Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Reguły Rotterdamskie

Namiary na Morze i Handel, 2009-07-11
Zasady przewozu ładunków drogą morską uregulowane są przepisami Konwencji brukselskiej, o ujednostajnieniu niektórych zasad dotyczących konsumentów z 1924 r. (Reguły Haskie), uzupełnionej o podpisany w 1968 r. protokół zwany Regułami Visby oraz protokół z 1979 r. Obecnie zasady te funkcjonują jako Reguły Hasko-Visbijskie (RHV). Polska jest stroną tej konwencji od 1936 r., a jej przepisy zostały ponadto inkorporowane do kodeksu morskiego. W stosunkach prawnych pomiędzy podmiotami krajowymi stosuje się zatem przepisy kodeksu morskiego, a w relacjach z udziałem podmiotów zagranicznych - zastosowanie znajdują przepisy wspomnianej konwencji. W praktyce wychodzi na to samo, gdyż tekst kodeksu współbrzmi z jej polskim tłumaczeniem. Konwencja brukselska reguluje zasady przewozu drogą morską wszelkich ładunków, na które wystawiono konosamenty, ogniskując się wszakże ma zasadach i ograniczeniach odpowiedzialności przewoźnika. Jego odpowiedzialność oparta jest na zasadzie winy, przy zachowaniu szeregu wyłączeń. Choć Reguły Hasko-Visbijskie były wynikiem kompromisu osiągniętego w ówczesnych stosunkach żeglugowych, to jednak ciężar utraty lub uszkodzenia ładunku nadal w dużej mierze spoczywał na jego właścicielu i ubezpieczycielu. Próbą opracowania nowej konwencji, regulującej przede wszystkim kwestie odpowiedzialności w przewozie morskim, były Reguły Hamburskie z 1978 r. Wprowadziły one do reżimu odpowiedzialności przewoźnika szereg zmian, wzmacniając pozycję strony ładunkowej (załadowcy, frachtującego i odbiorcy), a osłabiając pozycję przewoźnika. Między innymi z tego powodu nie zyskały one szerokiego poparcia, szczególnie w wiodących krajach morskich. Ta próba ograniczenia przywilejów przewoźnika morskiego nie powiodła się. Wszystkie wymienione konwencje regulowały kwestie związane z przewozem ładunków drogą morską. Z uwagi na fakt, iż w ramach jednego kontraktu ładunki przewożone są obecnie różnymi (kolejnymi) środkami transportu, w drugiej połowie XX w. podjęto próbę konwencyjnego uregulowania przewozu multimodalnego. W 1980 r., pod auspicjami UNCTAD, uchwalona została Konwencja o międzynarodowym multimodalnym przewozie towarów. Dotychczas nie weszła ona w życie, a tego rodzaju przewóz uregulowany jest głównie przez praktykę morską i ujednolicone wzory umowne, zawierane w treści konosamentów. Niemniej jednak, nadal dąży się do jednolitego, całościowego uregulowania przewozu towarów różnymi środkami transportu. Obecnie, przewóz multimodalny w części morskiej poddany jest w większości państw Regułom Hasko-Visbijskim, natomiast w części lądowej - konwencjom CMR i COTIF (w Europie Zachodniej i Środkowej). Poza Europą, przewozy takie regulowane są konwencjami regionalnymi. Różne są więc zasady odpowiedzialności oraz zasady jej ograniczenia. To znacznie utrudnia dochodzenie odszkodowania od przewoźnika, w przypadku uszkodzenia ładunku. W 2001 r., pod egidą ONZ oraz Międzynarodowego Komitetu Morskiego (CMI), podjęto prace nad nową konwencją o przewozach multimodalnych. Ambitnym założeniem jest, by konwencja ta wprowadziła jednolity reżim prawny w przewozach typu door to door, różnymi środkami transportu. Nowa konwencja zastąpić ma Reguły Hasko-Visbijskie oraz Reguły Hamburskie i stanowi próbę kompleksowego uregulowania przewozów multimodalnych. Niemniej jednak, stosowanie jednolitych zasad do całego przewozu kombinowanego wydaje się, przynajmniej