KUTER ŚWI-47, który we wtorek nabierał wody 30 mil morskich na północ od Kołobrzegu, jest już w porcie. Przyholowała go
prywatna kołobrzeska jednostka "Passat". Zestaw, który zawinął do portu o 4.15 w nocy, był asekurowany przez statek ratowniczy "Szkwał". 4-osobowa załoga kutra, na którym wykryto przeciek, jest
cała i zdrowa. Skończyło się na strachu.
Przypomnijmy, że we wtorek koło południa służby ratownicze otrzymały sygnał o przecieku. W rejon, gdzie nastąpiła awaria, wysłano statki ratownicze, które
mimo trudności związanej z koniecznością pokonania zatoru lodowego dotarły na miejsce. Za pomocą pompy jednego z nich usunięto zbierającą się w kadłubie wodę. Mimo propozycji szyper kutra odmówił
przyjęcia holu z SAR-owskiego "Szkwału". Poprosił za to o pomoc prywatną jednostkę "Passat", która na co dzień stacjonuje w Kołobrzegu. Późnym wieczorem holownik dotarł do rybaków. Z uwagi na
sztormową pogodę powrót do portu trwał prawie 9 godzin. W Kołobrzegu kuter wyładował rybę, którą miał w ładowniach. Przed kolejnym wyjściem w morze ŚWI-47 musi zostać naprawiony i przejść inspekcję. Przez
cały czas trwania akcji poza eskortą statku ratowniczego w pogotowiu czekał śmigłowiec.
W razie potrzeby miał on podjąć rybaków. Na szczęście szyper Waldemar Krupiński wraz z załogantami Andrzejem
Klimowiczem, Krzysztofem Krupińskim i Andrzejem Tylką nie musieli z niego skorzystać.
- Nie zazdroszczę kolegom ze Świnoujścia tej przygody - mówi kołobrzeski rybak Lech Bezruczko. - Teraz zimą praca
na morzu jest wyjątkowo ciężka. Poza niski mi temperaturami dokuczliwe są
sztormy. Wiele kutrów wychodzi jednak w morze. Armatorzy, którzy wylosowali zezwolenia na połów dorsza, chcą wykorzystać szansę
na dobre brania. Trzeba przecież jakoś zarabiać.