Po ponad dwóch miesiącach od uruchomienia programu zwolnień monitorowanych w odbywających się w jego ramach szkoleniach
udział bierze tylko 25 stoczniowców. Prowadzące go DGA obiecuje jednak, że pod koniec miesiąca ruszą one szerszym frontem.
Program zwolnień monitorowanych jest drugim, obok programu dobrowolnych
odejść, elementem wsparcia dla odchodzących z pracy stoczniowców. Jego głównym celem ma być pomoc w znalezieniu im nowej pracy. Służyć temu ma indywidualne doradztwo zawodowe, szkolenia pozwalające zdobyć
nowe kwalifikacje oraz poszukiwanie ofert pracy dla stoczniowców.
Start programu odbył się jednak z dużymi problemami. Do jego realizacji z wolnej ręki Agencja Rozwoju Przemysłu wybrała konsorcjum firm
Work Service i DGA. Na początku marca w Szczecinie przy ul. Łyskowskiego uruchomione zostało biuro projektu i zaczęło się podpisywanie ze zwalnianymi stoczniowcami pierwszych umów uczestnictwa. Wkrótce
potem okazało się jednak, że współwłaściciel Work Service - senator Tomasz Misiak - brał udział w pracach nad specustawą, w której zapisany został program zwolnień monitorowanych. W efekcie jego firma
wycofała się z programu i dotychczas nie rozwinął on jeszcze skrzydeł.
W zeszłym tygodniu do Szczecina przyjechał prezes DGA Andrzej Głowacki wraz z osobami odpowiedzialnymi w tej firmie za jego
realizacją. Z przedstawionych przez nich informacji wynika, że z 1723 osób zwolnionych dotychczas ze stoczni umowy na uczestnictwo w programie podpisało 1230 osób.
- Część osób nie podpisała umów, gdyż
przeszła na emeryturę albo zasiłki przedemerytalne. Część ma inne plany i w ogóle nie jest zainteresowana uczestnictwem w tym programie. Rzeczywista luka to ok. 300 osób, które nie przystąpiły do programu
- szacuje Andrzej Głowacki.
Do tej pory prawie 900 stoczniowców spotkało się z doradcą zawodowym, ale tylko 25 bierze udział w szkoleniach zawodowych. Dotychczas pracę znalazło jedynie 15 uczestników
programu.
DGA obiecuje jednak, że w większym zakresie szkolenia zostaną uruchomione w drugiej połowie maja. Poza uprawnieniami spawalniczymi będą obejmować też obsługę koparko-ładowarki, komputera
i magazynu. W sumie ma brać w nich udział 110 osób. Firma planuje prowadzić równocześnie 30-40 programów szkoleniowych.
Wartość szkoleń na jednego uczestnika programu średnio wynosi 3300 zł. W związku
z tym, że liczba biorących w nim udział osób będzie prawdopodobnie mniejsza od pierwotnie zakładanej, w liczącym 48 min zł budżecie projektu mogą zostać środki na dodatkowe kursy.
Z dotychczasowych
postępów programu nie są jednak zadowoleni stoczniowi związkowcy. - Na razie jest bardzo słabo - ocenia Jacek Kantor, szef zakładowej S 80. - To, co oni przedstawili, to są śmieszne liczby. Osoby,
które będą brały udział w tych szkoleniach i skończy im się półroczne wsparcie finansowe w ramach programu, znajdą się w trudnej sytuacji. Najważniejszą sprawą jest jednak to, żeby znaleźli tym ludziom
pracę, tak jak wcześniej obiecywali.
Niestety, rekrutacja na pierwsze szkolenia pokazała także, że nie wszyscy zainteresowani mogą w nich brać udział ze względów zdrowotnych. Zdarzało się nawet, że
na 14 kandydatów badania pomyślnie przechodziło tylko 7. Najczęściej problemy z tym miały osoby starsze, które przez lata pracowały w trudnych warunkach.
Poza szkoleniami na ten miesiąc zaplanowane
jest też doradztwo zawodowe dla 375 osób tygodniowo, dzięki czemu spotkania z doradcami odbędzie 1500 byłych stoczniowców. W maju uruchomione mają też zostać warsztaty motywująco-aktywizacyjne dla
uczestników programu, które będą wspierać osoby mające problemy z odnalezieniem się w nowej sytuacji. Dotyczyć to ma także tych stoczniowców, którzy nie będą radzić sobie ze zdaniem egzaminów na
zakończenie szkoleń zawodowych.
Prezes Głowacki przekonywał w Szczecinie, że jest zainteresowanie zatrudnianiem stoczniowców ze strony inwestorów, którzy planują rozpoczęcie działalności na terenie
stoczni.
-Zgłaszają się do nas doradcy inwestorów, którzy dopytują się o program i czas szkoleń dla stoczniowców, których chcieliby zatrudnić. Mentalnie wśród pracowników sytuacja jest dużo gorsza w
Stoczni Gdynia, która zawsze była ikoną przemysłu stoczniowego. Tu stocznia już raz upadała i się odradzała. Wielu stoczniowców w Szczecinie wierzy, że jeszcze do stoczni wróci - podkreślał prezes.
Jego zdaniem, ich zatrudnieniem są zainteresowane także firmy działające poza stocznią. - Dotychczas rządził u nas rynek pracownika. Teraz niektóre firmy dostrzegają tu dla siebie pewną szansę na
wymianę pracowników na bardziej efektywnych - uważa Andrzej Głowacki.