Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Fruwa twoja marynara

Nie, 2009-04-20

Co łączy śmierć pilotów Bryzy i remont okrętu ORP Czernicki? Marynarka Wojenna i pieniądze. Znów wychodzi na nasze, ale na opak. 6 lat temu pisaliśmy o okręcie noszącym nazwę ORP Kontradmirał Xawery Czernicki, że do niczego się nie nadaje (m.in. "Statek do sałatek", "NIE" nr 14/2003), ośmiesza marynarkę i jest po prostu kolejnym przykładem uprawiania wojskowego marnotrawstwa. My byśmy ten okręt sprzedali na złom albo na cokolwiek, tymczasem wojenni marynarze postanowili go przebudować (wspomina o tym ostatni numer branżowego pisma "Nowa Technika Wojskowa") na coś bardziej pożytecznego, ale sami nie wiedzą do końca na co. Postulat przebudowy Czernickiego pojawił się zresztą już wiele lat temu, gdy wrócił z misji w Iraku. ORP Czernicki stał 6 lat na sznurku i nie wiadomo było, co z nim robić. Statek, który początkowo nazywał się "Pływającą Bazą Wsparcia Działań Sił Morskich RP", ma podobno stać się teraz bazą innego rodzaju - dla trałowców. MarWoj ma trochę trałowców, czyli takich większych motorówek o plastikowych kadłubach zdolnych do pływania do wysokości redy. Po co im baza? Program budowy nowoczesnych (te, co mamy, są jeszcze z 1963 i z 1981 r.) trałowców jest, ale - jak z wszystkimi programami wojskowymi - nie wiadomo, co z nim będzie. Wystarczy przypomnieć, że program budowy korwet typu Gawron ciągnie się od czasów rządu Leszka Millera i nie zbudowano ani jednej korwety. Wszystkie inwestycje są w zawieszeniu. Jedno wiadomo, wizyta Czernickiego w stoczni będzie kosztowała ponad 30 mln zł, a przynajmniej tyle zapisano w budżecie MON. Ile ta przebudowa będzie kosztowała ostatecznie, to się jeszcze okaże, jak go w stoczni obejrzą i powiedzą dokładnie. Nie pisalibyśmy może o tym, gdyby nie ostatnia katastrofa samolotu typu Bryza należącego do Marynarki Wojennej (niedawno w Gdyni odbył się pogrzeb lotników). Dlaczego maszyna rozbiła się i zabiła czterech lotników, jeszcze nie wiadomo i może nigdy nie będzie wiadomo, jednak przy okazji pojawiło się sporo głosów, że nasi piloci za rzadko latają, czyli po prostu za mało umieją. A jak rzadko latają i mało umieją, to znaczy, że nie radzą sobie w sytuacjach, gdy im coś przeszkadza. Polskie wojsko straciło w ciągu dwóch lat 25 lotników w katastrofach, więcej niż straciła pilotów armia jakiegokolwiek kraju na świecie, i nikt, kto ma obowiązek posprzątać ten rzucający się w oczy wojskowy bałagan, nie wyciąga z tego żadnych wniosków. W tym roku w ramach oszczędności budżetowych wojsku kolejny raz zmniejszono kasę na latanie, można więc przyjąć jako pewnik, że piloci będą umieli jeszcze mniej i będą rozbijali następne samoloty ze skutkami łatwymi do przewidzenia. Tymczasem godzina lotu Bryzy kosztuje około 5000 zł. Wychodzi, że za kasę na przebudowę statku do sałatek na okręt można zafundować pilotom 6000 godzin latania. Oczywiście w lotnictwie są samoloty 10 razy droższe w eksploatacji, jak choćby F-16, ale też i nieco tańsze, jak Orlik. Jeśli nie stać nas na trzymanie w powietrzu najdroższych samolotów, to niech sobie piloci do woli polatają na tańszych, żeby nie zapomnieli, jak się drążek w dłoni trzyma. W tym roku przypadnie podobno na każdego z nich 20 godzin nad ziemią, co trzeba nazwać treningiem kamikaze. Wcześniej też nie było dużo lepiej - jeśli, jak w przypadku tragicznej Bryzy, obaj instruktorzy szkolonego w awaryjnym lądowaniu pilota mieli nieco więcej niż po 1000 godzin nalotu. Proszę pomyśleć, co by to było, gdyby większość kierowców na drogach miała "najazd" po 4-5 godzin za kółkiem w miesiącu! Marynarce Wojennej (a może i całej armii?) potrzebny jest szybko przegląd, żeby wyrzucić z niej statki do sałatek i bardziej sensownie wydawać grosz podatników. Abyśmy nie mieli wyrzutów sumienia, że za nasze pieniądze szkoli się przede wszystkim samobójców. ----------------- ORP Czernicki Czernicki, jak wszyscy pieją z zachwytu, to nasz najnowszy i najnowocześniejszy okręt. Myliłby się jednak ktoś, kto by sądził, że okręt jest świeżo zbudowany. Po prostu Stocznia Północna miała przy nabrzeżu nieukończony, 19. z serii, statek bazę demagnetyzacyjną, którego nie odebrali Radzieccy z powodu braku kasy. Aby przynajmniej wyjść na zero - z braku innego pomysłu na pozbycie się problemu - wymyślili w stoczni, aby opchnąć to Marynarce Wojennej. Niewiele zmieniono w podstawowej konstrukcji (lekko wydłużono kadłub poprzez zmianę konstrukcji dziobu), zachowano podstawowy stan załogi, urządzeń i mechanizmów. Wymyślono za to uzasadnienie, do czego to wszystko ma służyć. Tak powstało skrzyżowanie pływającej śmieciarki (na odpady z innych okrętów), zaopatrzeniowca (przekazuje okrętom bojowym na pełnym morzu, nadto w ruchu, paliwo, amunicje, zapasy żywności), transportowca (przewozi żołnierzy i ich pojazdy). Takiego tworu w historii techniki wojenno-morskiej jeszcze nie było. ("NIE" nr 14/2003).
 
Waldemar Kuchanny
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl