Projekt tzw. specustawy ma umożliwić sprzedaż majątku stoczni nowym inwestorom, którzy bez obciążenia starymi
długami przedsiębiorstwa powinni mieć możliwość rozpoczęcia zyskownej produkcji. Specjaliści oceniają, że jeśli nawet to zamierzenie się uda, potrzebne będą całościowe rozwiązania, sprawiające, że
produkcja statków w Polsce będzie opłacalna na dłuższą metę.
W przypadku specustawy najwięcej mówi się o tej jej części, która gwarantuje osłony dla od-chodzących z pracy pracowników. Z punktu
widzenia całej operacji najważniejsza jest jednak ta jej część, która opisuje przygotowania i przebieg całego przekształcenia.
Sprzedaż pod nadzorem
Geneza powstania tej ustawy tkwi w
decyzji Komisji Europejskiej. Odrzuciła ona program restrukturyzacyjny Stoczni Szczecińskiej Nowej, przygotowany przez Mostostal Chojnice oraz analogiczny plan dla Stoczni Gdynia, którego autorem było
konsorcjum ISD. Równocześnie komisja za nielegalną uznała pomoc publiczną udzieloną obu stoczniom po wejściu Polski do Unii Europejskiej. W efekcie negocjacji z polskim rządem zgodziła się jednak, że
zwrot tej pomocy ma nastąpić dopiero 6 czerwca 2008 r. Dzięki temu zyskał on czas na zmianę prawa i przygotowanie przetargów na majątek stoczni, który mają kupić inwestorzy zainteresowani prowadzeniem na
nim produkcji. KE zastrzegła tu jednak, że przetarg powinien być otwarty i odbywać się na takich samych zasadach dla wszystkich uczestników. Podkreślała też, że nie zgodzi się na inwestora, który chciałby
się wyłącznie skupić na produkcji statków.
Rząd twierdzi, że przygotowany przez niego projekt ustawy o postępowaniu kompensacyjnym w podmiotach o szczególnym znaczeniu dla polskiego przemysłu
stoczniowego spełnia postawione przez KE warunki i równocześnie stwarza możliwości do odrodzenia się produkcji na majątku stoczni. - Postępowanie uregulowane ustawą, zwane dalej "postępowaniem
kompensacyjnym", należy prowadzić tak, aby ochrona praw pracowniczych była zapewniona, roszczenia wierzycieli mogły zostać zaspokojone co najmniej w takim stopniu, w jakim byłoby to możliwe w przypadku
ogłoszenia upadłości stoczni, a jeśli racjonalne względy na to pozwolą - sprzedane składniki majątkowe stoczni służyły nadal prowadzeniu działalności gospodarczej - zostało zapisane w pierwszym rozdziale
ustawy.
Mówi też ona, że w dniu złożenia wniosku o wszczęcie postępowania kompensacyjnego (albo uruchomienia go z urzędu) prezes Agencji Rozwoju Przemysłu powoła tymczasowego nadzorcę. Do jego
obowiązków ma należeć m.in. zrobienie spisu składników majątku stoczni i ich wycena oraz ustalenie zakresu działalności gospodarczej stoczni, który będzie niezbędny do czasu sprzedaży. Przygotuje on też
wstępny spis stoczniowych wierzycieli i ich wierzytelności. Później jego obowiązki przejmie zarządca kompensacyjny, którego wybierze wstępne zgromadzenie wierzycieli. Utworzona zostanie na nim też rada
wierzycieli, która ma reprezentować ich interesy w całym postępowaniu.
Plan na sprzedaż
W ustawie zostało także zapisane, że "z chwilą ustanowienia zarządcy kompensacji stocznia traci
prawo zarządu oraz możliwość rozporządzania swoim majątkiem. Stocznia jest obowiązana wskazać i wydać zarządcy kompensacji cały swój majątek, a także umożliwić wgląd do wszystkich dokumentów dotyczących
działalności stoczni, majątku, zatrudnienia oraz rozliczeń i korespondencji, a w szczególności do ksiąg rachunkowych i innych ewidencji prowadzonych dla celów podatkowych". Ważny jest też zapis, który
mówi, że po wszczęciu postępowania kompensacyjnego majątku stoczni nie można obciążyć żadną formą hipoteki ani zastawu. W tym momencie wygasną także podpisane przez stocznię umowy kredytowe, o ile w ich
ramach nie zostały jej przekazane jeszcze pieniądze. Przeciwko stoczni nie mogą być wszczynane postępowania zabezpieczające i egzekucyjne. Zawieszona zostanie też spłata należności powstałych przed
rozpoczęciem postępowania oraz naliczanie od nich odsetek. W trakcie jego trwania nie może też zostać ogłoszona upadłość stoczni.
