Morza i Oceany rozmawiają kpt. ż.w. Wojciechem Sobkowiakiem z Polskiej Żeglugi Bałtyckiej S.A
Polferries
- Jaką trzeba przejść drogę, by zostać kapitanem żeglugi morskiej?
- Tradycyjna, najprostsza to matura i ukończenie Akademii Morskiej w specjalności nawigacja/transport
morski. Dalej to praktyka na statkach, na kolejnych stanowiskach oficerskich. Dyplomy Starszego Oficera i Kapitana Żeglugi Wielkiej wiążą się z ukończeniem kursów doskonalących ponownie w Akademii oraz
złożenie egzaminu w Urzędzie Morskim. Kiedyś, jestem absolwentem WSM w Gdyni rocznik 1974, każdy następny dyplom zdobywało się po 24 miesiącach praktyki na danym stanowisku, a więc dyplom kżw. po siedmiu
- ośmiu latach. Dziś, jeśli absolwent wychodzi ze szkoły morskiej z dyplomem oficera wachtowego, to w ciągu dwóch lat / 24 miesiące pływania /, może wypracować dyplom Kapitana Żeglugi Wielkiej. Potem już
tylko decyzja armatora, czy zatrudni...
- Czy szybka jest droga z mostku kapitańskiego np. ro-rowca na mostek kapitański statku pasażerskiego?
- Jeśli na statek pasażerski armatora
tej samej kompanii, to można przejść bezpośrednio, gdyż kapitanowie na ro-ro "wyrośli" w kompanii, będąc oficerami wachtowymi i chiefami. Natomiast kapitan bez wcześniejszej praktyki na statkach
pasażerskich, musiałby najpierw - tak sądzę - odbyć staż 12-miesięczny na stanowisku starszego oficera. Są to jednak wewnętrzne wymogi poszczególnych armatorów. Podobnie kapitan ze statku pasażerskiego,
chcąc pracować na tankowcu, czy chemikaliowcu, musiałby przejść kursy specjalistyczne, a potem staż co najmniej 12-miesięczny jako chief. Na gazowcu trzeba by zaczynać nawet od 6-miesięcznego stażu jako
II oficer. Mimo, że dyplom kapitana żeglugi wielkiej upoważnia - teoretycznie - do zajmowania stanowiska kapitana na każdym statku, to jednak jest ścisła, wąska specjalizacja i ograniczenia oraz wymagania
wspomniane wyżej.
- Czy przygody z pasażerami Was nie omijają?
- Przygód jest sporo, szczególnie, statystycznie, gdy wozi się w każdej podróży 1000 osób i więcej. Najlepiej,
gdyby były to przygody tylko wesołe, zabawne, bezpieczne - takich nie brakuje np. podczas spotkań z pasażerami z wycieczek lub z tymi najmniejszymi podróżnikami, podczas konkursów rysunkowych. / pada
wtedy klasyczne pytanie : a kto teraz prowadzi statek gdy kapitan jest z nami...pada wtedy klasyczna odpowiedź : statek zna drogę, jedzie sam, nie należy Mu przeszkadzać...oczywiście po chwili
uspokajające : oficer wachtowy i sternik /. Ale są i trudniejsze przygody np. helikopter z pomocą medyczną, czasem awantury ze zbyt "rozbawionymi" gośćmi, ale najbardziej bulwersują załogę incydenty z
wyrzucaniem sprzętu ratunkowego za burtę, "dla zabawy"...
- Największy sukces?
- Postawiłem na małe, codzienne sukcesy i gdy one są - zadowolenie pasażerów, zaufanie
załogi...oznacza to, że "tak trzymać" ! A przed laty, jeszcze w PLO, sukcesem było "zdobycie Antarktydy", czyli uczestnictwo w trzech antarktycznych rejsach, a w tym wejście do australijskiej
Adelajdy na mapie własnoręcznie narysowanej na podstawie wskazówek od zaprzyjaźnionego kapitana oraz informacji z locji i innych wydawnictw nawigacyjnych.
- Największa porażka lub
niebezpieczeństwo, które zostało zażegnane?
- Pytanie z prośbą o coś sensacyjnego...i tu również odpowiedź trochę wymijająca, trochę filozoficzna...Codzienna żegluga niesie w sobie tyle zagrożeń,
mnogość sytuacji, na które trzeba reagować, które trzeba rozwiązywać "na bieżąco", każda zatem "wyliczanka" lub podanie jednego przykładu byłoby bardzo trudne. Najlepiej pracować z respektem dla
morza, nigdy nie rozmawiać na temat wypadków, awarii, które komuś się przydarzyły w kategoriach sensacji, oraz traktować statek z szacunkiem, ot choćby, nawet będąc pasażerem, nigdy na mostku nie odwracać
się tyłem do kierunku jazdy... A statek to odda...bo to przecież "she"...
- Hobby
- Meeting interesting people...
----------------------------
Wojciech Sobkowiak,
absolwent WSM Gdynia 1974 Na morzu 35 lat, na promach od 1981. Jako kapitan od 1990, obecnie mf Scandinavia Armator: Polska Żegluga Bałtycka S.A. - Polferries