Rozmowa z prof. Ryszardem Getką, kierownikiem Katedry Technicznego Zabezpieczenia Okrętów Wydziału Techniki Morskiej
Politechniki Szczecińskiej
- W swojej karierze naukowej nieraz się pan zajmował tematyką dotyczącą zabezpieczeniem statku handlowego przed atakiem piratów. W jaki sposób taki statek może się
przed nim bronić?
- Niestety, ma on niewiele możliwości reagowania na tego typu atak. Stosunkowo fatwo jest się na niego dostać i opanować go. Jego załoga nie jest uzbrojona. Nie myśli się jednak
o uzbrajaniu pływających jednostek handlowych, by nie stwarzać zachęty do ataku na statek, po to, żeby zdobyć broń.
Przed drobnymi napadami rabunkowymi statek może bronić się zwiększając prędkość czy
manewrując tak, żeby uniemożliwić dopłynięcie atakującej go jednostki. Na wodach przybrzeżnych czy w cieśninach jego możliwości są jednak mocno ograniczone. Trzeba pamiętać, że załoga ma ograniczone pole
widoczności przy burtach. W tym tzw. obszarze cienia mogą znaleźć się jednostki poruszające się równolegle. Płynący na nich piraci mogą zarzucić na nadburcie linę z hakiem i po niej wedrzeć się na pokład.
Piraci stosują też różne podstępy - udają, że ich statek jest uszkodzony i wzywają pomocy. Kapitan nie może jej odmówić i w tym momencie wpada w pułapkę.
Załogi statków mogą posługiwać się prostymi
środkami ochrony, jak węże instalacji przeciwpożarowej z silnym strumieniem wody, które pozwalają zmyć intruzów. W nocy używają też silnych reflektorów do oślepienia napastników. Na okres postoju wokół
statku można też rozłożyć kable pod napięciem elektrycznym. Stosuje się też urządzenia emitujące silne dźwięki, które mogą odstraszać atakujących.
- Czy te środki są w stanie zapobiec takiemu
atakowi jak przy niedawnym porwaniu zbiornikowca "Sirius Star"?
- Zdecydowanie nie. W przypadku zbiornikowca uniknięcie ataku przez zwiększenie szybkości nie wchodzi w grę. Duża część jego
załogi przez cały czas musi być zajęta bieżącą obsługą statku, więc nie może się zaangażować w obronę. Gdy na pokład wkroczy uzbrojona banda osobników, praktycznie nic już nie można zrobić. Zbiornikowiec
przewozi bardzo niebezpieczny ładunek. Znajdująca się w zbiornikach ropa naftowa może ulec zapaleniu przy niewielkim źródle zapłonu i spowodować wybuch. Piraci dysponują nie tylko bronią ręczną, ale
granatnikami, a nawet rakietami. Jest to broń, która z łatwością może doprowadzić do zniszczenia statku, a wtedy załoga jest praktycznie bez szans.
- Jak to możliwe, że w XXI w. nastąpiło
odrodzenie się morskiego piractwa, które wydawało się reliktem dawnych wieków?
- Piractwo morskie znane jest od starożytnych czasów. Zawsze towarzyszyło przewożeniu towarów i ludzi na statkach.
Jest to jednak problem, który nie skończył się wraz ze zniknięciem statków żaglowych. Świadczy o tym chociażby fakt, że wiele międzynarodowych aktów prawnych wydanych w ostatnich dziesięcioleciach dotyczy
piractwa. Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO) w listopadzie 2001 r. wydała rezolucję, która zawiera kodeks postępowania przy badaniu zbrodni pirackich i zbrojnych napadów rabunkowych na statku. Kodeks
określa jako piractwo działania polegające na przemocy i grabieży na otwartym morzu. Zawarto także szereg międzynarodowych porozumień, których celem jest zwalczanie piractwa.
Wiele państw próbuje
lokalnie rozwiązać ten problem i z reguły im się to udaje. W rejonach, w których utrwalona jest silna państwowość, dobrze zorganizowano marynarkę wojenną i policję problemu piractwa praktycznie nie ma.
Tam, gdzie występuje słaba władza państwowa, prowadzone są wojny domowe, natychmiast pojawia się problem piractwa, zwłaszcza jeżeli sprzyjają mu dobre warunki topograficzne: wąskie cieśniny, liczne
zatoki czy inne utrudnienia w ruchu statków. Do tego wszystkiego dochodzi zła sytuacja materialna społeczeństwa, brak pracy i niedostatek żywności. Ludzie żyjący w takich warunkach zaczynają traktować
piractwo jako sposób na przeżycie. Taka sytuacja występuje właśnie w Somalii, w której struktury państwa praktycznie nie istnieją. Rządzą lokalni kacykowie, nie ma prawdziwej armii i policji, prawo nie
działa.
Najgorsze jest to, że jak wynika ze statystyk IMO, od początku lat 90. rośnie liczba aktów pirackich na otwartym morzu. W latach 2002-2005 było ich w sumie 1431, z czego 658 tylko w samej Azji
Południowo-Wschodniej.
- Jeżeli są więc kraje, które nie są w stanie poradzić sobie z tym problemem, to czy zaradzić piractwu może społeczność międzynarodowa?
- Poza międzynarodowymi
aktami prawnymi są też działania praktyczne, jak np. tworzenie konwojów chronionych przez okręty wojenne czy ściganie piratów. Jest to możliwe jednak tylko na wodach międzynarodowych. W pasie wód
terytorialnych operowanie przez marynarkę wojenną obcego kraju jest niedopuszczalne bez zgody tego państwa, do którego one należą. W wielu przypadkach taką zgodę można uzyskać. Najgorzej jest w sytuacji
takiego państwa jak Somalia, w którym nie wiadomo tak naprawdę, z kim w tej sprawie rozmawiać.
- W jaki sposób można ograniczyć skalę piractwa w dłuższej perspektywie?
- Ograniczaniu
problemu sprzyja doprowadzenie do stabilizacji politycznej państw, skąd wywodzą się piraci. Jeżeli żyjący tam ludzie nie będą mieli problemów bytowych, wielu z nich nie zajmie się piractwem. Do tego
powinien w tych krajach rządzić stabilny rząd ze sprawną armią i policją, który będzie panował nad swoim terytorium łącznie z wodami terytorialnymi. Służyć temu mogą działania podejmowane przez rozwinięte
kraje na rzecz stabilizacji w nierozwiniętych krajach leżących przy głównych szlakach handlowych. Na dziś ostatecznością jest omijanie tych rejonów i znalezienie innych, bezpieczniejszych dróg morskich.
- Żeby zapewnić bezpieczeństwo na morzu, potrzeba będzie coraz więcej dobrze wyszkolonych specjalistów. Czy szkolnictwo wyższe zauważa te potrzeby?
- Na Wydziale Techniki Morskiej
Politechniki Szczecińskiej problematyka piractwa i zwalczania terroryzmu na morzu nie jest niczym nowym. Studenci kierunku Oceanotechnika oraz specjalności związanych z technicznym zabezpieczeniem
statków przygotowali szereg prac, które oceniały statki w tym aspekcie i proponowały szereg rozwiązań technicznych. Poza tym nasza uczelnia 24 listopada b. roku utworzyła nowy kierunek studiów pod nazwą
Inżynieria Bezpieczeństwa. Jest on przeznaczony dla osób, które w przyszłości mają zawodowo zajmować się m.in. zwalczaniem piractwa czy terroryzmu. Będą też przygotowani do projektowania różnych systemów
zabezpieczeń, oceny ryzyk pożarowych, wybuchowych i ekologicznych i które wymagają coraz większej wiedzy i coraz lepiej przygotowanych specjalistów.
- Dziękuję za
rozmowę.