Rozmowa z Andrzejem Głowackim prezesem zarządu spółki Doradztwo Gospodarcze DGA SA
- Firma, którą pan kieruje, od końca lutego br. realizuje projekt wsparcia dla pracowników sektora budownictwa okrętowego, dotkniętych negatywnymi skutkami restrukturyzacji, a zakończenie procesu
zwolnień w Stoczni Gdynia SA oraz Stoczni Szczecińskiej Nowej Sp. z o.o. nastąpiło w końcu maja 2009, więc dlaczego sytuacja zrobiła się alarmująca dopiero teraz?
- Złożyło się na to kilka
czynników. Stoczniowcy - w większości - kochają stocznie, z którymi byli związani zawodowo od lat, byli przekonani, że tam wrócą, że znajdzie się inwestor, który będzie budował statki. Odejście z pracy
wielu traktowało jak nieoczekiwany urlop na korzystnych warunkach - otrzymali liczące się kwoty odszkodowań, jeszcze przez 6 miesięcy wypłacano im świadczenia, zachowali wszelkie uprawnienia socjalne.
Uczestniczący w szkoleniach wybierali przede wszystkim specjalizacje pozwalające im podnieść kwalifikacje w zawodach przemysłu stoczniowego. Dopiero od 1 września zaczęło do nich docierać, że powrót do
stoczni jest mało prawdopodobny, a od 1 grudnia utracą prawo do zasiłków.
- Wtedy zacznie się dramat?
- Może nie dla wszystkich. Trudno w tej chwili przesądzać o skali zjawiska.
Faktem jest, że istniejące przepisy nie zachęcały do większej aktywności w szukaniu pracy. Jeśli człowiek miał zapewnione przez 6 miesięcy świadczenia, które tracił w momencie oficjalnego podjęcia pracy,
starał się to wykorzystać, czyli zaklepywał sobie pracę od 1 grudnia 2009 czy 1 stycznia 2010. Dopiero I kwartał 2010 da obiektywną odpowiedź na pytanie, jak duże jest bezrobocie wśród byłych pracowników
stoczni - gdyńskiej i szczecińskiej.
- A jak wygląda sytuacja na rynku pracy w tych miastach?
- Zacznijmy od tego, że do dnia 31 maja br. pracę straciło 3977 osób w Stoczni
Szczecińskiej, z tego 3580 przystąpiło do Programu Zwolnień Monitorowanych, w Gdyni to odpowiednio 5125 i 4399 osób. Taką liczbę byłych pracowników stoczni mamy pod opieką. Sytuacja na rynku pracy w tych
dwu miejscach kształtuje się odmiennie. Stopa bezrobocia na 30 czerwca 2009 r. według danych urzędów pracy wynosiła w Gdyni 3,1 proc., w pobliskim Sopocie 2,3, gorzej w Szczecinie - 6,3 proc. Nie
zapominajmy jednak, że ten stan się wkrótce zmieni, że w stoczniach pracowali też ludzie z terenów przyległych do tych miast i że przemysł stoczniowy dawał pracę licznym firmom kooperującym.
-
Co dla byłych stoczniowców zrobiła i jeszcze zrobi firma, którą pan kieruje?
- Program Zwolnień Monitorowanych, rozpoczęty w końcu lutego br., trwać będzie do końca I półrocza 2010. Wyodrębniłbym
w nim trzy najważniejsze działania: doradztwo zawodowe, szkolenia ukierunkowane na podnoszenie lub zmianę kwalifikacji, pośrednictwo pracy, czyli pomoc w znalezieniu nowego miejsca zatrudnienia.
- Od czego zaczynacie?
- Od doradztwa. To trzy spotkania (łącznie 8 godzin) z jednym podopiecznym. Ich celem jest przygotowanie tej osoby do samodzielnego poruszania się na współczesnym rynku
pracy. Analizuje się nie tylko posiadane przez nią kwalifikacje, ale także inne zainteresowania i zdolności. Bada się dostępne miejsca pracy, radzi w jaki sposób poszerzyć i podnieść kwalifikacje. Pomaga
się podjąć decyzję o wyborze typu szkolenia. Jak już mówiłem, do końca sierpnia br. osoby zwolnione ze stoczni wprost nie wyobrażały sobie pracy gdzie indziej, a prasa czy inne publikatory wręcz nas
obśmiewały, że proponujemy zmianę zawodu. Ostatnio to się zmieniło. Ludzie myślą realnie i np. monter robi prawo jazdy na tiry czy autobusy, a pracownicy administracyjni uczą się grafiki komputerowej.
- W ten sposób przechodzimy do działu szkolenia...
- Do połowy listopada każda osoba otrzyma propozycję udziału w szkoleniach, które trwać będą w większości do końca I kwartału 2010 roku.
Dzielimy je na indywidualne i grupowe. Te pierwsze dotyczą osób, które zdecydowały się na studia podyplomowe lub kierunki specyficzne np. kurs pielęgniarza czy florystyki. Są to również kierunki dla osób
zamierzających założyć własną działalność gospodarczą. Szkolenia grupowe to bardziej standardowe kierunki, jak na przykład kurs spawania czy kurs grafiki komputerowej.
- Wreszcie nadchodzi
moment, że zdobytą wiedzę i umiejętności trzeba wykorzystać w praktyce...
- W tym też staramy się pomagać. Najpierw uświadomić naszym podopiecznym, jak wygląda specyfika dzisiejszego rynku pracy:
że pracodawcy wymuszają większą efektywność, że są zainteresowani podwykonawcami, pracownikami zatrudnionymi na okres próbny, czas określony, a także z agencji pracy tymczasowej, że preferują osoby i
zespoły pracowników gotowych podjąć zadanie za określone wynagrodzenie.
- Czy współpracujecie też z pracodawcami?
- To oczywiste. Spotkania z przedsiębiorcami oraz stowarzyszeniami
pracodawców są stałym i ważnym elementem naszych działań. Współpracujemy na bieżąco z wszystkimi większymi stowarzyszeniami, także z Regionalną Izbą Gospodarczą Pomorza, w której siedzibie właśnie
rozmawiamy. Propozycję dla przedsiębiorców, dotyczącą elastycznych form zatrudnienia, skierowaliśmy do kilkuset pracodawców Pomorza, a 22 września odbyło się w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku
X posiedzenie Pomorskiej Rady Przedsiębiorczości, kierowanej przez jej przewodniczącego Zbigniewa Canowieckiego. Uczestniczyli w obradach szefowie związków pracodawców. Poinformowałem, że aktualnie
Agencja Rozwoju Przemysłu SA i DGA SA opracowują formułę formalną i prawną, która umożliwi pracodawcom w sposób elastyczny zatrudnianie byłych pracowników stoczni. Wierzymy we wspólny sukces firm
powołanych przez byłych pracowników stoczni i lokalnych pracodawców.
- Dziękuję za rozmowę.