w tej chwili, utopią. Stąd, główny nacisk w konwencji położono na przewóz drogą morską. Z uwagi na ograniczenie stosowania niektórych przepisów wyłącznie do przewoźników morskich, konwencję tę można raczej nazwać "sea+", aniżeli multimodalną. Konwencja traktuje o umowach międzynarodowego przewozu ładunków w całości lub częściowo morzem. Zatem, jej istotą są zasadniczo przewozy drogą morską, przy czym umowa przewozu może określać także inne, zaangażowane do przewozu, środki transportu. Przedmiotem regulacji są wyłącznie przewozy kontenerowe w ruchu liniowym (wynika to z definicji pkt. 3 oraz treści art. 6). W stosunku do poprzedniej regulacji, zmiana polega na tym, że RHV dotyczyły wszystkich przewozów dokonywanych na podstawie konosamentu, a zatem zarówno żeglugi liniowej, jak i trampingu. Natomiast nowej konwencji nie stosuje się do umów czarterowych oraz innych umów stosowanych w przewozach liniowych regulujących najem statku lub jego przestrzeni (slot hire). Podpisanie konwencji planowane jest na wrzesień br., w Rotterdamie. Na szersze przedstawienie jej treści i nowatorskich rozwiązań będzie czas, gdy stanie przed nami pytanie: czy Polska powinna ją ratyfikować i jakie będą tego ewentualne konsekwencje? Skoro RHV dotyczą wszystkich przewozów dokonywanych na podstawie konosamentu, zatem tak żeglugi liniowej, jak i trampingu, a nową konwencję stosuje się praktycznie wyłącznie do liniowych przewozów kontenerowych, to nawet po jej ratyfikacji RHV będą musiały pozostać w mocy, w zakresie nieuregulowanym nową konwencją. W konsekwencji, po ratyfikacji Reguł Rotterdamskich, mielibyśmy dwie różne konwencje regulujące przewóz towarów morzem: nową - dotyczącą przewozów liniowych i starą - dotyczącą tylko trampingu. Ponadto, jest także kodeks morski, którego treść będzie musiała być dostosowana do istnienia dwu różnych reżimów odpowiedzialności: innego do prze-wozów liniowych, innego - do pozostałych. Może to, oczywiście, powodować znaczne zamieszanie, szczególnie zważywszy na trudności w delimitowaniu ich zakresów, spowodowane koniecznością precyzyjnego określenia, czy dany przewóz jest przewozem liniowym, czy też nie. Reguły Rotterdamskie wprowadzają szereg nowych definicji i pojęć nieznanych dotychczasowym regulacjom. Są to: - "consignor" (załadowca - istniejący w Kodeksie Morskim, ale nie w RHV); - "transport document" (ujęty znacznie szerszej niż konosament, obejmujący również dokument elektroniczny "elec-tronic transport record"); - definicja "ship" - any vessel used to car-ry goods by sea; - szeroka definicja pojęcia "container"; - "electronic communication - informacja taka zastępuje w pewnych przypadkach dokument pisemny; - bardzo szeroki zakres stosowania regut w aspekcie podmiotowo-geograficznym; zastosowanie konwencji zależy tylko od miejsca: przejęcia ładunku, załadowania, wyładowania lub miejsca dostawy; - dokumentacja elektroniczna - konwencja zawiera kompleksowe uregulowania dotyczące procedur stosowania dokumentacji elektronicznej; - zawiera też szczegółowe zasady przewozu ładunków na pokładzie statku; - konwencja wprowadza odpowiedzialność za opóźnienie w przewozie, przy czym niezbędny czas przewozu określa się poprzez odniesienie do "reasonable to expect of a dilligent carrier" - odpowiedzialność przewoźnika z tego tytułu ograniczona jest do wysokości 2,5-krotności frachtu; - reguły zawierają dość szczegółowe regulacje dotyczące ważności i skuteczności zapisów jurysdykcyjnych i arbitrażowych, znajdujących się w umowach przewozowych, przy