Ojciec był kapitanem w PŻM. Od pierwszego roku, aż do czasu, gdy musiał iść do podstawówki, przepływał z nim wiele
tysięcy mil na pokładzie frachtowców. - Miałem 5 lat, gdy "na Tobruku" opłynąłem dookoła ziemię, 4,5 roku, gdy przeszedłem chrzest morski - wspomina.
Morze weszło mu w krew, więc poszedł na
studia do Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie. Przygodę ze słoną wodą skończył na oficerze III klasy, bo - jak powiada - po upadku komunizmu otworzyły się nowe perspektywy.
- Albo chce się pływać,
albo mieć rodzinę - wyjaśnia. Docenił jej wagę już w wieku 11 lat, gdy umarła mama. Sentyment do morza jednak pozostał.
Na początku zatrudni! się w portowych firmach Fast Baltic i Fast Terminals, potem
była fabryka telewizorów. Powrócił jednak do portu i założył spółkę Magemar (z kapitałem zagranicznym). Przez lata wraz z pracownikami uczynił ze Szczecina największy europejski port i skład granitowych
bloków.
Granit w Internecie
Był 2005 rok, gdy wpadli na pomysł, aby klientom i dostawcom pokazać towar w internecie. Musieli tylko znaleźć odpowiednie miejsce, aby zamontować kamerę. Z
początku planowali ją umieścić na jednym z masztów oświetleniowych, ale fachowcy wybili im to z głowy. Tłumaczyli, że taki - nawet solidny- element ma spore odchyły od pionu, co zakłócałoby pracę kamery
podczas dużych przybliżeń.
Wybrali więc betonowiec (charakterystyczna budowla z "arkadami") na Wolnym Obszarze Celnym, którego masywna sylwetka dominuje w tym rejonie portu od 1907 roku.
-
Pierwsze wytypowane przez nas kamery okazały się zbyt drogie. Co prawda spełniały wymagania, ale wówczas kupowało się je w "proszku" - wyjaśnia Rafał Zahorski, szef Magemaru. W "proszku", czyli
osobno samą kamerę, sterowanie, oprogramowanie, zoom, itp. Cena takiego zestawu przekraczała 15 tys. zł. Do tego trzeba było dokupić klosz, aby optyka i elektronika nie zmokły, grzałkę i resztę osprzętu.
W sumie cena "zabawki" przekraczała 20 tys. zł.
- Właściwie to prawie dalibyśmy sobie z tym spokój. Ale dowiedzieliśmy się, że Sony ma podobne urządzenie za nieco więcej niż połowa tej kwoty -
wspomina Zahorski.
Zwrócili się więc do dystrybutora koncernu. Gdy przyszło urządzenie, podłączyli je do sieci. - Obraz jak obraz - pomyśleliśmy.
Jednak gdy kamera znalazła się na maszcie na dachu
betonowca i gdy ujrzeli obraz, wszystkim zaparło dech. Trzeba było jeszcze podłączyć radiolinię, za pomocą której na falach eteru obraz byłby przekazywany do sieci. Nie obyło się bez problemów, bo na
wybranych częstotliwościach brakowało już miejsca.
Obraz robił wrażenie; było widać kolory i numery granitowych bloków na placach składowych. Na dodatek ujrzeli też fragment samego portu oraz
Szczecina. - Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Ostry, stabilny i płynny obraz. Widać było portowy ruch, a nawet fruwające mewy.
Nie był to obraz statyczny, jaki zazwyczaj ogląda się w
internecie, gdzie jest odświeżany co kilkanaście-kilkadziesiąt sekund. Tam było kilkanaście i więcej klatek na sekundę, było życie. Co prawda musieli wiele dograć, zmodyfikować - m.in. oprogramowanie
producenta. Nie przespali wiele nocy.
Kamera pomagała rzucić szklanym okiem na urządzenia przeładunkowe, by skontrolować je szczególnie w czasie pracy- ocenić, czy liny na bloczkach są w dobrym stanie,
czy urządzenia zachowują się prawidłowo. To ważne, bo waga granitowego bloku to od 4 do 40 ton.
Regaty z wielkim bratem
Łyknęli bakcyla na dobre i tylko kwestią czasu były kolejne zakupy
i montaże. Powodem był zbliżający się finał The Tall Ships Races w Szczecinie. Upatrzyli jedyne miejsce, aby elektroniczne oko ogarnęło rejon zlotu - elewator Ewa.
- To zdecydowanie najpiękniejszy
taras widokowy w mieście i jeden z najpiękniejszych w Polsce - mówi pan Rafał.
Ponownie do pomysłu przekonali portowców, a także kierownictwo elewatora. I gdy na pierwszą zgodę czekali pół roku, ta
zapadła zaledwie po 12 godzinach.
Pomoc zaoferował prezes Ewy -Wojciech Kaźmierczak. A była konieczna, bo trzeba było doprowadzić zasilanie, a to oznaczało 400 metrów kabla ciągniętego przez 18
pięter.
