Ogarnijcie to wyobraźnią: od zera, za kasę idącą w setki milionów euro, budujemy na plaży port po to, aby zawijał
do niego jeden średniej wielkości statek w miesiącu!
Spróbowałem sobie wyobrazić, jaki komentarz mógłby przeczytać Andrzej Łapicki, gdyby dalej kręcono Polską Kronikę Filmową, a jej ekipa
przyjechała na miejsce budowy gazoportu do Świnoujścia.
O nowym to porcie piosenka
Brzmiałoby to zapewne tak: Ruszyła najważniejsza inwestycja IV RP Gazoport w Świnoujściu. To sztandarowy
pomysł rządu premiera Jarosława Kaczyńskiego. Pomysł godnie kontynuuje jego następca w fotelu premiera - Donald Tusk. Na piaszczystej plaży niedaleko świnoujskiego osiedla Warszów pojawiły się pierwsze
brygady miernicze, pierwsze maszyny i pierwsi robotnicy. Budowę rozpoczęto od wykarczowania kilku hektarów lasu. Trwa właśnie wyciąganie ostatnich pniaków i korzeni z ziemi. W ten właśnie sposób
przygotowuje się infrastrukturę na placu budowy do rozpoczęcia pierwszych poważnych prac budowlanych. Budowa ma się zakończyć do 30 czerwca 2014 r.
Prezydent miasta Świnoujście Janusz Żmurkiewicz też
jest zadowolony. Przez kilka najbliższych lat miasto dostanie w ratach 30 mln zł rekompensaty za wycięte drzewa.
Inwestorem, do którego należy zadanie wybudowania terminalu oraz jego późniejsza
eksploatacja, jest spółka Polskie LNG z siedzibą w Warszawie. Władze spółki doskonale zdają sobie sprawę, że aktywność firmy będzie przez długie lata związana ze Świnoujściem i jego mieszkańcami. Dlatego
zależy im na zaangażowaniu się w życie lokalnej społeczności, zwłaszcza poprzez wsparcie inicjatyw związanych z edukacją oraz rozwojem dzieci i młodzieży. Bo dzieci i młodzież są przyszłością tego regionu
i całego kraju. Być może niejeden młody mieszkaniec pobliskiego Warszowa zdecyduje się na podjęcie nauki w kierunku związanym z eksploatacją gazoportu i za kilkanaście lat znajdzie w nim pracę.
Ucieczka do morza
Gdy na placu budowy przyszłego gazoportu wyciągam aparat, po kilku minutach podbiega facet w gumofilcach i czapce uszatce z okrzykiem: Tu jest zakaz fotografowania. Po chwili
rozmowy się uspokaja, choć czujnie spogląda na nietutejsze tablice rejestracyjne samochodu.
- Bo zarząd boi się zielonych, że przyjadą i się do drzew przypną - wyjaśnia. - Poza tym na dzielnicy wrze.
W Warszowie, liczącej 7 tysięcy mieszkańców niewielkiej rybacko-stoczniowej dzielnicy Świnoujścia, faktycznie wrze. Padają głosy o blokowaniu placu budowy, urządzeniu referendum, a nawet pisaniu skarg
do Strasburga. Że oto kilka lat wcześniej zdecydowano, że za oknami domów mieszkańców rząd zbuduje wielką bombę, a dopiero później zacznie pytać, czy wiedzą, co robić i gdzie spierdalać, gdy bomba
wybuchnie. Bo gdyby, nie daj Boże, to strefa rażenia wynosi ok. 1100 m, a oni są w tej strefie. Co prawda gaz LNG jest paliwem, które nie wybucha, ale pobożnego poznać po "nie daj Boże".
Do
Warszowa prezes Polskiego LNG Zbigniew Rapciak pojechał z gospodarską wizytą 26 listopada 2009 r. Spotkał się z dyrektorami warszowskich szkół. Obiecał doposażenie salek komputerowych i pracowni
językowych. Do żywego wkurwiło to ludzi, którzy chcieliby wygarnąć prezesowi.
- Wcześniej była mowa o kompleksie sportowym z basenem, boiskami, kortem tenisowym i bieżnią, a ma się kończyć nasadzeniem
kilkunastu drzewek i kredkami dla szkoły - mówi jeden z oburzonych mieszkańców.
- Niech spieprzają z tym ich gazoportem. Nie chcemy bomby za oknami - mówi inny.
- A co z zagrożeniem terrorystycznym
dla takiej inwestycji? Przecież jesteśmy na wojnie w Iraku i Afganistanie i ktoś ten gazoport może próbować wysadzić - pyta następny.
Ludzie powołali więc Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Prawobrzeża
Świnoujścia.
Jedno jest pewne. Gdyby faktycznie, nie daj Boże, to z Warszowa nie będzie jak i którędy uciekać. A żadna straż i pogotowie prędko tam nie dojadą, Warszów położony jest na wyspie Wolin.
Tamtejszy posterunek straży pożarnej to trzech strażaków-ratowników. Aby dotrzeć do centrum Świnoujścia (na wyspie Uznam), trzeba pokonać Świnę - cieśninę, która rozdziela obie wyspy. Świnę można pokonać
tylko w jeden sposób - promem. To opóźniłoby ewentualną akcję ratowniczą o 30 minut do godziny. Tunelu pod Świną łączącego obie wyspy nie wybudowano, choć pomysł taki zgłaszał już w 1947 r. pierwszy
polski prezydent Szczecina Piotr Zaremba. Na początku 2009 r. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad opracowała studium wykonalności inwestycji. Na jego wykonanie brak jednak pieniędzy w państwowym
budżecie. Koszt tunelu to 1,3 mld zł. Wątpliwe, czy spółka Polskie LPG wyasygnuje na to kasę, skoro nawet obiecanego basenu nie chce wybudować.
