- Przetargi na majątek stoczni nie przyniosą większego efektu i statków w Szczecinie nie będzie się już budować -
oceniają ekonomiści. Osoby z dawnego kierownictwa zakładu wciąż mają jednak nadzieję, że to jeszcze nie koniec przemysł okrętowego w mieście.
Z ujawnionych przez Agencję Rozwoju Przemysłu
informacji wynika, że łączna kwota wadiów wpłaconych przez 3 inwestorów w przetargach na majątek Stoczni Szczecińskiej Nowej wynosi tylko 2,6 mln zł. Nie ma inwestora, który chciałby kupić cały majątek
produkcyjny stoczni. Wiadomo też na pewno, że nabywców nie znajdą najdroższe i niezbędne do produkcji stoczniowej działki z pochylniami i prefabrykacją.
Informacje te znowu rozbudziły dyskusję na
temat tego, czy w mieście jeszcze będzie się budować statki.
- W dającej się przewidzieć przyszłości stoczni w Szczecinie nie będzie - ocenia prof. Leonard Rozenberg, ekonomista z Zachodniopomorskiego
Uniwersytetu Technologicznego. - Jeżeli pan prezydent Krzystek apeluje w Warszawie o pieniądze na ratowanie Szczecina, to świadczy, że sytuacja jest bardzo poważna. Włożyliśmy w stocznie gigantyczne
pieniądze, ale zostały one wydane bez głowy. Gdyby tylko część z nich wykorzystać rozsądnie, to mielibyśmy dziś najnowocześniejsze stocznie w Europie. Niemcy także włożyli olbrzymie pieniądze w
restrukturyzacje swojego przemysłu okrętowego, tyle że mają najnowocześniejsze stocznie w Europie. Też z problemami szukają inwestora, ale nietrudno przewidzieć komu uda się go znaleźć - uważa profesor.
Zdaniem Lecha Jęczkowskiego, byłego szefa technologicznego Stoczni Szczecińskiej, dobrze stało się, że w przetargu nie dojdzie do rozparcelowania między różne firmy pochylni i prefabrykacji. - Z
niepokojem patrzę jednak, czy ktoś nie kupi malarni. Jest to bardzo istotna część, której brak mógłby zdekompletować stanowiącą technologiczną całość północą część stoczni. Dobrze, gdyby w przetargu
sprzedała się otoczka stoczni, bo na niej można uruchomić jakąś produkcję, która da ludziom pracę.
Uważa on, że nadal są szanse na odrodzenie przemysłu okrętowego w Szczecinie. - Mam nadzieję, że
rząd, środowisko samorządowe i techniczne oraz kooperanci się obudzą i coś tu razem zrobią. Lokomotywa gospodarcza, jaką jest stocznia, nie powinna być zmarnowana. Można ją odtworzyć na bazie holdingu
stoczniowego, o ile jego liderzy pozbędą się poczucia krzywdy. Rynek światowy za rok, dwa się obudzi i żeby na niego wtedy wejść, trzeba by się zacząć przygotowywać już teraz - przekonuje Jan
Jęczkowski.