Ofert pracy przybyło, ale zatrudnienie udało się znaleźć tylko dla ok. 10 proc. stoczniowców. Prowadząca program
zwolnień monitorowanych firma DGA liczy, że lepsze efekty uda się osiągnąć dzięki otwartemu niedawno w Szczecinie Centrum Ofert Zatrudnienia. Związkowcy uważają jednak, że samo pośrednictwo nie rozwiąże
problemu tysięcy bezrobotnych.
Skuteczność pośrednictwa pracy od początku jest najsłabszym elementem programu zwolnień monitorowanych, który ma pomagać byłym stoczniowcom w znalezieniu
zatrudnienia. Z danych DGA wynika, że w połowie grudnia zatrudnienie miało tylko 355 spośród 3587 uczestników programu. Firma jest zobligowana do czerwca 2010 r. zapewnić pracę przynajmniej 20 proc. osób,
ale jej prezes Andrzej Głowacki deklaruje, że jest to możliwe w przypadku 60-80 proc. uczestników.
Dotychczasowe wyniki ma poprawić nowo utworzone w szczecińskich biurach DGA przy ul. Dąbrowskiego 38
(budynek Ornamentu) Centrum Ofert Zatrudnienia. Jego pracownicy zostali podzieleni na trzy zespoły. Pierwszy pozyskuje oferty pracy bezpośrednio od pracodawców. Drugi zdobywa je z internetu, ogłoszeń
prasowych, agencji pracy tymczasowej i powiatowych urzędów pracy. Ostatni zespół zajmuje się przedstawianiem ofert stoczniowcom.
- Dotychczas czekaliśmy na nich, ale okazało się, że tylko grupa
ok. 1500 osób była tu aktywna - twierdzi Jarosław Lasecki, dyrektor biura DGA w Szczecinie. - Pozostali nie odwiedzili jeszcze pośrednictwa pracy. Dlatego zapraszamy teraz beneficjentów na spotkania.
Nawet jeśli nie mamy ofert zgodnych z deklaracjami danej osoby, to rozmawiamy z nią o innych propozycjach pracy. Na pewno zmniejszyły się oczekiwania płacowe uczestników programu, którzy w lecie chcieli
zarabiać 5-6 tys. zł brutto, a teraz akceptują kwoty 2-3 tys. zł brutto. Zainteresowanie jest większe, gdyż ostatnia grupa stoczniowców przestała już otrzymywać świadczenia - uważa dyrektor.
DGA
ocenia, że po uruchomieniu centrum pojawiło się sporo nowych ofert pracy.
- Jest to po części efekt zmian organizacyjnych, ale może wynikać także z tego, że ruszył się rynek pracy. Przedsiębiorstwa
mówią o nowych wygranych przetargach i poszukują ludzi do pracy. Znowu pojawiają się też oferty od zagranicznych firm, które wcześniej zatrudniały Polaków poza krajem - twierdzi Jarosław Lasecki.
Związkowcy uważają jednak, że samo pośrednictwo nie rozwiąże problemu tysięcy bezrobotnych stoczniowców.
- Potrzebne jest jeszcze wsparcie dla pracodawców, którzy będą chcieli ich zatrudniać, np.
w ramach specjalnej strefy ekonomicznej. Jeżeli nie uruchomimy majątku postoczniowego, to nikt tu miejsc pracy z rękawa nie wyjmie - ocenia Krzysztof Fidura, szef stoczniowej "Solidarności" w
Szczecinie.