CHOCIAŻ od ogłoszenia upadłości Porty Compiex minęło już sześć lat,* nadal jeden z jej byłych pracowników
nie otrzymał prawie 7 tys. zł odprawy. Niestety, wiele wskazuje na to, że praktycznie nie ma on szans na odzyskanie tych pieniędzy.
Ryszard Nurzyński byt pracownikiem wchodzącej w skład
stoczniowego holdingu spółki Porta Ruch, która została później przemianowana na Portę Complex. Zajmowała się utrzymaniem ruchu w zakładzie, czyli m.in. naprawami urządzeń do cięcia i spawania blach czy
serwisem stoczniowego sprzętu. 22 października 2002 r. pan Ryszard przeszedł na emeryturę. Wkrótce potem ogłoszona została upadłość spółki.
- W efekcie tego nie dostałem odprawy, która mi się
należała. Było tego 6800 zł plus odsetki. Musiałem jeszcze spłacić 800 zł zasiłku, który dostałem, jak jeszcze pracowałem. Z odsetkami musiałem oddać 1100 zł. Złożyłem pozew do sądu, ale nic to nie dało.
Nie rozumiem, czemu tak się stało. Tam wszedł syndyk, sprzedawał majątek, ale dla mnie na odprawę nie było. Gdybym do dziś pracował w stoczni, to bym dostał 60 tys. zł odszkodowania, a tak nie mam nic.
Było mi ciężko, bo przez ten cały czas nie miałem pracy. Dopiero od niedawna pracuję w firmie ochroniarskiej - opowiada Ryszard Nurzyński.
Przemysław Wardyn, likwidator Porty Complex, twierdzi, że
jest to odosobniony przypadek, gdyż wszyscy pozostali byli pracownicy Porty Complex otrzymali wynagrodzenia i odprawy.
-
Na liście wierzytelności jest tylko jeden pracownik, z którym umowa została
rozwiązana przed ogłoszeniem upadłości. Zgodnie z przepisami, ta wierzytelność wchodzi do kategorii pierwszej, ale praktycznie nie ma szansy na to, że otrzyma on pieniądze. Pozostałym pracownikom odprawy
sfinansował Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wcześniej były takie możliwości, żeby ten pan zwrócił się do funduszu z indywidualnym wnioskiem. Teraz jest to już niemożliwe, gdyż zmieniła się
ustawa o funduszu. Jeśli chodzi o majątek Porty Complex, to pozostały tam tylko wierzytelności, których nie sposób sprzedać - ocenia likwidator.