W Niemczech trwa powyborcze konstruowanie nowego rządu koalicji CDU/FDP, które ma skończyć się w tym tygodniu,
powstają też rządy w landach, w których wybory odbyły się niedawno, jak na przykład w Brandenburgii, gdzie SPD tworzy nowy, czerwono-czerwony rząd z Lewicą. Trwają też ostre dyskusje o stanie niemieckiej
gospodarki, między innymi morskiej.
Ale najpierw wiadomość najnowsza. W sobotę w saksońskim dzienniku "Leipziger Volkszeitung" opublikowane zostały analizy Instytutu Badań nad Gospodarką
działającego w Halle. W roku 20. rocznicy zjednoczenia Niemiec są one bardzo pesymistyczne. Otóż naukowcy z Halle twierdzą, że wyrównanie wartości produkcji na jednego mieszkańca w obu częściach Niemiec,
zachodniej i wschodniej, nastąpi dopiero za... 50 lat! Tak bardzo gospodarka wschodnich Niemiec jest zapóźniona. - Rozwijała się szybko w latach 1991-95, a potem zwolniła tempo i do dziś drepcze -
twierdzi Udo Ludwig, ekspert instytutu z Halle.
Inne dane potwierdzają te informacje. W Bawarii, najbogatszym landzie RFN, przeciętny gospodarstwo domowe ma roczny budżet 61 600 euro, a w landzie
najbiedniejszym, wschodnioniemieckiej Saksonii-Anhalt - 26 600 euro. Wschodnie landy zamykają tabelę budżetów gospodarstw domowych w kolejności: Turyngia, Saksonia, Berlin Wschodni, Brandenburgia,
Meklemburgia-Pomorze Przednie, Saksonia-Anhalt...
Dramat przeżywa niemiecka gospodarka morska, której duża część zlokalizowana jest w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Niektóre zakłady na jakiś czas
wstrzymały produkcję, a pod koniec września ulicami Rostoku przeszły demonstracje stoczniowców zaniepokojonych o miejsca pracy. Hamburski "Bild" pisał nawet, że tradycyjne zawody morskie są na
wymarciu. W 1990 roku w stoczniach Meklemburgii-Pomorza Przedniego pracowało 11 700 osób, teraz - 3000 osób, w rybołówstwie - 2100 osób, teraz - 300 i tendencja jest spadkowa. Również w rolnictwie landu
wiedzie się nie najlepiej: w czasach NRD pracowało w nim 80 tysięcy osób, teraz 24 tysiące.
Wszystkie stocznie niemieckie są sprywatyzowane, a największe zmieniły w bieżącym roku właścicieli i proces
ten się nie kończy. W tym roku zawarły tylko pięć nowych kontraktów. Eksperci podkreślają, że jedynym ratunkiem dla nich jest zaniechanie produkcji masowców i kontenerowców, a produkcja statków
wymagających nowoczesnych technologii: jachtów oceanicznych, okrętów wycieczkowych, statków żeglugi przybrzeżnej. Rząd federalny ma wspierać proces restrukturyzacji produkcji i ochraniać miejsca pracy.
Rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego, mimo napiętego budżetu, zdecydował się ostatnio wesprzeć "dziurę w budżecie likwidacji" prywatnej stoczni Hegemanna w Stralsundzie 12 mln euro dotacji i udzielić
jej gwarancji na 16 mln euro kredytu bankowego.
W niedzielę ciekawa informacja nadeszła z Hamburga. Otóż Thyssen-Krupp AG również restrukturyzuje swoje stocznie i większą część stoczni hamburskich
chce sprzedać konsorcjum arabskiemu. Z Abu Dhabi MAR Group, którą prowadzi szejk Hamdan bin Zajed al-Nahjan, członek rodziny panującej w Abu Dhabi, planuje powołać wspólną firmę joint ventures do budowy
statków morskich. Arabski partner ma przejąć większość produkcji jachtów oceanicznych i stoczni remontowych, ThyssenKrupp Marine Systems ma zachować decydującą pozycję, jeśli chodzi o know-how projektów
dla marynarki niemieckiej i produkcję dla NATO. Grupa z Abu Dhabi chce też wziąć na siebie odpowiedzialność za tzw. Region MENA (Bliski Wschód / Północna Afryka). Związki zawodowe już ogłosiły, że w
związku z tymi planami boją się o miejsca pracy. Zanim ewentualny kontrakt zostanie zawarty, musi uzyskać pozytywną opinię odpowiednich komórek rządu federalnego, które już zapowiedziały, że przeprowadzą
dokładne badania planów.