czym regulacje te są korzystne dla strony ładunkowej, jako że umożliwiają w niektórych przypadkach dochodzenie roszczeń ładunkowych poza sądami (i sądami arbitrażowymi) wskazanymi w konosamencie; - termin przedawnienia roszczeń ładunkowych przedłużono do 2 lat. Co do zasad odpowiedzialności przewoźnika, to są one generalnie podobne do tych istniejących w RHV - i w tym zakresie nie ma rozwiązań rewolucyjnych, choć pozycja przewoźnika jest jednak słabsza od tej, jaką cieszył się on pod rządami RHV. Kwoty ograniczenia odpowiedzialności przewoźnika określono ostatecznie na poziomie 875 SDR oraz 3 SDR, czyli wyższym od Reguł Hamburskich. Niewątpliwie Reguły Rotterdamskie będą znaczenie trudniejsze w praktycznym stosowaniu, niż RHV, choćby z uwagi na swoją objętość i szczegółowość regulacji. Nowa konwencja ma aż 96(!) artykułów, w porównaniu do ledwie dziesięciu, w przypadku dotychczasowej. Nadmierna obszerność nowej regulacji była zresztą jednym z głównych zarzutów podnoszonych przez jej recenzentów. Proponowana konwencja nie narusza stosowania tych konwencji, które regulują odpowiedzialność przewoźnika innymi środkami transportu, jak transport powietrzny, drogowy, kolejowy i śródlądowy. Podobnie, nie wpływa ona na stosowanie konwencji o globalnym ograniczeniu odpowiedzialności. Do wejścia w życie konwencja będzie potrzebowała 20 ratyfikacji. Czy Polska powinna ratyfikować nową konwencję? Oczywiście, pytanie to stanie się aktualne dopiero, gdy wejdzie ona w życie i gdy ratyfikują ją przynajmniej niektóre państwa, których głos liczy się w światowym shippingu. Wybieganie przed orkiestrę i ratyfikowanie Reguł Rotterdamskich bez wcześniejszego zorientowania się, czy konwencja ta w ogóle znajdzie szersze poparcie międzynarodowe (a nie podzieli losu Reguł Hamburskich), wydaje się dalece niewskazane. Jak wspomniano uprzednio, nowa konwencja sprzyja raczej stronie ładunkowej, przesuwając delikatnie ciężar korzyści i uprawnień w stronę frachtującego, załadowcy i odbiorcy towaru. Z tych też powodów, przewoźnicy (reprezentowani głównie przez BIMCO oraz tzw. London Club, grupujący kluby P&l) kontestowali szereg nowych rozwiązań przyjętych w projekcie, niejednokrotnie zresztą nie bez racji. Można jednak, w związku z tym, zaryzykować tezę, iż w ciągu ostatnich 20 lat Polska stała się bardziej krajem załadowców i odbiorców - tak jak np. USA - a nie przewoźników. Tym samym, w interesie większości podmiotów krajowych, będzie raczej ratyfikowanie nowej konwencji. Uwaga ta nie powinna być bynajmniej traktowana jako pochwała lub nawet akceptacja istniejącego stanu rzeczy (upadek polskiej floty liniowej jest faktem tyleż godnym pożałowania, co skandalicznym), lecz raczej jako trzeźwe dostrzeżenie istniejącej obiektywnie sytuacji. Wydaje się, że ratyfikacja konwencji miałaby w szczególności wpływ na zwiększenie skuteczności realizowania roszczeń ładunkowych przez polskich odbiorców, w pewnych przypadkach umożliwiając dochodzenie ich w polskich sądach, zamiast w sądzie (lub w arbitrażu) wskazanym w konosamencie. Konwencja umożliwia bowiem niejako ominięcie przez odbiorcę klauzul jurysdykcyjnych i arbitrażowych zawartych w konosamentach. Niewątpliwie, w interesie podmiotów krajowych leżałoby umożliwienie im dochodzenia roszczeń ładunkowych od zagranicznych przewoźników przed sądami polskimi, a nie w narzuconej im jurysdykcji kraju trzeciego, według prawa obcego.
 
Dorota Lost-Siemińska, Krzysztof Kochanowski
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl