Problemem całej gospodarki w Polsce jest nikłe zainteresowanie decydentów jej stanem, kłopotami i potrzebami.
Zmienia się to, gdy zbliżają się kolejne wybory. I nie należy się "dziwić" skoro posiadanie przez posłów i rządzących akcji przedsiębiorstw jest według liderów głównych partii politycznych złem.
Jak w takim razie budować w naszym kraju kulturę akceptacji przedsiębiorczości, bogactwa i sukcesów na polu gospodarczym.
Gospodarka morska jest częścią gospodarki państwa i jako taka podlega
takiemu samemu podejściu co oznacza, że zjawienie się ministra na jakiejkolwiek konferencji czy spotkaniu ludzi zaangażowanych w jej problematykę jest ewenementem. Skoro tzw. "góra" nie ma czasu a tym
samym nie interesuje się podstawowymi problemami stoczni, portów, armatorów a szerzej patrząc miast i regionów morskich to nie interesuje się nimi nikt. Dlatego tylko pozazdrościć Niemcom konsekwencji
decydentów, zainteresowania rządzących. Pozazdrościć również chęci wspólnego działania ludzi gospodarki morskiej. Bo sporo kamyczek do rządzących to i kamień do nas samych. Wiele spraw naszej gospodarki
morskiej było by na całkiem innym etapie ale do tego potrzeba chęci do wspólnego działania, do wspólnego wytyczania celów i zadań, podziału ról i ciągnięcia w jedną stronę. W stronę rozwoju naszej
gospodarki morskiej a nie jednego wybranego w danym momencie sektora. Moje wieloletnie doświadczenia w tym względzie są negatywne. Często bardziej szkodzimy sobie swoją własną atomizacją i wewnętrznymi
nie chęciami niż szkodzi nam brak zainteresowania gospodarką morską ze strony decydentów. Skoro nie potrafimy mówić jednym głosem to rządzący mają komfort ciągle pytając: to w końcu czego chcecie?