Urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu mieli czynić wszystko, by przetarg na stocznie w Gdyni i Szczecinie wygrał wybrany
przez nich inwestor z Kataru - Stichting Particulier Fonds Greenrights - donosi na swoich stronach internetowych tygodnik "Wprost", opierając się na raporcie, który CBA przekazało najważniejszym
osobom w państwie.
Raport CBA
Według tygodnika z raportu wynika między innymi, że przez cały czas trwania przetargu urzędnicy państwowi informowali przedstawiciela katarskiego
inwestora o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty. Z materiałów wynika też, że kiedy inwestor z Kataru nie dopełnił na czas formalności, mieli wydłużać termin rejestracji do udziału w przetargu i
wpłaty wadium, a gdy w pierwszym dniu przetargu Katarczycy postanowili wycofać się z transakcji, minister skarbu chciał całą procedurę "przerwać".
"Wprost" przypomina, że przetarg na
majątek stoczni ogłoszono 16 marca 2009 roku. Podmioty zainteresowane przystąpieniem do niego miały do 30 kwietnia złożyć oświadczenie rejestracyjne i wpłacić wadium. Według tygodnika, Katarczycy nie
wpłacili pieniędzy w terminie, mimo to nie zostali wykluczeni z przetargu. 7 maja ogłoszono przedłużenie terminu wpłaty wadium do 8 maja.
Ponadto - według tygodnika - w pierwszym dniu przetargu 13
maja 2009, gdy okazało się, że katarski inwestor potrzebuje więcej czasu na "uzgodnienia" i chce wycofać się z przetargu, minister skarbu chciał go przerwać.
"Wprost" publikuje przy tym
fragmenty zarejestrowanych przez CBA rozmów, które mają tego dowodzić. Np. rozmowie z 13 maja minister skarbu Aleksander Grad miał pytać szefa Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciecha Dąbrowskiego, "jak
wygląda rejestrowanie?", a gdy usłyszał, że zarejestrowało się 10 podmiotów, "ale nie ma tego oczywiście, którym jesteśmy zainteresowani", minister miał zapytać, czy analizowano "możliwość
przerwania tej procedury".
Wówczas szef ARP miał zadzwonić do zarządcy kompensacji z prośbą o sporządzenie "analizy dla premiera, czy jest możliwość zawieszenia procedury".
13 maja
2009 przedstawiciel Katarczyków ostatecznie zalogował się do prowadzonego w internecie przetargu - podaje "Wprost".
Nieudolna sprzedaż
Katarski Fundusz Stichting Particulier
Fonds Greenrights wylicytował następnie główne części majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Inwestor wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, a potem rozpoczął procedurę rejestracji w Polsce spółki, która
miałaby zarządzać majątkiem obu stoczni. Początkowo pieniądze za stocznie miały wpłynąć do 21 lipca, ale firma poprosiła resort skarbu o przesunięcie terminu do 17 sierpnia. Powodem miał być list
Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni, w którym napisano m.in., że stocznia w Szczecinie mogła być "pralnią brudnych pieniędzy".
Pieniądze jednak nie wpłynęły. Później nad przejęciem
aktywów stoczni zastanawiała się katarska rządowa agencja Qatar Investment Authority, ale ostatecznie wycofała się z inwestycji.
U prokuratora
Raport ws. stoczni, który CBA przesłało
najważniejszym osobom w państwie, stał się podstawą do zawiadomienia prokuratury, co zrobił premier Donald Tusk. Prokuratura ma też sprawdzić, czy przestępstwa nie popełnił sam szef CBA Mariusz Kamiński,
który o nieprawidłowościach powiadomił władze państwowe, nie skierował zaś w tej sprawie wniosku do prokuratury.
CBA zapowiada, że dziś do prokuratury skieruje własne zawiadomienie. Argumentuje, że
zawiadomienie nie wpłynęło wcześniej, ponieważ Biuro przygotowuje niezbędne materiały. Według informacji CBA, przy sprzedaży stoczniowego majątku mogło dojść do popełnienia przestępstwa przez
funkcjonariuszy publicznych.
Kolejne zmiany
Minister skarbu wymienił zaś zespół nadzorujący sprzedaż majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Według informacji CBA, przy sprzedaży
stoczniowego majątku mogło dojść do popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych. W sprawie stoczni spotkali się w sobotę minister skarbu Aleksander Grad i premier Donald Tusk. Jak
powiedział rzecznik resortu Maciej Wewiór, minister informował premiera o dotychczasowym przebiegu sprzedaży majątku stoczni Gdynia i Szczecin. Po spotkaniu ogłoszono także, że minister "podjął decyzję
o zmianie zespołu prowadzącego i nadzorującego obecny proces sprzedaży aktywów stoczniowych". "Nie przesądzamy o ich winie lub niewinności. Robimy to dla czystości całego procesu" - powiedział
rzecznik resortu.
Wyprowadzano pieniądze
Ani CBA, ani prokurator krajowy Edward Zalewski, któremu sprawę przekazał premier, nie informują, na czym konkretnie miały polegać
nieprawidłowości przy sprzedaży stoczniowego majątku. Materiały CBA objęte są klauzulą "ściśle tajne".
"Rzeczpospolita" napisała w sobotę, że CBA chciało wyjaśnić m.in. to, czy przez
spółki-córki Stoczni Gdynia wyprowadzano pieniądze. "Firmy sprzedawane osobom fizycznym za niewielkie pieniądze były jednocześnie wierzycielami stoczni. Po transakcji stocznia szybko realizowała zaległe
płatności. Nabywca mógł więc zarobić kilkakrotnie więcej, niż zapłacił za spółkę" - podała "Rz". Według gazety, o wszczęcie śledztwa ws. stoczni prosił CBA poseł PiS Zbigniew Kozak. Powoływał się
przy tym na pismo przewodniczącego Związku Zawodowego "Stoczniowiec" Leszka Świętczaka. To on zaalarmował posła, że wiele składników majątkowych Stoczni Gdynia zostało na niejasnych zasadach
przekazanych do spółek-córek. Świętczak wskazywał na firmy Europlazma i Euro-Guard, które zostały sprzedane za niewielkie pieniądze, ok. kilkuset tysięcy złotych, osobom fizycznym. Tymczasem zobowiązania
wobec tych spółek sięgały kilku milionów. Po przejęciu firm stocznia uregulowała zaległe zobowiązania.
Rekonstrukcja rządu
Najprawdopodobniej jutro premier ogłosi nazwiska nowych
ministrów: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i administracji oraz sportu. Na razie nie ma powodów do głębszej rekonstrukcji rządu - powiedział wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś.
Graś pytany o
ewentualną dymisję ministra Grada, powiedział, że "na tym etapie" trudno o niej mówić, "bo nie bardzo wiadome są powody, dla których ta dymisja miałaby mieć miejsce".