Antyputinowska barykada
Rząd Donalda Tuska
(który szuka oszczędności, gdzie może, a może najbardziej w naszych kieszeniach) powinien jak najszybciej wycofać się z budowy gazoportu pod Świnoujściem. Jest czas. Na razie w ramach budowy terminalu
jeszcze nie wydano większych pieniędzy. Ot, wykarczowano trochę lasu przy świnoujskiej plaży.
Podjęta w roku 2006 przez Jarosława Kaczyńskiego decyzja o budowie gazoportu w Świnoujściu była decyzją
podwójnie polityczną i podwójnie głupią.
Głupią dlatego, że w ogóle zdecydowano się na takie rozwiązanie. Terminal na polskim Wybrzeżu miał być sposobem na dywersyfikację dostaw gazu, czyli zapewnienie
Polsce gazu z zagranicy innej niż Rosja. Krótko mówiąc, decyzja była przejawem rusofobii, z której zarówno jeden brat Kaczyński, jak i drugi brat Kaczyński są znani. W zamyśle miało to wyglądać tak:
Putin, ty diable rogaty, jak nam zakręcisz kurek z gazem albo podniesiesz cenę, to będziemy ciągnąć gaz od innych, bo mamy gazoport. Owszem, do jednego takiego przypadku szantażu w Europie doszło. Turcja
wybudowała gazoport do odbioru 3 mld metrów sześciennych gazu, aby zmusić Rosję do obniżenia ceny. Jednak rząd turecki jasno zapowiedział, że budowa nie będzie przynosić zysków. Dzięki budowie gazoportu w
Świnoujściu Polska może potencjalnie odbierać ok. 5 mld metrów sześciennych gazu. Tylko że... jedyny na razie kontrakt na dostawy skroplonego gazu ziemnego LNG do Polski złożyło Polskie Górnictwo Naftowe
i Gazownictwo - obejmuje on dostawę 1,5 mld metrów sześciennych rocznie. To powoduje, że budowa jest nieopłacalna z ekonomicznego punktu widzenia. Tylko nikt tego wyraźnie nie powiedział. Przecież dopiero
co Waldemar Pawlak podpisał z Rosją umowę na dostawę gazu. Cokolwiek by powiedzieć o tych negocjacjach, to efekt jest taki, że mamy właśnie świeżutki i jeszcze pachnący atramentem kontrakt z Władimirem
Władimirowiczem na następnych 15 lat na 10 mld metrów sześciennych rocznie (nasze roczne zapotrzebowanie wynosi ok. 17 mld metrów sześciennych, z tego ok. 4 mld mamy z własnych źródeł).
Kolejny
port martwy, ale polski
Pani rzecznik Polskie LNG sp. z o.o. Justyna Bracha-Rutkowska na nasze zapytanie, ilu zawinięć statków do gazoportu spodziewa się firma, aby jej się to kalkulowało,
odpowiedziała, że "w początkowej fazie eksploatacji terminalu - w skali roku - przewidywanych jest 10-12 równomiernie rozłożonych zawinięć tankowców m.in. typu Q-Flex o pojemności od 210 tys. do 217
tys. m sześciennych gazu". Jeden w miesiącu, a nawet mniej, statek średniej wielkości.
Po drugie, decyzja jest głupia dlatego, że wybrano takie, a nie inne miejsce. Jarosław Kaczyński, decydując o
budowie gazoportu, dał się namówić Joachimowi Brudzińskiemu, który jest ze Szczecina, i kazał ulokować gazoport pod Świnoujściem, choć pierwotny pomysł zakładał, że będzie on w Gdańsku. Kaczyński
zaakceptował Świnoujście z ochotą, bo to przede wszystkim nie kolebka znienawidzonego Tuska i Platformy Obywatelskiej, jaką jest Gdańsk.
Budowa w Świnoujściu od zera na plaży (przy okazji jedne z
piękniejszych plaż na Wybrzeżu zostaną zniszczone) wiąże się przede wszystkim z potrzebą wybudowania gigantycznego, liczącego 3 km falochronu oraz pogłębienia toru wodnego. Poza tym wiąże się z
koniecznością przebudowy całego polskiego systemu gazowego - na północnym zachodzie Polski średnica rur jest zbyt mała, trzeba więc będzie budować rurociągi, które połączą gazoport z resztą kraju.
Postawienie trzech olbrzymich 60-metrowych betonowych zbiorników na gaz to przy tym betka.
Wybierając Gdańsk, część kosztów by odpadła. Jest tam falochron oraz gotowy zindustrializowany kawałek
nabrzeża nadający się do postawienia gazoportu. Na dzisiaj koszt budowy samego gazoportu obliczany jest na od 500 do 700 mln euro, z czego sam falochron pochłonie 300 do 400 mln euro. Budowa gazociągu
przesyłowego do gazoportu, rozbudowa sieci gazociągów w północno-zachodniej Polsce to dalszy koszt ok. 1 mld euro.
Zwolennicy budowy gazoportu mają niezmiennie jeden jedyny argument, jaki przemawia za
wydawaniem tej kasy: No, dobrze, ale co będzie, jeśli Putin, pomimo podpisania umowy, jednak zakręci nam kurek i Polskę ogarnie zimno? Wtedy port będzie jak znalazł.
Antypolonizm Putina jest znany. Ten
car na złość Kaczyńskiemu i Tuskowi może stale puszczać gazy, żebyśmy tylko zmarnowali wetknięte w piasek miliardy euro.