Wczoraj na Odrze i jeziorze Dąbie rozpoczęła się oczekiwana od dawna akcja lodołamania. Umożliwiło ją ocieplenie, dzięki
któremu świeżo pokruszona kra nie zamarza od razu i może spływać.
Lodołamanie rozpoczęło się równocześnie w dwóch kierunkach - na jeziorze Dąbie oraz na Odrze - na północ w kierunku Widuchowej. W
tym drugim przypadku lodołamaczom udało się pokonać odcinek ok. 8 kilometrów. Następnie zatrzymały się przed największym na rzece zatorem lodowym, skąd zostały wycofane do wsparcia mniejszych jednostek na
jeziorze Dąbie. Niestety, po drodze na dłużej zatrzymały je problemy z podniesieniem zwodzonego mostu kolejowego (klapowego) w szczecińskich Podjuchach. W końcu jednak udało się unieść jego przęsło i
jednostki mogły dotrzeć na jezioro.
- Lodołamacze pracują na nim po to, by gdzieś zmieściła się nam połamana kra lodowa - wyjaśnia Andrzej Kreft, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w
Szczecinie. - Na Dąbiu były problemy z grubością pokrywy lodowej, która wynosi 40-50 cm. Małym lodołamaczom jest tam ciężko, dlatego przegrupowałem im do pomocy dwie największe jednostki.
Jak się
jednak okazuje, samo połamanie kry na Dąbiu może nie wystarczyć, żeby zapewnić jej swobodny odpływ. Załogi pracujących tam lodołamaczy stwierdziły bowiem, że pokrywa lodowa jest także na Odrze poniżej
jeziora, ale są to już wody podległe administracji morskiej.
- Dzwoniłem już w tej sprawie do Warszawy. Może minister infrastruktury podejmie tu jakieś działania - mówi dyrektor Kreft.
Dziś do
akcji lodołamania na Odrze powinny się włączyć jednostki niemieckie, które współdziałają z polskimi lodołamaczami na podstawie międzypaństwowej umowy. Wspólnie mają kruszyć lód na kolejnym odcinku rzeki.
Jeżeli w nocy mróz zetnie świeżo połamaną krę na jeziorze Dąbie, jej ponownym łamaniem powinny się zająć trzy mniejsze lodołamacze.
Zagrożeniu powodziowemu w kraju poświęcona była wczorajsza narada u
premiera Donalda Tuska. Wynika z niej, że jak na razie stany alarmowe zostały przekroczone tylko w jednym miejscu na Odrze. Sytuacja może się jednak stać groźna, gdyby nastąpiło teraz gwałtowne
ocieplenie. Pokrywa lodowa na rzekach hamowałaby wtedy odpływ olbrzymich mas wody z roztopów i mogłoby dojść do powodzi.