Los zdecydował wczoraj o tym, którzy armatorzy kutrów rybackich w przyszłym roku będą mogli łowić dorsze. Pozostali
otrzymają rekompensaty i będą mogli łapać inne gatunki ryb, ale większość z nich nie jest zadowolonych z tego rozwiązania.
Zgodnie z nowymi zasadami od przyszłego roku prawo do połowów dorsza
będzie miała tylko jedna trzecia kutrów mających ponad 8 metrów długości. Wczoraj w Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni odbyło się losowanie 147 z 458 kutrów.
Pozostałe dwie trzecie floty będzie
mogło łapać inne gatunki ryb, a za zakaz połowów dorsza otrzyma rekompensaty. Według wyliczeń Ministerstwa Rolnictwa, w zależności od długości jednostki, wyniosą one od 130 do 280 tys. zł, co stanowi
połowę wartości normalnego limitu połowów dorsza. Po rozmowach z rybakami resort zrezygnował wczoraj z pomysłu obniżenia do 40 procent rekompensat dla jednostek mających od 8 do 12 metrów długości.
Cały system zacznie działać w trzyletnim cyklu. Tylko przez jeden rok właściciel kutra będzie w nim miał prawo do połowów dorsza, a przez dwa otrzymywać ma rekompensaty. Przez cały czas ten gatunek ryby
będą mogły odławiać jednostki mające do 8 metrów długości. Zdaniem Ministerstwa Rolnictwa rozwiąże to problem przyznanych Polsce niskich limitów połowów dorsza, których efektem był wprowadzony na ponad 7
miesięcy zakaz połowów tej ryby w tym roku.
Większość rybaków nie jest jednak zadowolona z zastosowanego rozwiązania.
- Zakaz dotyczy tylko dorsza, ale wiele kutrów będzie stało i później trudno
je będzie ponownie uruchomić - ocenia Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich z Kołobrzegu. - Rybackie załogi wyjadą na Zachód, albo znajdą sobie inną pracę w kraju. Nigdzie się
później nie znajdzie ludzi z doświadczeniem, które jest niezbędne w tym zawodzie. Niestety, ministerstwo nie przyjęło naszych propozycji zakładających wprowadzenie na jakiś czas obowiązkowych postojów w
porcie. O ich terminie decydowałby sam armator, zależnie od warunków rynkowych, jak cena i zapotrzebowanie na ryby.