Premier Donald Tusk zadeklarował wczoraj, że chce rozmawiać ze stoczniowcami w sprawie przyszłości ich zakładów. Wciąż nie
ma jednak żadnej oficjalnej daty takiego spotkania.
O spotkanie, którego od tygodni domagają się związkowcy ze stoczni w Szczecinie i Gdyni, premier był pytany przez dziennikarzy w Gdańsku.
Odpowiedział, że nie widzi powodu, żeby miał odmawiać spotkania ze stoczniowcami, jeśli przybliżyłoby ono zakończenie procesu przekształceń stoczni.
Szczecińscy związkowcy nadal nie znają jednak
żadnych konkretów w sprawie ewentualnego spotkania z premierem.
- Coś tam w najbliższym czasie będzie się chyba działo, ale to nie są jakieś oficjalnie potwierdzone rzeczy - wyjaśnia Krzysztof Fidura,
przewodniczący stoczniowej "Solidarności" w Szczecinie.
Premier jest jednak przeciwny powołaniu sejmowej komisji śledczej, która miałaby wyjaśnić ewentualne nieprawidłowości przy sprzedaży
stoczni.
- Otrzymałem informację dotyczącą potrzeby - według niektórych przynajmniej działaczy związkowych -powołania komisji śledczej. Wydaje mi się to akurat nie najbardziej fortunnym pomysłem.
Chciałbym, abyśmy możliwie skutecznie i dobrze dla Szczecina i Gdyni doprowadzili do końca proces przekształceń w stoczni, żeby skutecznie ratować to, co jest możliwe do uratowania - powiedział PAP Donald
Tusk.
Zdaniem Krzysztofa Fidury, ważniejszą sprawą od powoływania komisji jest w tej chwili najbliższa przyszłość stoczni.
- Dzisiaj trzeba przede wszystkim rozwiązać problemy przetargu,
sprzedaży majątku stoczni i jego uruchomienia dla przyszłej produkcji. Na razie nie mamy tu informacji, żeby ktoś sensowny chciał stanąć do tego przetargu. Być może w końcu dojrzeją też do tego, że te
sprawy trzeba wyjaśnić - uważa związkowiec.