Ostatecznie zdecydowali się na... dwie kamery po to, aby objęły pełne 360 stopni. Mogliby zamontować jedną, ale potrzebny byłby na dachu wysoki stabilny maszt, którego koszt przewyższał cenę
urządzenia.
Ruszyły. Popularność obrazu z tego duetu urządzeń przeszła najśmielsze oczekiwania; łącze internetowe szybko się zatkało i musieli zwiększyć jego przepustowość. Rozpoczął się prawdziwy test
- regały.
- Nigdy nie mieliśmy takiego "najazdu Hunów" na naszą stronę internetową-wspomina R. Zahorski.
- Na witrynie pojawiało się 200 osób jednocześnie. Router, przez który przechodziło
łącze, był tak gorący, że nie można go było wziąć do ręki. Serwery wariowały. Nie było wyjścia, router postawiliśmy na dwóch obróconych dnem metalowych miskach. Uruchomiliśmy też klimatyzator. Aż dziw
bierze, że to wszystko się nie spaliło. W jednym dniu było 18 tysięcy wejść - opowiada.
Zapewne internautów przyciąga możliwość sterowania kamerami oraz wykonania zdjęcia dowolnego rejonu portu czy
Wałów Chrobrego.
Żagle w komórce
Przed regatami nawiązali współpracę z Adamem Kwasikiem i jego telewizją internetową atv.szczecin.pl. Firma specjalizuje się właśnie w transmisjach
na żywo do sieci wirtualnej z różnych źródeł. Skupia się szczególnie na Szczecinie i okolicach, ale robiła też np. transmisje dożynek aż spod Lublina. Dzięki transmisjom strumieniowym atv można było na
żywo oglądać m.in. Dni Morza, halowe rozgrywki piłkarskie, nocny mityng lekkoatletyczny na pl. Zamenhofa w Szczecinie - z Moniką Pyrek w roli głównej.
To właśnie dzięki A. Kwasikowi obraz z The Tall
Ships Races popłynął w 2007 roku we wszystkich osiągalnych technologiach - także do telefonów komórkowych. - Dzięki atv nasze kamery były dostępne w technologii 3G jako jedne z pierwszych w Polsce.
Obraz z nich widziało ponad milion osób - wspomina Zahorski.
Firma Kwasika odchudza "ciężki" obraz z przemysłowych kamer Magemaru i czyni go łatwiejszym do "przełknięcia" dla internetowych
łączy.
Tymczasem współpraca importera granitu z producentem sprzętu układała się do tego stopnia dobrze, że Sony Poland zdecydowała się na europejską premierę jednej z kamer na ich stronie
internetowej. Dawała ona potężne zbliżenie, co pozwalało oglądać Hutę Szczecin i statki podchodzące do portu.
Kolejna kamera pojawiła się na wieży Muzeum Narodowego przy Wałach Chrobrego. Jednak apetyt
rósł. - Tym razem wybór lokalizacji padł na elewator zbożowy przy ul. Basenowej, skąd jest widok na rejon przeładunków masowych. Kamera nr 5 ruszyła w listopadzie 2008.
- Teraz mam zgodę na lokalizację
kamery nr 6. Tym razem będzie to dach elewatora firmy Andreas (nabrzeże Snop). Stoi on przy samym wejściu do portu - poinformował niedawno szef firmy.
Archiwum Neptuna
Kamery to tylko
część pasji. Portal Magemaru staje się powoli także swoistym archiwum morskim. Zaczęło się od "Morza", miesięcznika marynistycznego, który w latach 20. zaczęła wydawać Liga Morska i Rzeczna, a
następnie - Liga Morska i Kolonialna. Czasopismo zakończyło żywot w 2000 roku.
- Ojciec miał w domu "Morza" z lat 58-60, które wyrzucił. Ja wyciągnąłem je ze śmietnika i schowałem - wspomina.
W
2005 roku, po przeczytaniu kilku artykułów stwierdził, że przecież warto by było to pokazać. Gdy wrzucił parę zeskanowanych egzemplarzy, od razu podniosło się larum, że trzeba to kontynuować. Dokończył
więc skanowanie posiadanych roczników.
Potem zaczął szukać kolekcjonerów, którzy mogli mieć stare numery. Dotarł do antykwariusza, który miał przedwojenne roczniki.
- Podczas lektury miesięcznika
uderzył mnie sentyment przedwojennych pokoleń do morza. To, że wówczas potrafiono robić narodowe zbiórki, powołano Ligę Morską, promowano politykę kolonialną, po zaborach budowano flotę. Ten patriotyzm
uderza. W dzisiejszych czasach podobnego entuzjazmu nie widać - zauważa.
Ale na portalu spółki jest też kolekcja ponad 33 tysięcy fotografii związanych z pracą na morzu.
Niedawno Rafał Zahorski
sprowadził z Anglii do Szczecina zabytkowy statek, który przed laty rozwoził pilotów morskich na redę. Jednostka jest w trakcie przebudowy na pływające biuro firmy. Zapewne stanie się też jedną z atrakcji
portu i miasta. Jakie jeszcze atrakcje szykuje szef "granitowej" firmy -miłośnik Szczecina i morza?