Gwałtowny spadek cen za morskie przewozy towarów, który jest efektem światowego kryzysu finansowego, pociągnął za
sobą już pierwsze ofiary. Na granicy bankructwa znalazły się dwie duże firmy przewozowe, które podpisały wieloletnie umowy na czarter statków w czasach dobrej koniunktury.
Indeks cen ładunków
masowych, który jeszcze w maju byt na poziomie ponad 11 tys. pkt., dziś znajduje się sporo poniżej 1000 pkt. W związku z tym banki zaczęty podchodzić znacznie bardziej rygorystycznie do finansowania
armatorów. Jest to także efektem spadku wartości statków, które często stanowią zabezpieczenie kredytów. Przykładem może tu być postępowanie banków wobec dużego armatora przewozów masowych (działającego
m.in. na Bałtyku) Britannia Bulk Holdings Inc. Posiada on 22 statki, a dodatkowo ostatnio czarterował 53 jednostki należące do innych armatorów. W maju tego roku Britannia pożyczyła od dwóch banków -
Lloyds TSB Bank PIc oraz Nordea Bank Denmark A/S - 170 mln dolarów pod zastaw 22 statków. W połowie października banki nagle zażądały zwrotu tych pieniędzy, argumentując, że spadła wartość jednostek
będących hipotecznym zabezpieczeniem. Prawdopodobnie jednak zdecydowały obawy o pogarszającą się sytuację finansową armatora związaną z jego działalnością czarterową. Podobnie jak wiele innych, firma ta
podpisywała długoterminowe umowy na czarter statków w momencie, gdy na rynku frachtowym panowała bardzo dobra koniunktura. Ustalane wtedy dzienne stawki czarterowe były więc wysokie. W kolejnych
miesiącach ceny za morskie przewozy spadły jednak o 90 proc., ale Britannia nadal musiała płacić armatorom zapisane w umowach wysokie opłaty.
Armator przyznał, że bardzo złe dane ekonomiczne za
ostatni kwartał spowodowane były także skupowanymi papierami spekulacyjnymi. Zostały one wpisywane do rachunków firmy jako przyszłe zyski z kontraktów. W rzeczywistości jednak były to tylko kontrakty na
papierze, które nie zostały zrealizowane. Ponadto firma zakontraktowała paliwa dla swoich statków, wyznaczając ich ceny na wysokim pułapie, podczas gdy w kolejnych miesiącach ceny paliw spadły o 40 proc.
W efekcie zarząd Britannii stwierdził, że jeśli nie uda mu się porozumieć z bankami, kompania będzie musiała zostać postawiona w stan upadłości.
W podobnej sytuacji znalazła się ukraińska spółka
Industrial Carriers, która na rynku działa od 9 lat. Przy wysokich stawkach frachtowych podpisała umowy czarterowe z armatorami na ponad 50 statków. Niektóre z nich zawarte zostały nawet na 3 lata.
Industrial Carriers ogłosił zerwanie umów i brak możliwości spłaty zobowiązań, więc właściciele statków chcą oddać sprawę do sądu. Ukraińcy mogą być im winni nawet 400 mln USD.
Zdaniem Krzysztofa
Gogola, doradcy dyrektora naczelnego PŻM, banki w ostatnim czasie zaczęły bardzo uważnie przyglądać się armatorom. - Reagują na wszelkie sygnały dotyczące działalności armatorów, którym pożyczyły
pieniądze. Jak pokazuje przykład Britannii, w związku z załamaniem rynku podejmują one drastyczne działania, jeśli uznają, że zwrot kredytów mógłby być chociaż w najmniejszym stopniu zagrożony.