Po olbrzymich spadkach z przełomu roku ceny za morskie przewozy masowe wzrosły ostatnio do całkiem przyzwoitych
poziomów - jak na kryzysowe czasy. Dla armatorów najważniejszym sprawdzianem będzie lato, gdy przewozowe indeksy z reguły idą w dół.
Najważniejszym barometrem cen morskich przewozów ładunków
masowych (m.in. węgla, zboża i rudy żelaza) jest Baltic Dry Index (BDI). W maju 2008 r. znalazł się on na rekordowo wysokim poziomie przeszło 11 000 pkt. Gdy pod koniec roku spadł poniżej 700 pkt, wiadomo
było, że dla armatorów nadeszły bardzo złe czasy. Na szczęście nie sprawdziły się pesymistyczne prognozy, które mówiły, że na tych wyjątkowo niskich poziomach indeks pozostanie przez cały 2009 r. Wbrew
trwającemu wciąż kryzysowi, w ostatnich tygodniach jego wartość wciąż rosła, żeby na początku czerwca osiągnąć poziom ok. 4300 pkt. Później notowania trochę spadły, ale w ostatnich dniach BDI znowu zaczął
wzrastać. Obecnie jest on na całkiem przyzwoitym poziomie ok. 3600 pkt.
Poprawę notowań indeksu z zadowoleniem obserwuje np. Polska Żegluga Morska i Euroafrica -Linie Żeglugowe, gdyż od niech
zależą ceny, które mogą ona uzyskiwać za przewóz ładunków masowych.
- To przede wszystkim zasługa Chin, które załamanie eksportu rekompensują dużymi inwestycjami wewnątrz kraju. Mają tak olbrzymie
zamówienia na surowce, że blokują się u nich porty. Gdy się utworzy olbrzymia kolejka, to statków jest mniej na rynku i indeks idzie w górę. Kiedy się trochę rozładuje, znowu trochę spada - komentują
armatorzy
Na poprawę kondycji BDI największy wpływ mają największe statki (typu capesize), w przypadku których stawki przewozowe wzrosły najbardziej. Stało się to dokładnie wbrew prognozom z końca
zeszłego roku, które mówiły, że tego typu statki w ogóle nie będą mogły znaleźć zatrudnienia. Tymczasem dzięki chińskiej rudzie żelaza z reguły nie mają one teraz problemów ze znalezieniem ładunków.
Gorzej pod tym względem wypadają statki średniej wielkości (typu handysize), które stanowią trzon np. floty PŻM. Armator deklaruje jednak, że nie mają one przestojów, chociaż w poszukiwaniu zleceń jego
jednostki zaczęły zawijać do portów, w których wcześniej się nie zjawiały.
Najważniejszy w tym roku sprawdzian jest jednak dopiero teraz, latem.
- Decydujące dla tego, co stanie się dalej,
będą wakacje. Wtedy tradycyjnie rynek idzie w dół. Jeśli spadki będą niewielkie albo rynek utrzyma się na stałym poziomie, to jesienią może być już tylko lepiej - oceniają armatorzy.