Rozmowa z prof. Stanisławem Gucmą, rektorem Akademii Morskiej w Szczecinie
-W UBIEGŁYM tygodniu
obchodziliśmy 16. rocznicę zatonięcia promu "Heweliusz". Co robią dziś naukowcy, by takie katastrofy na Bałtyku więcej się nie powtórzyły?
-Ta tragedia wpłynęła na wprowadzenie zmian w
procesach nauczania. Nasi studenci mają więcej praktyki morskiej, laboratoria, zajęcia na symulatorach. Student uczy się manewrów na symulatorze manewrowym, jest też symulator antykolizyjny, gdzie uczy
się usuwać awarie i reagować w sytuacji zderzenia statków. Symulator siłowni okrętowych, gdzie symuluje się obsługę różnych silników, jest niezbędnym urządzeniem w nauczaniu i treningu zarówno mechaników,
jak i nawigatorów. Dziś to jest innego typu nauka, nastawiona nie tylko na wiedzieć, ale i potrafić. Po otrzymaniu dyplomu uczelni nasz student ma możliwość uzyskania dyplomu morskiego na poziomie
operacyjnym nawigatora lub mechanika, który uprawnia do samodzielnego pełnienia stanowisk oficerskich.
-Czy zmieniły się programy nauczania, przedmioty, kierunki uczelni pod względem treści
dotyczących bezpieczeństwa?
-Zmiana programów jest wprowadzana od kilku lat, zgodnie z konwencjami międzynarodowymi. Nasze programy są zgodne ze standardami STCW dotyczącymi szkolenia
marynarzy i oficerów, i zawierają treści programowe bardziej obszerne od wymaganych. Niezależnie od tego doposażamy laboratoria, bazy treningowe, ośrodek ratownictwa z szalupą zrzutową do ćwiczeń
ratowniczych. Proces wymiany i unowocześniania laboratoriów jest stały. W tej chwili chcemy unowocześnić nasz ośrodek ratownictwa morskiego, budując na jego bazie najsilniejsze Polskie Centrum Ratownictwa
Morskiego.
W związku z tym, że w Świnoujściu powstaje terminal gazowy - port LNG, zaczynamy budować specjalny symulator LNG. Tego nie robi nikt w Polsce. W 2014 roku, gdy wejdą pierwsze gazowce, musi
być już wyszkolony zespół ludzi, który będzie ten port obsługiwał. Pod kątem ratownictwa musi zostać specjalnie przygotowana 200-osobowa załoga. Chcemy też kupić do uczelni symulator ładunkowy LNG, by
przeszkolić ludzi, którzy będą załadowywali i rozładowywali statki. Cały zespół już w 2013 r. musi być gotowy do pracy, przeszkolony i po praktykach w innych terminalach. Jesteśmy gotowi, tym bardziej że
LNG to nasze dziecko. Gazoport od strony morskiej: falochrony, nabrzeża, nadzór bezpieczeństwa projektował zespół naukowców Akademii Morskiej w Szczecinie pod moim kierunkiem.
-Mówi się, że rok
2014 r. to zbyt optymistyczny termin oddania gazoportu. Czy to prawda?
-Rok 2014 jest ze wszech miar realny. Port LNG zbudowany ma zostać na początku 2014 r. Część hydrotechniczna może
być gotowa nawet troszeczkę wcześniej, ale dochodzi jeszcze część lądowa, której nie da się zbudować szybciej ze względu na technologie. Przygotowanie wielkich zbiorników kulistych wymaga czasu, fachowcy
mówią, że budowa potrwa 30 miesięcy, nie licząc okresu projektowania. Falochron, który ma 3 km długości, buduje się natomiast dwa lata. Najważniejsze przy realizacji tego terminalu było i jest
bezpieczeństwo mieszkańców. Określaliśmy strefy zagrożeń, typy awarii, również w przypadku zderzenia się gazowców, awarie na torze wodnym. Rozpatrywaliśmy też ataki terrorystyczne. Wszystko zostało
uwzględnione. Zbiorniki są jednak nienaruszalne, a przede wszystkim ten terminal nie generuje żadnych zanieczyszczeń, jak to jest w przypadku ropy.
-Jedyne w Polsce Centrum Inżynierii Ruchu
Morskiego w Akademii Morskiej pozwala na udział naukowców w tak ważnych projektach. W tej chwili pracujecie nad specjalnym systemem bezpieczeństwa transportu. Na czym on ma polegać?
-
Realizujemy zamawiany przez Ministerstwo Nauki projekt Zeus. Polega on na opracowaniu zintegrowanego systemu bezpieczeństwa transportu w Polsce. Chodzi o transport drogowy, kolejowy, powietrzny i
morski. Dla jego opracowania powołano konsorcjum naukowe, w skład którego weszły trzy uczelnie i jeden instytut, każda odpowiedzialna jest za inny rodzaj transportu. Politechnika Gdańska - transport
drogowy, Politechnika Śląska - kolejowy, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych - transport powietrzny, Akademia Morska - transport morski. Jeśli chodzi o inżynierię ruchu morskiego, która dotyczy wielu
aspektów zagrożenia i bezpieczeństwa, jesteśmy w Polsce monopolistą, jedynym ośrodkiem liczącym się nie tylko w kraju, ale i na świecie. Praca nad zintegrowanym systemem bezpieczeństwa transportu
pokazała, że mamy wiele wspólnego z transportem innego typu. Jesteśmy tuż przed wdrożeniem sytemu oceny powypadkowej. Analizę -wypadków nawigacyjnych staramy się robić centralnie, nawet zaczynamy mówić o
wspólnej komisji. Chcemy zbudować spójny system zarządzania bezpieczeństwem transportu, co da możliwość jego monitorowania. Musimy ilościowo umieć ocenić bezpieczeństwo na podstawie różnych wskaźników,
monitorować, jakie ono jest, mieć możliwość przewidywania sytuacji, wprowadzania zmian oraz określania poziomu bezpieczeństwa.
-Czy dziś, gdy statek wypływa w morze, można powiedzieć, że jego
droga jest bezpieczna?
Możemy dokładnie powiedzieć, jakie jest prawdopodobieństwo wypadku. To jest ilościowa ocena i na podstawie kryteriów umiemy określić akceptowalne ryzyko. W przeciwnym
razie trzeba wiedzieć, co należy zrobić, by poprawić bezpieczeństwo (inny system nawigacyjny, poszerzenie toru, mniejsze statki). Wypadek morski czy lotniczy nie jest kwestią jednej przyczyny, lecz
kilku nakładających się na siebie. Te wypadki należą dziś jednak do rzadkości i jest to najbezpieczniejsza forma transportu. Statystyki pokazują, że najniebezpieczniej jest na drogach.
Dziś
pracujemy nad tym systemem jako naukowcy, ale chcielibyśmy też doprowadzić do praktycznych jego aplikacji, przekazać go administracji morskiej, która będzie z niego korzystać. Wtedy wprowadzenie danych i
naciśnięcie guzika w komputerze dałoby natychmiastowy wynik - ocenę sytuacji. W marcu odbędzie się prezentacja naszych badań naukowych, później system będzie musiał przejść jeszcze weryfikację. Następnie
trzeba będzie czekać na jego wdrożenie. Jestem przekonany, że niewątpliwie wdrożenie tego systemu wpłynie na poprawę bezpieczeństwa.
- Dziękuję za rozmowę.