Wniosek o zbadanie sprawy listu, który miał wystraszyć stoczniowego inwestora, był w czwartek gotowy do wysłania do
szczecińskiej prokuratury. Pilnego spotkania w sprawie stoczni z premierem domaga się "Solidarność".
Przypomnijmy, że stoczniowy inwestor - Stichting Particulier Fonds Greenrights, który działa
na zlecenie katarskiego OInvest, nie wpłacił w zapisanym w umowie terminie pieniędzy za zakup stoczniowego majątku w Szczecinie i Gdyni. W środę minister skarbu Aleklsander Grad ogłosił, że winny temu
jest list wysłany do inwestorów przez Szczecińskie Stowarzyszenie Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego. Ostrzega ono w nim, że Stocznia Szczecińska Nowa powstała w sposób bezprawny, a części jej majątku
są obarczone wadą prawną. Minister powołując się na prawników uznał te zarzuty za bezzasadne, ale to właśnie z ich powodu inwestor miał wystąpić o odroczenie terminu wpłaty do 17 sierpnia, żeby w tym
czasie wyjaśnić sprawę od strony prawnej.
Szef MSP zapowiedział skierowanie wniosku o zbadanie sprawy listu do prokuratury. Jak się dowiedzieliśmy w czwartek po południu wniosek był już gotowy.
- Po podpisaniu przez ministra zostanie wysłany pocztą do Prokuratury Rejonowej Szczecin Śródmieście - poinformował Maciej Wewiór, rzecznik prasowy MSP.
O spotkanie z premierem w sprawie
stoczni w specjalnym oświadczeniu zaapelowała "Solidarność". Twierdzi w nim, że wielokrotnie zwracała się o wyjaśnienie sprawy tzw. wady prawnej związanej z powstaniem SSN oraz zawierania przez nią
nierentownych kontraktów na budowę statków. Zarzuca też, że list został użyty tylko jako usprawiedliwienie do odroczenia transakcji i nie podawania prawdziwych przyczyn problemów ze sprzedażą stoczniowego
majątku.
- Obawialiśmy się, że w dobie dekoniunktury na rynku stoczniowym z elektronicznego przetargu, w którym sprzedano majątek stoczni, wynikną problemy - twierdzi Mieczysław Jurek, szef
zachodniopomorskiej "S". - Nagle znalazł się inwestor, który gładko kupił obie stocznie i chce budować statki. Gdy karty były powoli odkrywane, zaczęliśmy się coraz bardziej martwić. Zdumienie
osiągnęło szczyt, gdy minister Grad ogłosił, że QInvest jest inwestorem, a firma za dwa dni powiedziała, że to nieprawda. Dziś mamy bliżej niezidentyfikowanego inwestora, który nie wiadomo co i z kim chce
robić. Domyślamy się, że stocznie zostały sprzedane przy okazji kontraktu związanego z gazem i bronią i jak on nie wyjdzie, to mogą być odsuwane na plan dalszy - uważa przewodniczący.
Na list
szczecińskiego stowarzyszenia jako przyczynę przesunięcia terminu płatności wskazuje jednak wczorajsze oświadczenie Polskich Stoczni - spółki powołanej przez inwestora do zarządzania zakładami w
Szczecinie i Gdyni. "Informacje podane w liście podlegają aktualnie analizie inwestora, który otrzymał także wyjaśnienie od strony polskiej" - napisała firma.