Następna odsłona prywatyzacji Dalmoru. W tle "prezydencka" kancelaria.
Ministerstwo Skarbu Państwa
ogłosiło, że po raz kolejny chce przystąpić do prywatyzacji Przedsiębiorstwa Połowów, Przetwórstwa i Handlu Dalmor SA z Gdyni. Poprzednią prywatyzację - zamierzoną za rządów AWS, dzięki m.in. naszym
publikacjom udało się zatrzymać. Była dla skarbu państwa niekorzystna. Skorzystać mieli ludzie związani z sopocką kancelarią prawną zwaną potocznie prezydencką.
Spółka Dalmor nie jest ani wielka,
ani strategiczna, ani też nie zapisała się w "solidarnościowych" bojach, więc nie stała się święta jak stocznie. Ma jednak coś cennego - 19 ha gruntów w samym centrum miasta, nad brzegiem morskim. To
teren leżący nieopodal skweru Kościuszki, gdzie stoi Dar Pomorza, ORP Błyskawica, dokąd każdego lata prowadzą każdą bez wyjątku wycieczkę. Ktoś, kto kupi ten teren i wybuduje tam np. mieszkania, zarobi
kolosalną kasę. Kolosalną! Kompleks mieszkaniowy w tym miejscu byłby jednym z najbardziej atrakcyjnych w Polsce.
Pojawiają się chłopaki z kancelarii
Prywatyzacja Dalmoru ma swoją
historię, w której mamy swój udział. Ta spółka skarbu państwa od lat cienko przędzie. Po wywaleniu jeszcze w połowie lat 90. polskiej floty z Morza Ochockiego zbankrutowały podobne przedsiębiorstwa
połowów dalekomorskich Gryf w Szczecinie i Odra w Świnoujściu. Dalmor ciągnie ledwo, ledwo. Przez ostatnie 10 lat zatrudnienie z 1500 pracowników spadło do niespełna 300. Flotę musiał zredukować do dwóch
trawlerów przetwórni, choć w najlepszych latach było ich 40. Zresztą statki te zostały wniesione aportem do spółki nowozelandzkiej, która przejęła od Dalmoru połowy. Na miejscu firma stara się rozwijać
działalność przetwórczą i magazynową.
Urzędnicy Ministerstwa Skarbu uznali, że bez dopływu kapitału przedsiębiorstwo sobie nie poradzi. Pierwszą próbę prywatyzacji podjęto jeszcze w 1999 r. Większość
akcji (80 proc.) miała iść na sprzedaż, 15 proc. mieli dostać pracownicy, skromny pakiet miał pozostać w rękach ministerstwa. Zgłosili się jacyś chętni, ale żadnego nie wybrano. Gdy prezesem Dalmoru
został Krzysztof Rychlicki (1 marca 2001 r. powołała go ówczesna minister Aldona Kamela-Sowińska), wystąpił do ministra o zawieszenie prywatyzacji, aby spółkę zrestrukturyzować. Zrestrukturyzowana będzie
więcej warta i skarb państwa zyska.
Prezes Dalmoru uznał, że przy restrukturyzacji pomocna mogłaby być sopocka Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów Głuchowskiego, Jedlińskiego, Rodziewicza, Zwary i
Partnerów, zwana potocznie kancelarią prezydencką. To sprawne chłopaki i - jak wiadomo - w niejednym poważnym przedsięwzięciu brali udział.
Ktoś sprzedaje, aby kupić mógł ktoś
DalPesca
była spółką zajmującą się produkcją mrożonek rybnych, w której udziały miały mniej więcej po równo Dalmor i Wilbo (przetwórstwo ryb, produkcja konserw). Spółka działała na terenie Dalmoru. W ramach
restrukturyzacji prezes Rychlicki odsprzedał spółce Wilbo z Władysławowa udziały Dalmoru w spółce DalPesca. Nie wdając się w szczegóły transakcji, powiedzmy, że tym samym Wilbo stało się właścicielem
ponad pół hektara gruntu z halą produkcyjną oraz budynkiem produkcyjnym i magazynowym będących do tej pory terenami Dalmoru. To ponad pół hektara to teren na samym końcu pirsu (sztuczny półwysep wchodzący
w głąb morza) zajmowanego przez Dalmor.
I tu ciekawostka: w radzie nadzorczej Wilbo od ponad 10 lat zasiadają dwaj prawnicy związani z sopocką kancelarią. Byli to na przemian: Józef Rodziewicz, Marek
Głuchowski, Andrzej Zwara, Jacek Jerzymowski. Dzielą pomiędzy siebie funkcję przewodniczącego i wice-przewodniczącego rady nadzorczej spółki produkującej konserwy.
Rychlicki udziały Dalmoru w DalPesca
sprzedał spółce Wilbo za 3,8 mln zł. Wilbo od tamtego czasu zdążyło spółkę DalPesco zlikwidować, a teren sprzedać za prawie 15,8 mln zeta. Kupiła zarejestrowana w Warszawie spółka Wiśniowy Office Park
III, którą jako członkowie zarządu sygnują jacyś Szwedzi. Spółek z o.o. o nazwie Wiśniowy Office Park z tym samym zarządem, ale kolejnym numerem jest w Polsce już dziesięć. "Wiśniowe parki" kupują w
różnych miejscach Polski grunty pod budowę apartamentowców i biurowców. Co ciekawe nabywając od Wilbo w maju 2007 r. grunt, nie mogli wiedzieć, co się stanie z resztą gruntu wciąż należącego do Dalmoru,
przedsiębiorstwo działało jako "dalekomorski łowca ryb", teren miał w planach zagospodarowania status "przemysłowy", a jednak zaryzykowali. Może mieli cudowne widzenie?
