W ostatni poniedziałek października minister od obrony narodowej Bogdan Klich ujawnił tzw. programy
modernizacyjne naszej bitnej armii do roku 2018. Przyszłością Marynarki Wojennej jest wcielenie jej do Morskiego Oddziału Straży Granicznej, dla którego będzie niewątpliwie wzmocnieniem. To właśnie
postulowaliśmy wielokrotnie. Jak niedawno pisaliśmy w "Napadajcie na Polskę" ("Nie" nr 26/09), MarWoja po prostu spisano na straty, bo w tej dziedzinie jesteśmy suwerenni, a Straży Granicznej nie
spisano, bo by nam Unia nie pozwoliła. Wcielenie to wynika z realiów programu Klicha. Minister jednak udaje, że buduje przepotężną flotę wojenną.
Jeden Gawron
Zaplanowano otóż, że do 2018
r. flota ma otrzymać okręty aż trzech różnych klas, ale tylko po jednej sztuce.
Będzie to więc po pierwsze najbardziej medialny okręt III RP - budowana od 2001 r. korwetofregata o wdzięcznej nazwie
Gawron. Korwetę tę budowano tak długo i z takim mozołem, że minister Klich ogłosił 2-letnie wakacje od jej budowy i przewidział wznowienie prac na 10-lecie położenia stępki, czyli na rok 2011. Ponieważ
bywa, że w "Nie" prognozujemy losy wojska, często nader trafnie, przewidujemy, że okręt ten zostanie ukończony mniej więcej w terminie, ale w innej postaci, niż pierwotnie zakładano. Nie będzie to
naszpikowana systemami bojowymi i elektroniką maszyna do niszczenia wszystkiego, co pływa nad i pod wodą, tylko patrolowiec na poziomie połowy ubiegłego wieku. To znaczy wyciągnie się z magazynów ruską
armatę zdjętą z jakiegoś zezłomowanego okrętu - słusznego kalibru, ale z celownikiem typu muszka plus szczerbinka - ładnie pomaluje, no i jakichś rybaków będzie można tym postraszyć.
Gawrona już widać,
nawet odbyło się tak zwane techniczne, czyli przejściowe, wodowanie (kadłub po spuszczeniu na wodę ponownie wciągnięto do hali) bez udziału prezydenta i premiera, a nawet ministra Klicha. Pozostałe dwa
"białe słonie" pozostają wirtualne.
Jeden Kormoran
Jeden ma jednak szansę zaistnieć - jest to tak zwany niszczyciel min typu Kormoran. Chodzi o to, że bez zbudowania i wcielenia go do
służby - co przewidujemy, nastąpi z małym poślizgiem, nieco po 2018 r. - w sprawie obrony przeciwminowej będziemy musieli uciec się pod opiekę bratnich flot Litwy, Łotwy albo Estonii. Nasze ostatnie trzy
pełnomorskie minowce są bowiem pamiątką po epoce rozkwitłego Gomułki i lada dzień się rozsypią. Kormoran jest prawdopodobnie na deskach konstruktorów.
Jeden podwodny
Ostatni "słoń"
nigdy nie wyjdzie z zanurzenia w głębinach tajemnicy wojskowej, bo to okręt podwodny. W naszej prognozie stawiamy na inteligencję posłów następnej kadencji, bo sprawa dotyczy kwoty rzędu 2 mld zł, a Klich
chce wydać 5 mld na całą marynarkę.
Okręt podwodny trzeba zbudować za granicą, nie da się tego zrobić w rozpisaniu na 15 i więcej lat, i nie wchodzą w grę żadne oszczędnościowe rozwiązania w rodzaju
ruska armata z magazynu. Ale najważniejsze pytanie, jakie trzeba postawić, to, po co Straży Granicznej okręt podwodny, szczególnie jeden? Jedno pociągnięcie ołówkiem i mamy 40 procent oszczędności...
Wspominany w artykule "Napadajcie na Polskę" przykład Danii, która przerobiła swoją flotę podwodną na muzea, i najnowszy Grecji, gdzie zerwano umowy na nowe podwodniaki, powinny być zaraźliwe jak
grypa.
Pozostałą część programu trzeba nazwać "reanimacyjną", bo opowiada o remontach kilku zabytkowych okrętów, przede wszystkim fregat Kościuszko i Pułaski podarowanych nam przez Amerykanów,
okrętów podwodnych podarowanych przez Norwegów i dwóch rakietowców, spadku po późnej PRL.
My w te remonty nie wierzymy, bo jeśli na przykład turbiny rakietowców mają pojechać do fabryki na Ukrainie, to
nie wrócą na czas, a planowane terminy kasacji reanimowanych okrętów są nieodległe. Okręty, z których wyjęto silniki na zawsze, nazywają się po marynarsku hulki.
Jedno muzeum
Jeszcze 3
lata temu po tak zwanym strategicznym przeglądzie obronnym przyszłość MarWoju malowano w cukierkowym różu właściwym dla przedwojennej Ligi Morskiej i Kolonialnej:
Potencjał marynarki wojennej w 2030
roku umożliwi prowadzenie skutecznych działań na obszarach wodnych, między innymi ochronę morskich linii zaopatrzeniowych i komunikacyjnych. Siły marynarki będą zdolne do tworzenia morskich zespołów
zadaniowych, udziału w takich zespołach oraz do transportu i zaopatrywania kontyngentów SIŁ EKSPEDYCYJNYCH (podkr. WK). Ponadto będą zdolne do rozpoznania obszarów morskich oraz strefy przybrzeżnej,
wsparcia ogniowego operacji lądowych, wsparcia operacji sił specjalnych, prowadzonych przeciwko obiektom morskim lub lądowym. Marynarkę Wojenną będą tworzyły siły okrętowe w składzie dywizjonów okrętów
bojowych i pomocniczych, siły lotnicze, w tym bezzałogowe środki rozpoznawcze, siły zwalczania okrętów podwodnych, ratownictwa oraz transportowe, a także brzegowe jednostki wsparcia i zabezpieczenia.
Te dywizjony i zespoły zadaniowe będą liczyły po jednym okręcie i jednym admirale do każdego, a wsparcia ogniowego udzieli jedna armata... Po rozparcelowaniu takiej marynarki (okręty do Straży
Granicznej, a Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy do lądowców, bo to ich wymysł i ich cele w Kaliningradzkoj Obłasti) zostanie Klichowi albo jego następcy tylko jeden problem - do-kończenie budowy Muzeum
Marynarki Wojennej, które powstaje w takim samym tempie i w takich samych mękach jak korweta Gawron (przełomem w najnowszej historii Muzeum Marynarki Wojennej był 5 kwietnia 2002 r., kiedy to uroczyście
rozpoczęto budowę jego nowej siedziby sic!).