Zgoda Niemiec na ułożenie Gazociągu Północnego w rejonie wyłącznej strefy ekonomicznej tego kraju na dnie Bałtyku wywołała
obawy, że nasze porty staną się niedostępne. Niektórzy mówili o zagrożeniu dostaw do terminalu LNG w Świnoujściu. Okazuje się, że takiego niebezpieczeństwa nie ma. Problem może być później, ale nie dla
gazowców.
Gazociąg Północny - kontrowersyjna inwestycja koncernu Nord Stream - nadal budzi emocje. Jego budowa wydaje się już przesądzona, ale dyskusje wywołuje sposób ułożenia rurociągu. Federalny
Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu zezwolił na niezagłębianie rury w dnie morskim w rejonie niemieckiej wyłącznej strefy ekonomicznej. Po tej decyzji pojawiły się obawy, że gazociąg przecinający
tam trasę żeglugową do Świnoujścia spłyci ją, uniemożliwiając przejście gazowcom. Zareagowali m.in. politycy z naszego regionu. Senator Krzysztof Zaremba wysłał pismo do ministra spraw zagranicznych
Radosława Sikorskiego z prośbą o pilną interwencję urzędu niemieckiego. Wątpliwości wyrażał europoseł Sławomir Nitras. Posłowie PiS wezwali rząd do odwołania się od decyzji BSH.
Zamieszanie wywołały
różne - nie do końca sprawdzone - informacje dotyczące występujących na wspomnianej trasie głębokości. W ubiegłym tygodniu Urząd Morski w Szczecinie poinformował, że otrzymał - za pośrednictwem Biura
Hydrograficznego Marynarki Wojennej - szczegółowe dane od strony niemieckiej. Dyrektor Urzędu Morskiego oraz prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście przeanalizowali je wspólnie z wojewodą
zachodniopomorskim. Uznali, że głębokości występujące w miejscu przebiegu gazociągu, nawet w przypadku jego ułożenia na dnie, gwarantują bezpieczne dopłynięcie gazowcom. Mimo to będą przekonywać stronę
niemiecką do wkopania rury. Chodzi bowiem o zapewnienie warunków do wpłynięcia do naszych portów w przyszłości większym statkom (o zanurzeniu do 15 m).
Do świnoujskiego portu wiodą dwie trasy
żeglugowe. Obie przetnie planowany gazociąg. Trasa północna leży w niemieckiej wyłącznej strefie ekonomicznej. W miejscu skrzyżowania z gazociągiem głębokości wynoszą tam 16-17 m. Po ułożeniu rury na dnie
zmaleją o 1,5 m, czyli do 14,5-15,5 m. To wystarczy dla gazowców - największe mają maksymalne zanurzenie 12,5 m. Wymagany zapas bezpieczeństwa to 2 m. BSH zastrzegł w swoim pozwoleniu, że na potrzeby
przyszłej rozbudowy bałtyckich portów możliwe będzie domaganie się zagłębienia rury w tym miejscu (na długości 2,8 mil). Druga trasa żeglugowa, północno-zachodnia, leży na niemieckim morzu terytorialnym,
bliżej Rugii. Jest znacznie bardziej uczęszczana. W miejscu przejścia gazociągu głębokości wynoszą 14,7-15,6 m. Zgody na tę część inwestycji Nord Stream jeszcze nie uzyskał. Organem opiniującym jest w tym
przypadku Urząd Górniczy w Stralsundzie. Zażądał on od koncernu budującego gazociąg szczegółowej analizy żeglugowej. Nord Stream ma jeszcze ok miesiąca na jej przedstawienie.
- Strona niemiecka
zwróciła uwagę, że tu może być problem i gazociąg powinien być zagłębiony - stwierdził wojewoda Marcin Zydorowicz.
Dyrektor Urzędu Morskiego Andrzej Borowiec 4 lutego będzie w Stralsundzie przekonywać
administrację niemiecką do konieczności zagłębienia rurociągu.
- Chcę przedstawić nasze stanowisko i pokazać argumenty - powiedział A. Borowiec.
Prezes ZMPSiŚ Jarosław Siergiej podkreśla, że
trzeba zadbać o to, by w przyszłości do portu w Świnoujściu mogły wpływać największe statki - do 15 m zanurzenia.
- PŻM eksploatuje masowce, które mają 14,6 m zanurzenia i nie możemy dla takich statków
zamykać w przyszłości dostępu - zauważył J. Siergiej. - Naszym planem maksimum jest przekonanie Niemców do konieczności zagłębienia gazociągu (teraz lub później) w miejscu jego przejścia przez północną
trasę. Na zachodniej trasie warunków do żeglugi dla takich statków i tak się nie osiągnie, nawet po wkopaniu rury.