przedsiębiorstwa. Apeluje też o wzmożenie nadzoru nad przebiegiem tej upadłości i przekazanie wszelkich informacji dotyczących
możliwości jej zakończenia.
- Pałeczka jest po stronie wybranego przez sąd syndyka, którego nadzoruje sędzia komisarz i wojewoda ma związane ręce - przyznaje Andrzej Chmielewski. - Ostatnio syndyk
złożył wniosek o umorzenie procesu upadłości, ale wiele spraw jest jeszcze nie zakończonych. Syndyk wykazuje w bilansie, że ma 9 mln zł aktywów. Z uzyskanych od niego informacji wynika, że one są
nieściągalne, więc powinien je umorzyć. Wtedy można by także umorzyć postępowanie upadłościowe. Jeżeli nie ma pieniędzy na jego kontynuowanie, to syndyk powinien zwrócić się do Ministerstwa Skarbu Państwa
o środki na tę upadłość.
Byli pracownicy "Gryfa" twierdzą, że te 9 mln zł aktywów to należności za czarterowanie trawlerów "Gryfa", których nie zapłaciła podejrzana ukraińsko-rosyjska
firma. Nadal mają jednak nadzieję na odzyskanie swoich pieniędzy.
- Wiele osób posiada prawomocne wyroki sądu pracy stwierdzające ich należność jeszcze przed ogłoszeniem upadłości - podkreśla
Zdzisław Piekarz, szef Związku Zawodowego Marynarzy i Rybaków Kontraktowych. - Przez 9 lat nic nie można było zrobić, bo trzymało nas prawo upadłościowe. Będziemy czekać na ogłoszenie końca tej upadłości.
Wtedy niedokończone sprawy wrócą do Wydziału Skarbu Państwa Urzędu Wojewódzkiego, który będzie je musiał jakoś zamknąć.