Prace nad koncepcją uruchomienia produkcji na terenie stoczni przy udziale lokalnego samorządu wkraczają w decydującą
fazę. Niewiele uda się jednak zdziałać bez wsparcia rządu i uporania się z ograniczeniami stawianymi przez Unię Europejską.
W środę w Warszawie ma odbyć się spotkanie z udziałem ministra Michała
Boniego, przedstawicieli samorządowych władz wojewódzkich i miejskich oraz posła Longina Komołowskiego. Jego tematem będzie koncepcja odtworzenia produkcji na terenie stoczni przy zaangażowaniu samorządu.
Znajduje się ona wciąż w fazie luźnych idei, na której realizację różne pomysły ma zarówno prezydent Szczecina, jak i marszałek oraz inne osoby. Wyłania się jednak pewna ogólna idea. Na terenie stoczni
miałaby powstać specjalna strefa ekonomiczna, która preferencjami zachęcałaby do wejścia inwestorów. Prezydent miasta mógłby zastosować wobec nich zwolnienia podatkowe, a marszałek z unijnych pieniędzy
wspierać pracodawców tworzących miejsca pracy.
Zdaniem posła Komołowskiego, przy obecnej zapaści na rynku okrętowym i kryzysie w całej gospodarce są małe szanse, żeby w planowanym na 27 listopada
przetargu znalazł się inwestor z pieniędzmi i planami uruchomienia produkcji w stoczni.
- Dlatego już teraz trzeba rozpocząć pracę nad budowaniem równoległej koncepcji rozwiązania problemu. Dobrze,
gdyby strona samorządowa się w to zaangażowała, bo ma do tego odpowiednie narzędzia. Ta koncepcja nie ma jednak szansy powodzenia bez poważnego udziału strony rządowej. Musi ona wyraźnie powiedzieć, że
chce pracować nad odtworzeniem sektora okrętowego w Polsce przez udział np. Agencji Rozwoju Przemysłu i ustanowienie strefy ekonomicznej. Jak złożymy te elementy razem, to rysuje się obszar aktywnego
gospodarowania. Po zakonserwowaniu pochylni, bo w pierwszym etapie one prawdopodobnie pozostaną niewykorzystane, można z nimi poczekać na hossę - przewiduje Longin Komołowski.
Osoby zaangażowane w
tworzenie koncepcji przyznają, że problemem mogą okazać się obostrzenia postawione przez Brukselę. KE zgodziła się na sprzedaż stoczniowego majątku pod warunkiem, że w przetargach bez żadnych preferencji
trafi on w ręce prywatnych inwestorów. Potrzebne może więc być nowe rozwiązanie, które pozwoli zaangażować się w ten proces publicznym podmiotom.
Przy okazji rozmów o uruchomieniu produkcji na
terenie stoczni pojawia się też pytanie o to, w jakim stanie obecnie znajduje się jej majątek? Odpowiedzialny za jego utrzymanie Bogusław Adamski ocenia, że technologicznie jest on sprawny. - Mamy stan
osobowy wystarczający do tego, żeby na co dzień dbać o niego we właściwy sposób. Oczywiście trudno powiedzieć, co by się stało, gdyby w zimie było minus 30 stopni C. Przy normalnej szczecińskiej zimie
większego problemu nie widzę - zapewnia Adamski.