Limity połowów dorsza w Bałtyku w przyszły roku będą wyższe, a kary za nielegalne łowienie bardziej surowe. Wbrew
obawom ekologów Unia Europejska nie zdecydowała się na zmniejszenie rozmiarów ochronnych dorsza.
Zeszłotygodniowe posiedzenie Rady Ministrów Unii Europejskiej ds. Rybołówstwa wywołało olbrzymie
zainteresowanie, gdyż od jego decyzji zależały przyszłoroczne limity połowowe na Bałtyku.
Kwestia ilości
Odpowiedzialnym za rybołówstwo unijnym ministrom udało się w tej sprawie
porozumieć w Luksemburgu. Zdecydowali się oni zwiększyć limity połowowe bałtyckich dorszy. W przypadku stada wschodniego wzrosną one o 15 proc. do przeszło 51 tys. ton. Największa część tej puli, bo ponad
13,5 tys. ton, przypadnie polskim rybakom. Jeśli chodzi o stado zachodnie, wzrost jest już mniejszy, gdyż wyniesie 9 proc. Będzie na nim można odłowić 17,7 tys. ton ryb, z czego nasi rybacy mogą złapać
2,67 ton. W praktyce jednak łączna kwota połowowa dorsza dla Polski w 2010 r. jest mniejsza i wyniesie 13 tys. 226 ton. Nasz kraj musi bowiem odjąć 2,4 tys. ton od przyznanej mu puli w ramach kary za
przełowienie limitów tej ryby przed dwoma laty.
Ze zwiększenia limitów zadowoleni są zachodniopomorscy rybacy. Ich zdaniem z danych naukowych wynika jednak, że populacja dorsza w Bałtyku jest w na
tyle dobrej kondycji, iż wzrosty puli połowowej mogłyby być znacznie większe i nie wyrządziłoby to temu gatunkowi żadnej szkody. Wielu rybakom nie podoba się też obowiązujący od 2009 r. w Polsce nowy
system połowów. W jego ramach prawo do łowienia dorszy w tym roku ma tylko jedna trzecia wylosowanych kutrów. Reszta floty za brak możliwości takich połowów otrzymuje odszkodowania. Zależnie od wyników
losowania prawo do łapania dorszy uzyska w 2010 lub 2011 r. Rybacy twierdzą jednak, że niemające takiej możliwości jednostki i tak łowią dorsze, bo stada ryb w Bałtyku są wymieszane. Martwe ryby tego
gatunku są następnie wyrzucane za burtę.
- Nic innego nie można zrobić z tym przyłowem, bo dorszy nie wolno mieć na pokładzie ani zawieźć do portu. Ten system jest sprzeczny z biologią morza i zasadami
rynkowymi. Jeśli chodzi o limity połowowe dorsza na 2010 r., to spokojnie można by je podnieść nawet o 100 proc. - uważa Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich z Kołobrzegu.
Śledź ma się gorzej
Ekolodzy z WWF Polska są jednak przekonani, że nie ma przesłanek do większego podniesienia limitów.
- W tym roku zapadły dobre decyzje dotyczące limitów połowowych,
gdyż w większości idą one w zgodzie z zaleceniami naukowymi Rady ds. Badań Morza - uważa Piotr Prędki, specjalista ds. rybołówstwa WWF Polska. - Nasze stanowisko było takie, żeby się ich trzymać i
faktycznie tak się stało, szczególnie w odniesieniu do dorsza. To limity, które nie zagrażają populacji tej ryby i są zgodne z wieloletnim planem odbudowy jej zasobów. Na pewno sytuacja dorsza jest
ostatnio lepsza, ale nie zapominajmy, że liczebność populacji nadal jest niższa od tej z lat 80. Nie powinniśmy pozwalać sobie na ustalanie zbyt wysokich limitów, bo znowu możemy dojść do sytuacji, w
której ten gatunek zostanie przetrzebiony. Lepiej pozostać przy tych niskich limitach i pozwolić populacji dorsza się odradzać.
Jeszcze przed spotkaniem unijnych ministrów WWF Polska ostrzegała
przed fatalnymi skutkami przyjęcia duńskiej propozycji, która zakładała zmniejszenie wymiaru ochronnego dorsza bałtyckiego z 38 do 35 cm. Przypominała ona badania naukowe stwierdzające, że ten gatunek ryb
dojrzałość płciową osiąga dopiero przy rozmiarach 42-50 cm.
- Działania mające na celu wyeliminowanie odrzutów dorsza powinny skupić się na usprawnieniu selektywności narzędzi połowowych, takich
jak zwiększenie oczek w sieciach oraz usprawnieniu systemu kontroli. Wszystkie inne działania mogą jedynie zaszkodzić procesowi odbudowy zasobów dorsza na Bałtyku - oceniał Piotr Prędki.
Znacznie
gorzej od dorszy wygląda obecnie sytuacja bałtyckich śledzi. Badania naukowe pokazują, że ich zasoby mocno się ostatnio zmniejszyły. Dlatego też śledzi będzie można złowić w 2010 r. o ok. 12 proc. mniej w
stadzie środkowym i 16,5 proc. w stadzie zachodnim. Limity połowowe szprota i łososia zostały natomiast zmniejszone o ok. 5 proc.
Restrykcje na morzu
Unijni ministrowie odpowiedzialni za
rybołówstwo ustalili też wprowadzenie nowych zasad kontroli, które powinny zapobiegać nielegalnym połowom. Na większą skalę niż dotychczas ma zostać wykorzystany elektroniczny system sprawdzania statków,
elektroniczne dzienniki pokładowe i cyfrowe raportowanie danych. Kontrole mają odbywać się nie tylko na morzu, ale także w portach, miejscach przeładunku, podczas transportu i sprzedaży. Unijny komisarz
ds. rybołówstwa Joe Borg uważa, że działający w tej chwili system kontroli wykorzystania przyznanych limitów połowowych się nie sprawdza.
- Do tej pory rybacy mogli łamać zasady, a myśmy o tym nie
mieli pojęcia - powiedział komisarz.
Wprowadzony ma też zostać jednolity system kar za kłusownictwo i przełowienie, który ma opierać się na wartości nielegalnie złapanych ryb. Z sankcjami muszą
liczyć się też kraje, które łamią odnoszące się do rybołówstwa zasady ustanowione przez Unię Europejską. Nie przeszedł natomiast wzbudzający sporo kontrowersji pomysł, żeby w przypadku najbardziej
zagrożonych gatunków ryb do limitów połowowych przyznanych poszczególnym krajom wliczać także połowy rekreacyjne, czyli na wędkę z pokładów kutrów.
Zdaniem WWF Polska nowe zasady kontroli połowów
są potrzebne. "Liczymy, że regulacje te przyczynią się do dalszego ograniczenia nielegalnych połowów na Bałtyku - jednego z głównych zagrożeń dla populacji ryb. Mamy także nadzieję na szybkie wdrożenie
tych przepisów do prawodawstwa poszczególnych państw członkowskich. Ważne jest także, aby system kar został zharmonizowany z systemem kontroli rybołówstwa obowiązującym poza wodami Wspólnoty" - napisała
organizacja w swoim stanowisku na ten temat.