Sz.P.
Bogdan Tychowski
Redaktor Naczelny
Szanowny Panie Redaktorze Naczelny
Chciałabym odnieść
się do felietonu p. Marka Błusia zatytułowanego "Śmierć drugiej kategorii" oraz przesłać do publikacji na Waszym portalu list wysłany do Prezydenta RP. Widzę, że horyzont autora w tym felietonie,
mimo wielkiego szacunku co do jego profesjonalizmu dotyczącego badania katastrof morskich, jeżeli chodzi o rozmiar pojedynczych tragedii jakie dotykają rodziny marynarskie, w różnych rejonach świata, a o
których nie słychać i ich nie widać, jest bardzo zawężony.
Propozycja listu, zredagowanego w dużej części przez Sebastiana Sz., który w tragedii morskiej stracił oboje rodziców i do dnia
dzisiejszego przez przeszło 20lat ! nie może, (jak pozostałych 43 dzieci w tym 13 sierot zupełnych), uzyskać wiedzy co było przyczyną tego, że został sierotą zupełnym, została przesłana również, do
rodziców śp. Karola K. , celem wniesienia propozycji i uwag (rodzice śp. Karola do dnia wysłania listu, żadnych uwag co do jego treści nie wnieśli). Nie rozumiem w związku z tym, dlaczego autor śmierć
śp. Karola zalicza do drugiej kategorii ?, a żeby tego było mało sugeruje "Największą więc tajemnicą, której dotyka list Fundacji, jest kwestia, czemu się nie solidaryzują z rodzicami Karola K. i im
podobnymi ?"
Dziwi mnie to, dlaczego autor w przypadku kiedy problemy, o których piszemy w tym liście - są wielopłaszczyznowe i dotyczą ok. 500 rodzin dotkniętych zdarzeniami morskimi, gdzie nie
sposób na 5 stronach listu wszystkich z detalami opisać, nie pofatygował się zapytać za pomocą dostępnych form komunikacji o tą "największą więc tajemnicę" zanim napisze coś co nie odpowiada prawdzie
?!!!
Przykre jest również to, że wnioski o jakimś wyimaginowanym podziale rodzin poszkodowanych wyciągane są na wyrost i pochopnie bez zapoznania się z całokształtem tematu.
Reasumując,
uprzejmie proszę, aby skończyć wreszcie z tymi dotychczasowymi podziałami środowiska marynarskiego na różnego rodzaju kategorie, bo statek to takie miejsce pracy, gdzie wszyscy zatrudnieni na nim "jadą
na jednym wózku" , i kiedy dochodzi do katastrofy morskiej, to kończą się podziały np. na mostek czy maszynę, a na wszystkich jak jeden mąż oczekują objęcia Neptuna.
Z poważaniem
Prezes
Zarządu Fundacji "Ostatni Rejs"
Sylwia Borkowska
--------------------------------------
Szanowna Pani Sylwio,
każdemu autorowi jest przykro, gdy jego słowa są niezrozumiałe dla
Czytelnika, ale tego typu porażki mam wliczone w koszty. Na jednym z forów internetowych użytkownik o pseudonimie Marmik zauważył, że moje felietony z łamów MiO trzeba czytać "dokładnie, powoli i ze
zrozumieniem", przez co zapewne chciał powiedzieć, iż z wysiłkiem. Zgadzam się, tu nie przemyka ani tele-ekspres, ani żaden inny ekspres. To jedzie towarowy, w którym każdy akapit obładowany jest aż mu
się osie gną.
Nie zaliczyłem żadnej śmierci żadnego marynarza do drugiej kategorii. Robi to państwo i jego urzędnicy, a ja jedynie ujawniam ten fakt i nazywam go w sposób właściwy dla polskiego
języka. Na przykład w Ameryce Południowej określa się takie zjawisko frazeologizmem "pequeno muerte" - mała śmierć; "zginąć małą śmiercią", czyli taką, której zdaniem władz policyjno-sądowniczych
nie warto badać.
Jeśli chodzi o "tajemnicę" z ostatniego zdania felietonu, które cytuje Pani bez zdania poprzedzającego, a semantycznie z nim związanego, to wyjaśniam: jak widać, brakuje w tym
podmiotu (kto się nie solidaryzuje?) - trzeba się go domyśleć z kontekstu (takie dozwolone opuszczenie części zdania nazywa się elipsą). Tym brakującym podmiotem jest dopełnienie z poprzedniego zdania,
czyli "ludzie ze wszystkich środowisk", ze wskazaniem na "policjantów i prokuratorów". To oni się przede wszystkim nie solidaryzują z pokrzywdzonymi. Chyba trzeba mi było napisać "czemu ONI się
nie solidaryzują". Mea culpa.
Może brak tych trzech liter sprawił, że zamiast otwarcia debaty na temat człowieczeństwa urzędników w pracy organów państwa, mamy sympozjum z polskiego. Ale za to,
prawdę mówiąc, nie do końca czuję się odpowiedzialny.
--------------------------------------
Wolin 28.07.2009 r.
Szanowny Panie Marku,
z uwagi na to, że stronę internetową
morzaioceany.com.pl odwiedzają nie tylko tak znakomici znawcy tematu jak Pan - autor felietonu, uważałam że będzie to z korzyścią dla sprawy jeśli nie będzie w tym temacie żadnych niedomówień. Stąd moja
reakcja na Pana felieton. Dziękuję Panu za wyjaśnienie tej nieścisłości językowej.
Wypada Panie Marku tylko wyrazić tutaj żal - że ludzie ci nie chcą się solidaryzować i w tym, tak jak i zresztą
Pan, widzę prawdziwy problem - "ludzie ze wszystkich środowisk", ze wskazaniem na "policjantów i prokuratorów", w ogóle nie interesują się tym co się rzeczywiscie stało z marynarzem, a kwestie
powiązań biznesowych łączących armatora i załogę, wyjaśniają często latami i to w dodatku bardzo nieudolnie.
To jest prawdziwy problem - znieczulica i indolecja po stronie organów ścigania i brak
cywilizowanych standardów w zawieraniu umowy o pracę po stronach armatorów. Tam gdzie najbliższa jest koszula ciału, króluje podejście, że skoro mnie to nie dotyczy, to mnie nie interesuje, a zmowa
milczenia, matactwa odnośnie tragicznych zdarzeń, uniemożliwiają w wielu przypadkach znalezienie sprawców, którzy spowodowali lub doprowadzili do śmierci marynarza.
Z całym szacunkiem, dla Pana
dotychczasowej działalności dotyczącej bezpieczeństwa żeglugi oraz szerokiego zaangażowania na rzecz wielu poszkodowanych osób w wyjaśnianiu prawdy o katastrofach, które pochłonęły niepotrzebnie tyle
istnień ludzkich, swoją refleksją dotyczącą felietonu
"Śmierć drugiej kategorii" nie miałam najmniejszego zamiaru zrobić Panu przykrości - chciałam jednak, aby tekst był zrozumiały nie tylko
dla znawców tematu, ale również laików w tym temacie.
Pozdrawiam serdecznie
Sylwia Borkowska