Zarządca kompensacyjny ma przygotować plan sprzedaży składników majątku
stoczni i zrobić ich rynkową wycenę. Ich podział na części, które zostaną wystawione na przetarg, ma sprzyjać jak najlepszej ich sprzedaży. Istotny jest także zapis, który mówi, że ich sprzedaż może
zostać poprzedzona umową dzierżawy majątku stoczni z prawem pierwokupu. Ten przepis ma zapewnić zakładowi utrzymanie, przynajmniej częściowej produkcji do czasu jego sprzedaży. Ukazały się tu już
ogłoszenia adresowane do potencjalnych dzierżawców. Obecnie są prowadzone w tej sprawie rozmowy z Mostostalem Chojnice, który nadal podtrzymuje zainteresowanie zakupem Stoczni Szczecińskiej Nowej. Warunki
samego przetargu na stoczniowy majątek ma określić prezes Agencji Rozwoju Przemysłu w specjalnym postanowieniu. Z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży mają zostać spłacone wierzytelności według kolejności
określonej w ustawie. Do pierwszej grupy zaliczone zostały tu wydatki ze środków publicznych na postępowanie kompensacyjne, poza m.in. kosztami ochrony pracowników. Drugą grupę stanowią podatki i inne
daniny publiczne, a trzecią pozostałe wierzytelności.
To tylko pierwszy krok
Zdaniem prof. Dariusza Zarzeckiego, ekonomisty z Uniwersytetu Szczecińskiego, specustawa stwarza pewną szansę
na odtworzenie przemysłu stoczniowego w Szczecinie, ale nie można skończyć tylko na jej wdrożeniu.
- Ustawa jest pewnym sposobem na szybkie wykonanie decyzji Komisji Europejskiej, a jednocześnie próbą
uratowania przemysłu stoczniowego. Gdyby jej nie było, to zwykła upadłość dawałaby raczej nikłe szansę na odbudowanie produkcji okrętowej na gruzach stoczni. Syndyk miałby tu sporo cza-su na sprzedaż
majątku, co byłoby dużą przeszkodą. Ta specustawa ma skrócić ten termin, uprościć procedury i umożliwić sprzedaż przedsiębiorstwa w ruchu, przynajmniej w tych kawałkach, które są istotne. Jest to jednak
tylko pierwszy krok i potrzebne są tu systemowe rozwiązania, które stworzą stoczniom działającym w Polsce warunki zbliżone do tych w innych krajach. Można bowiem w różny sposób wspierać stoczniową
infrastrukturę i pozostawać w zgodzie z przepisami Unii Europejskiej. Mamy w Europie przykłady np. towarzystw czy funduszy okrętowych, poprzez które w pośredni sposób publiczne finansowanie trafia do
stoczni. Korzystają one wtedy ze wsparcia adresowanego do żeglugi. Niestety, takich całościowych rozwiązań u nas brakuje, a wystarczy zobaczyć, jak to robią kraje, które w Unii Europejskiej są od lat i
wszyscy wiedzą, że wspierają swój przemysł stoczniowy. Pewną podpowiedzią mógłby tu być przegrany przez UE spór na forum Międzynarodowej Organizacji Handlu o publiczne wspieranie przez Koreę Południową
swoich przedsiębiorstw, m.in. stoczni. Ostatnio mamy przykłady wsparcia dla przemysłu samochodowego, o bankowości nie wspominając. Nasz rząd nie wykorzystał faktu, że kiedy jest pożar, to nie działają
niektóre przyjęte reguły gospodarcze. Niestety, do tego starcia byliśmy słabo przygotowani - uważa ekonomista.