Warto by pan minister
Aleksander Grad miał świadomość, że są ludzie gotowi zapłacić 16 mln zł za pół hektara w tamtym miejscu.
Ktoś sprzedaje, aby kupić mógł ktoś II
Kolejnym pomysłem na restrukturyzację
Dalmoru była sprzedaż - poprzez swoją spółkę córkę World Trade Center (WTC) - działki o powierzchni ponad 8 tys. mkw. firmie deweloperskiej Invest Komfort. Za ile? To tajemnica handlowa. Dzisiaj na tej
ziemi stoi słynny już w całej Polsce apartamentowiec Sea Towers (sięga 141 metrów). Są to dwa wieżowce połączone łącznikiem, jeden ma 28, drugi 36 pięter. Ceny dochodzą do 20 tys. zł za mkw. Apartamenty
są komfortowe i przede wszystkim z widokiem.
Spółkę WTC założył Dalmor i wojewoda gdański. Wspólnie wnieśli grunt, na którym WTC miała wybudować centrum konferencyjne. Gdy wojewodę przekonano, żeby
pozbył się swoich udziałów na rzecz WTC, koncepcja budowania od razu się zmieniła. Dalmor ogłosił, że poprzez WTC razem ze znanym deweloperem Invest Komfortem będzie budował apartamentowce. Ale koniec
końców rada nadzorcza WTC podjęła decyzję o sprzedaży ziemi deweloperowi. Mechanizm był bardziej złożony, ale żeby nie zanudzać, powiedzmy, że w ten sposób uniknięto przetargu.
Jak ujawniła w
październiku 2008 r. "Polityka", Invest Komfort to jeden z głównych klientów sopockiej kancelarii prezydenckiej, jednym z dyrektorów ds. nieruchomości i inwestycji Invest Komfortu był Tomasz
Kaniewski, który został także wspólnikiem w sopockiej kancelarii radców, adwokatów i partnerów.
Między nami chłopakami
Od 2003 r. prezes Dalmoru namawiał urzędników Ministerstwa Skarbu,
aby ponownie przystąpili do prywatyzacji jego przedsiębiorstwa. W 2004 r. podjęto taką próbę. Ministerstwo wystawiło do sprzedaży 80 proc. akcji przedsiębiorstwa, określając cenę akcji na 10 zł, co -
wedle ówczesnych naszych ustaleń - mogłoby przynieść skarbowi państwa ok. 38 mln zł. Wyceny dokonywała gdyńska spółka Nexus Consultants. Na ile wycenili Dalmor, nigdy tego nie ujawniono. My obliczyliśmy,
że wartość samej ziemi należącej do Dalmoru wynosi 200 mln zł. Faktem jest, że po naszych publikacjach ministerstwo wycenę uznało za zaniżoną. Ówczesny minister skarbu państwa Jacek Socha zażądał drugiej
wyceny. Ostatecznie prywatyzację zatrzymał. W 2006 r. NIK ogłosiła raport z kontroli Dalmoru. Nic zdrożnego w zarządzaniu tą firmą nie znalazła. W raporcie NIK górną wartość przedsiębiorstwa oszacowano na
168 mln zł.
Do prywatyzacji Dalmoru w 2004 r. zgłosiły się trzy podmioty: deweloper Invest Komfort (patrz wyżej), spółka Wilbo (patrz wyżej) oraz spółka pracownicza Invest-Dal, w której pierwsze
skrzypce grali (mając uprzywilejowane akcje): Bogdan Płóciniak (prezes spółki WTC), Bolesław Zasada (szef branżowych związków zawodowych w Dalmorze), Kazimierz Mackała (szef "Solidarności" w
Dalmorze), Krzysztof Rychlicki (prezes Dalmoru), Izabela Wołosiak (członek zarządu Dalmoru).
Dokładnie rok temu, w lipcu 2008 r., minister skarbu Aleksander Grad ogłosił ponowną chęć prywatyzacji
Dalmoru. Tym razem przez komunalizację, czyli - krótko mówiąc - odda to przedsiębiorstwo razem z gruntami władzom Gdyni. Protesty prezesa Dalmoru musiały trafić do ministra Grada, bo jednak nie odważył
się na ten krok. Umówił się z władzami Gdyni, że przekwalifikują teren z przemysłowego na mieszkaniowy z możliwością stawiania tam wysokościowców. I wtedy będą sprzedawać.
Szmal, jaki spodziewa się
wycisnąć Ministerstwo Skarbu Państwa i minister Grad z prywatyzacji Dalmoru po tych zabiegach, to nawet 500 mln zł. Jest to zdecydowanie więcej od 38 mln zł, o których była mowa, a nawet więcej od kwoty
168,8 mln zł, jaka występuje w raporcie NIK. Nam wypada się cieszyć, że po naszych publikacjach tak cudownie rozmnaża się wartość państwowego majątku. Ponieważ przy sprawie prywatyzacji Dalmoru od wielu
lat można napotkać nazwiska osób, które sroce spod ogona nie wypadły, będziemy śledzić, jak dalej pójdzie ministrowi Gradowi. Nic nie mamy przeciwko temu, że grunty po Dalmorze kupowali prawnicy z
prezydenckiej kancelarii czy ktokolwiek inny. Byle za cenę rynkową.