Choć tsunami na Bałtyku może się zdarzyć, list dwóch wróżek z Łodzi zawierający wizję rychłego potopu w Kołobrzegu,
Świnoujściu i Ustce przesłany kilka dni temu do władz tych miast, wzbudza uśmiech na twarzach osób odpowiedzialnych za zarządzanie kryzysowe.
- Opieramy się na nauce i na komunikatach
odpowiedzialnych za monitorowanie i prognozowanie zjawisk naturalnych instytucji - mówi rzecznik prasowy kołobrzeskiego magistratu Michał Kujaczyński. - Jeśli będzie jakieś zagrożenie, odpowiednio
wcześnie będziemy o tym wiedzieli.
Szef kołobrzeskiego Wydziału Zarządzania Kryzysowego Marek Hubert nie chce wypowiadać się na temat istniejących procedur obowiązujących przy ewentualnym tsunami.
Po odpowiedź odsyła do rzecznika prasowego urzędu.
- Ponieważ list wróżek wywołał lawinę pytań, ustaliliśmy z panem Markiem Hubertem, że to ja będę na nie odpowiadał - mówi Michał Kujaczyński. -
Oczywiście mamy opracowane odpowiednie procedury na wypadek kataklizmów, w tym na wypadek tsunami. Jeśli doszłoby do katastrofy, wiedzielibyśmy co mamy robić. Będąc w systemie zarządzania kryzysowego woj.
zachodniopomorskiego odpowiednio wcześniej dostalibyśmy sygnały do działania. Listu wróżek nie możemy traktować poważnie.
Naukowcy nie wykluczają wystąpienia tsunami na Bałtyku. Historia odnotowała
takie przypadki. Zapisy w dokumentach i ślady na lądzie wskazują na to, że największa fala uderzyła w północy brzeg Polski w 1497 r. Zmyła wówczas wieś istniejącą w miejscu dzisiejszego Darłówka.
Uszkodziła wiele domów w oddalonym o kilka kilometrów Darłowie. Pociągnęła za sobą także ofiary w ludziach. Fala tsunami miała wtedy 20 m wysokości. Świadczyć o tym miał wrak statku osiadły w głębi lądu
na tej właśnie wysokości. To samo tsunami wdarło się także w głąb Kołobrzegu. Podobne zjawisko miało miejsce w 1779 r. Najwyższą falę odnotowano wtedy w Łebie.
Sejsmolodzy, choć twierdzą, że
tsunami, jakie może ewentualnie w niekreślonej przyszłości zdarzyć się na Bałtyku, nie będzie porównywalne z tym, które w 2004 r. pojawiło się na Oceanie Indyjskim. Bałtyk jest stosunkowo płytkim i małym
morzem, dlatego fala nie będzie ani tak wysoka, ani tak szybka jak tam. Niemniej jednak warto wiedzieć, jak rozpoznać nadciągający kataklizm. Kilka minut przed nadejściem tsunami, woda w morzu odpływa
odsłaniając na znacznej powierzchni dno. Wcześniej mogą być wyczuwalne wstrząsy oraz słyszalny przeciągający się grzmot. Fala na Bałtyku może osiągnąć prędkość kilkudziesięciu kilometrów na godzinę.
Wróżki z Łodzi zapowiedziały, że bałtyckie tsunami pojawi się 15 kwietnia br.