Zajęci kłótniami we własnym grajdole nie zauważamy zdarzeń rozgrywających się za miedzą i nie potrafimy wyciągnąć z
nich żadnych nauk.
W ubiegłym roku dwie niemieckie stocznie Aker Yards (z Wismaru i Warnemünde) zostały sprzedane doraźnie zawiązanej spółce rosyjskiego funduszu inwestycyjnego FLC West i
koreańskiego koncernu STX, przy czym 70% kwoty wyłożył FLC i stał się większościowym udziałowcem nowej spółki nazwanej Wadan Yards. Transakcja była przygrywką do sprzedaży Korańczykom całego Akera, a
ściślej jego pozostałych 15 stoczni w Europie, Brazylii i Wietnamie. Jak nie trudno się domyśleć, STX nie chciał niemieckich stoczni mimo ich nowoczesności, wydajności i innych niemieckich zalet. W chwili
sprzedaży zakłady te były deficytowe, podobnie jak prawie wszystkie europejskie stocznie budujące kontenerowce, a ponadto Koreańczycy przyszli tu po nowe asortymenty, a nie towar, którego mają pod
dostatkiem na półkach. Aker Yards musiał więc znaleźć innego kupca na swój sektor budowy frachtowców i nieco "przerobić" towar pod jego kątem. Oczywiście, u Akera już wcześniej myślano o zmianie
profilu produkcji, pozyskano nawet kontrakt na promy dla Steny, ale dalsza ucieczka od kontenerowej monokultury okazała się niemożliwa, bo wszystkie wyrafinowane nisze są zajęte - także przez inne
stocznie Akera - i dobrze strzeżone. Jest tu jednak wyjątek - narodziny, a właściwie odrodzenie się arktycznej żeglugi towarowej na nowym poziomie technicznym i operacyjnym, to znaczy bez lodołamaczy.
Przesłanki są oczywiste, więc nie wymieniamy wszystkich - ocieplenie klimatu oraz nowe pomysły na urządzenia i statki zdolne do opłacalnej eksploatacji złóż surowców w Arktyce. Nad tym tematem Aker już
pracował, ale w swoich fińskich placówkach (Aker Arctic Research Centre). Dokapitalizowania stoczni w Wismarze i Warnemünde dokonano więc poprzez transfer know-how na transportowce arktyczne, a przyszłym
Wadan Yards zapewniono praktykę dzięki przeniesieniu z Helsinek produkcji serii frachtowców dla rosyjskiej firmy górniczej Norilskij Nikiel (żeglują swobodnie w lodzie o grubości 1,5 metra). Nie dość na
tym, z francuskiego oddziału Akera dołożono wiedzę i patenty na gazowce LNG (a mamy ładny polski termin: metanowiec...) opakowane w firmę Wadan Yards LNG Technology GmbH. W ten sposób stworzono jedyny na
świecie zepół przemysłowy zdolny do natychmiastowego podjęcia budowy arktycznych metanowców, bo pięć gotowych projektów leży już na wystawie.Na tak przygotowany towar znalazł się kupiec, który wyłożył 292
miliony euro (415 mln USD, w pakiecie była jeszcze ukraińska stocznia w Nikołajewie, ale raczej jako bonus). Dodajmy, że w FLC West są pieniądze rządu rosyjskiego, czyli te same, co w rosyjskich firmach
górniczych i żeglugowych. Nie ma więc wątpliwości, że oczekiwane przez Wadan zakupy nastąpią.
Jak widać, stocznie znajdują nabywców tylko wówczas, gdy są obwieszone brylantami, czyli posiadają
unikatowe albo przynajmniej rzadkie kwalifikacje. Sama umiejętność zespawywania blach w kadłub i ewentualnego wstawienia tam silnika nie wystarczy.