Wygląda na to, że trzeba się pogodzić z myślą, iż obok prestiżowego miejsca spotkań, jakim ma być
szczecińska Łasztownia, będzie odbywał się przeładunek mrożonej ryby, po drogach będą jeździły TIR-y, a do nabrzeża oprócz turystycznych wycieczkowców zacumują też drobnicowce. To efekt kompromisowych,
jak twierdzi prezes Portu Rybackiego Gryf, zapisów w planie zagospodarowania przestrzennego. Prezes Antonowicz uważa, że bez problemu obok chłodni powstanie kultura "przez duże K". Wtóruje mu
wiceprezydent Krzysztof Nowak twierdząc, że miasto zrobiło co mogło, by przejąć "Gryf". A skoro się nie udało, to niech będzie jak jest.
Problem w tym, że dotąd szukano najprostszych rozwiązań,
typu komunalizacja spółki. Od początku twierdziłem, że to prawnie niemożliwe - wiceprezydent Nowak uwierzył dopiero ministrowi. A przecież można było stworzyć spółkę "Gryfa", Zarządu Portu i miasta
jak proponował b. prezes portu rybackiego Krzysztof Derbiszewski. Skomplikowana konstrukcja dawała szansę wyjścia z impasu, uwolnienia cennych dla gminy gruntów i rozwoju coraz lepiej radzącej sobie
spółki chłodniczej.